Fragment książki "Rysopis Kapłana. Wizerunek księdza w kulturze XXI wieku" zawierającej 12 tekstów, które są odpowiedzią na ankietę przygotowaną przez redaktorów czasopisma „Akcent”
Zacznę od paru zastrzeżeń natury terminologicznej. Nie lubię słowa „kapłan”, bo w chrześcijaństwie kapłanem jest jedynie Jezus Chrystus. My, duchowni, jesteśmy wyświęcani, ordynowani na starszych Kościoła, czyli wspólnoty ochrzczonych. Tak więc papież, biskupi, prezbiterzy i diakoni to jeszcze nie Kościół, ale słudzy Kościoła. Istniejemy dla Kościoła, a nie odwrotnie. Nie jesteśmy właścicielami Kościoła, ale zostaliśmy – że tak powiem – powołani do jego obsługi. Osoby sprawujące władzę w Kościele, jeśli czegoś w pierwszym rzędzie winne się wystrzegać, to naśladowania władz świeckich, politycznych. Wszystko jedno, czy będą to cesarze, prezydenci, królowie czy wojewodowie. Przewodniczenie w Kościele polega nie na wydawaniu rozkazów ani nawet nie na sądzeniu i skazywaniu lub karaniu, ale na służbie. Jezus, jako jedyny kapłan, zanim powierzył Kościół apostołom, najpierw umył im nogi i polecił, by postępowali podobnie. Dlatego Kościół nie może być wciąż feudalnym cesarstwem, skupiającym królestwa i księstwa, lecz powinien stać się – jak mówi ojciec święty Franciszek – polowym szpitalem, przygarniającym, gromadzącym grzeszników, z samym papieżem na czele. Nie powinniśmy się gorszyć. Takie jest życie Kościoła. Wszyscy jesteśmy święci, ponieważ mamy Ducha Świętego, ale wszyscy jesteśmy też grzesznikami – mówi Franciszek.
Takie podejście – biblijno-soborowe – w polskim społeczeństwie i w polskim Kościele nie dość, że nie znajduje zrozumienia, to w dodatku budzi spory opór. Jesteśmy mocno sklerykalizowani i nie wiem, kto bardziej – kler czy ludzie świeccy. Ktoś nawet powiedział, że taki stan obydwu stronom odpowiada. Łatwiej jest prowadzić punkt usługowy ślubno-chrzcielno-pogrzebowy niż parafię pojmowaną jako wspólnota, a nie agregat. A żeby owa wspólnota powstała, parafia musi przestać być beneficjum, czyli czymś na kształt dawnego folwarku. Wiele do życzenia pozostawiają też relacje proboszcz – wikariusz. Plebania powinna być nie hotelem, ale domem starszych Kościoła, otwartym – jak mówi Franciszek – dzień i noc dla parafian.
Ciekawa rzecz, że znakomicie wyczuli tę potrzebę twórcy seriali Plebania, Ranczo, Ojciec Mateusz, Siostrzyczki czy filmu U Pana Boga za piecem, w ogródku i za miedzą. Doskonale obecny stan Kościoła w Polsce opisał w swoim cyklu powieściowym Jan Grzegorczyk.
Dużo dobrego dałoby polskiemu Kościołowi, gdybyśmy łaskawszym okiem spojrzeli na Traktat teologiczny Czesława Miłosza, Tryptyk rzymski Karola Wojtyły czy twórczość Leszka Kołakowskiego, zwłaszcza jego esej Jezus ośmieszony. Wciąż na cenzurowanym są teolog ojciec Wacław Hryniewicz czy „Tygodnik Powszechny”. Śpią też nasze wydziały teologiczne. Kiedy przeniesione zostały na uniwersytety, myślałem, że teologowie wejdą w dialog z naukowcami zajmującymi się innymi dziedzinami badań. Niestety tak się nie stało i w rezultacie na tym polu dalej działa tylko ksiądz Michał Heller.
Nie doczekaliśmy się również rzetelnej dyskusji – choćby na synodach diecezjalnych – nad zagadnieniem struktury personalno-terytorialnej parafii i diecezji, a także nad tak poważnymi tematami jak odpowiedzialność moralno-religijna chrześcijanina za kształt polityczny kraju, ochronę środowiska, kulturę i życie społeczno-zawodowe. Jeśli już o czymś (powiedzmy) rozmawialiśmy, to o aborcji, gender, czasami o eutanazji, antykoncepcji – i na tym koniec. Niejednokrotnie na takie zawężenie etyki chrześcijańskiej zwracał uwagę Franciszek, ale jego głos najczęściej tylko odbija się od naszych głów czy od murów świątyń i wraca nam do uszu co najwyżej zniekształconym echem.
Oddzielną kwestię stanowi twórczość literacka duchownych, zarówno zakonnic, jak i prezbiterów zakonnych i diecezjalnych, a nawet biskupów. Nie mnie oceniać nasz dorobek, ale zjawisko to mówi samo za siebie – zwłaszcza za sprawą dużej, jak na owo środowisko, liczby publikacji. Dlaczego piszemy? Myślę, że powodów jest sto plus jeden, i tym jednym jest poszukiwanie języka, który mocniej przylegałby do mentalności ludzi współczesnych. A że przy okazji ten i ów z nas osiągnął coś więcej, to znak, że w społeczeństwie nadal żywa jest tęsknotą za – przywołajmy określenie Miłosza – „drugą przestrzenią”.
Największy kłopot sprawia nam jednak papież Franciszek, mówiąc o klerykalizmie. Temat ten podjął już wcześniej Benedykt XVI. Wypominanie grzechu klerykalizmu polskim biskupom i księżom, ale też jakiejś części katolików świeckich zorientowanych integrystyczne i prawicowo spotkało się z ostrym sprzeciwem. Franciszkowi stawia się wprost zarzut odejścia nie tylko od tradycji, ale i od Biblii.
Ważną rolę odgrywa tu także przeszłość. W latach 80. Kościół w Polsce pełnił cały szereg funkcji zastępczych – społeczno-politycznych i kulturalnych – co dało duchownym mocną pozycję społeczną, dzisiaj widać, że kosztem autorytetu religijnego. Obecnie obraz księży czy tym bardziej biskupów, a już najbardziej zakonników, z jakim najczęściej można się spotkać w codziennych kontaktach i środkach społecznego komunikowania, rozpięty jest, a właściwie zawieszony, na dwu biegunach. Kapłana postrzega się dziś albo jako kompletnego abnegata, żeby nie powiedzieć: socjopatę, albo jako bezcielesnego anioła, półboga. Wciąż nie może się przebić biblijny obraz księdza, czyli starszego Kościoła, tak jak Paweł Apostoł własnymi rękoma zarabiającego na utrzymanie i mającego świadomość, że jest grzesznikiem, nieszczęsnym człowiekiem, który wie, jak powinien żyć, i wie, że tak nie żyje. Wie jednak przede wszystkim dlatego, bo wierzy, że jego powołaniem jest nie rządzenie, i to na wzór polityka, ale towarzyszenie siostrom i braciom, z poszanowaniem dla ich sumień, czyli wolności. Wciąż o tym przypomina Franciszek i wciąż w naszym kraju za to obrywa.
Jednocześnie coraz wyraźniej widać, że Kościół, tj. wszyscy ochrzczeni świeccy katolicy, oczekuje od nas ducha braterstwa, czyli towarzyszenia, a nie nawracania. Jan Maria Vianney mawiał, że jak cię o Boga nie pytają, to o Bogu nie mów, ale żyj tak, żeby cię o Niego zapytali. Współwyznawcy oczekują więc od nas umiejętności dostrzegania religijnego sensu zwłaszcza w wydarzeniach, które wydają się przeczyć dobroci Boga. To dziwne, ale takie oczekiwania, przecież całkowicie religijne, sprawiają nam, duchownym, najwięcej kłopotu, którego próbujemy się pozbyć. Dlatego chętniej podejmujemy się budowy kościoła czy plebanii, a nawet nadmiernego mnożenia nabożeństw, ceremonii quasi-religijnych takich jak święcenie centrów handlowych czy mostów. Unikamy natomiast kontaktów bezpośrednich – twarzą w twarz, a nie tylko na przyjęciach weselnych czy pierwszokomunijnych. Za mało nas w szpitalach, więzieniach, hospicjach, bibliotekach, za dużo zaś w biurach, kancelariach, a i w polityce.
Obecnie zjawił się jeszcze inny groźny sposób realizowania powołania. Nadarza się nam okazja wykorzystania państwa do celów kościelnych. Nie zauważamy – czy też nie chcemy zauważyć – że posadzenie polityka na ołtarzu, a biskupa na sejmowej mównicy nic dobrego społeczeństwu nie wróży. Państwa wyznaniowe, które – jak mówi Leszek Kołakowski – chcą zaprowadzić „dyktaturę miłości”, zawsze – jak stwierdza papież Franciszek – swój żywot kończyły źle. Jeśli zatem o coś starsi Kościoła powinni dbać, to o to, by katolicy, którzy należą przecież do wszystkich możliwych partii politycznych, byli ludźmi dialogu i kompromisu, a nie walki na śmierć i życie.
Czy jest się czym szczycić? Polska Caritas, Polska Akcja Humanitarna, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, wreszcie – lokalne dzieła charytatywne. Wszędzie tam są chrześcijanie, jednak wciąż za mało o nich słychać. Ale o to możemy mieć pretensję do samych siebie. Wiele mediów związanych tak czy inaczej z Kościołem woli kompleksowo zbawiać cały naród i walczyć o Polskę, zamiast pilnować ducha Ewangelii, to znaczy posłuchać ludzi, będących przecież ludem Bożym, przez których Bóg mówi do nas, starszych Kościoła. Starszych nie wiekiem, ale służbą.
Wydana nakładem Wydawnictwa Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium” książka Rysopis Kapłana. Wizerunek księdza w kulturze XXI wieku pod redakcją Łukasza Janickiego to dwanaście tekstów, które są odpowiedzią na ankietę przygotowaną przez redaktorów czasopisma „Akcent”. Pomysłodawcy zaprosili do współpracy księży zajmujących się literaturą, sztuką oraz pracą naukową. Wśród respondentów znaleźli się m.in.: o. Tomasz Dostatni OP, ks. Alfred Wierzbicki, ks. Jerzy Szymik, o. Wacław Oszajca SJ, ks. Andrzej Luter. Pytania postawione księżom – poetom, profesorom, publicystom, duszpasterzom – dotyczyły ważkich spraw i skłoniły do wielu ciekawych przemyśleń.
Teksty wcześniej publikowane przez „Akcent” mają wyjątkową wartość – są zapisem głosu konkretnych osób, osobistymi – czasem wręcz intymnymi – refleksjami na tematy tak trudne, jak kwestia powołania, wierności własnym przekonaniom, stosunku do hierarchii Kościoła czy relacji z Bogiem.
opr. ab/ab