Film "Ida" przez jednych wychwalany jest za nietuzinkową fabułę i realizację, przez innych oceniany negatywnie jako przykład historycznej manipulacji. A może i jedna, i druga ocena jest słuszna?
Ile to już międzynarodowych nagród otrzymał film „Ida”? Trudno się doliczyć. Pisząc ten tekst, jeszcze nie wiemy, czy obraz Pawła Pawlikowskiego otrzymał Oscara [Od Redakcji: owszem, otrzymał], czy też obeszło się smakiem, ale już sama nominacja do amerykańskiej Nagrody Akademii Filmowej robi wielkie wrażenie. Pochwałom i nagrodom przyznawanym na Zachodzie końca nie widać. Czy aby na pewno mamy jednak powód do dumy? Nic bardziej mylnego. Jesteśmy właśnie świadkami grzebania dobrego imienia Polski i Polaków na światowej arenie.
Europejska Nagroda Filmowa w kategorii najlepszy film europejski 2014; nominacja do Złotych Globów w kategorii Najlepszy film zagraniczny; Nagroda „Lux Prize” przyznawana przez Parlament Europejski; Nagroda Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego; Nagroda Stowarzyszenia Krytyków Filmowych z San Francisco w kategorii Najlepszy film zagraniczny; Nagroda Stowarzyszenia Nowojorskich Krytyków Filmowych w kategorii najlepszy film zagraniczny; Nagroda Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej w sekcji Specjalne Prezentacje na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto... To tylko niewielki wycinek tego, jaką pulę nagród zgarnął obraz Pawlikowskiego.
Gdyby powstał film, który opowiadałby prawdziwą historię pomocy jaką Polacy udzielali Żydom, szczególnie pomocy Kościoła katolickiego, który uratował tysiące żydowskich dzieci, to taka produkcja nie wzbudziłby zainteresowania, ani nie zdobyła tak licznych międzynarodowych nagród. Dziś tylko szkalowanie Polski, Polaków i Kościoła katolickiego zapewnia karierę i zyski.
Film, owszem, zgrabny estetycznie, aktorzy nieźle zagrali, ładne ujęcia. Czy od strony artystycznej jest to dzieło wybitne? Nie nam — laikom w tej dziedzinie — to oceniać. W rolę krytyków filmowych wchodzić zatem nie będziemy. Nie oznacza to, że mamy zamiar przejść obok filmu obojętnie. Co to, to nie. Nie po tych wszystkich upokorzeniach, jakie od lat funduje się Polsce za Zachodzie, w ramach międzynarodowej akcji, zorganizowanej pod kryptonimem „polskie obozy zagłady”.
Co film fabularny, będący przecież fikcyjną opowieścią, może mieć wspólnego z zakłamywaniem historii? Otóż bardzo wiele! W naszym odczuciu, co zresztą spróbujemy uzasadnić na konkretnych przykładach, film „Ida” wpisuje się w międzynarodową intrygę, mającą na celu oczernianie Polski i Polaków. Nie będziemy spekulować, czym kierowali się członkowie jury rozmaitych konkursów, przyznając tak liczne nagrody, ponieważ nie mamy wglądu w ich myśli i intencje. Chcemy jednak drogim Czytelnikom zwróć uwagę na pewne zależności, które dają mocne podstawy, by przypuszczać, że za sukcesem „Idy” nie stoi bynajmniej zręcznie zrealizowana fabuła. Wnioski jednak niech każdy wyciągnie sobie sam.
„Lata 60. w Polsce. Anna jest nowicjuszką, sierotą wychowywaną w zakonie. Przed złożeniem ślubów matka przełożona stawia warunek: Anna [tytułowa Ida — przyp. AP, JB] musi odwiedzić swoją ciotkę Wandę, jedyną żyjącą krewną. Obie wyruszają w podróż, która ma im pomóc nie tylko w poznaniu tragicznej historii ich rodziny, ale i prawdy o tym, kim są. Poruszający, kameralny, wybitny w obrazie dramat, którym reżyser wraca do rodzinnego kraju. Z wielkim wyczuciem łączy intymną historię młodej kobiety z historycznym i społecznym tłem” - reklamuje obraz Pawlikowskiego dystrybutor. Problem w tym, że opisane w filmie tło, nijak się ma do historii. W filmie - który w swej narracji powraca do czasów II wojny światowej - nie zobaczymy niemieckiego okupanta, zaś Holokaust dokonuje się rękami Polaków.
Postać jednej z głównych bohaterek, Żydówki Wandy, jest oparta na losach krwawej stalinowskiej prokurator Heleny Wolińskiej, morderczyni m.in. gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. Perfidia grania na emocjach widza polega na tym, że zbrodniarka ukazana jest jako wzbudzająca sympatię i współczucie kobieta, której życiowy dramat i związane z nim dalsze decyzje wziął się z tego, że przed laty Polak zamordował jej małego synka. Ot, taki „dyskretny” zabieg, mający na celu wybielić (usprawiedliwić?) zbrodnie sędziny, która skazywała na śmierć bohaterów polskiego podziemia niepodległościowego. Warto przypomnieć, że w rzeczywistości pierwowzór „krwawej Wandy” swoje życie zawdzięcza właśnie Polakom, którzy uratowali Wolińską (jeszcze pod nazwiskiem Fajgi Mindli Danielak) z warszawskiego getta.
Tytułowa Ida, to młoda, delikatnej urody wrażliwa dziewczyna. Zanim - jeszcze jako Anna - wyruszy w drogę, by poznać prawdę o swojej przeszłości i pochodzeniu, wie o sobie tyle, że jest sierotą wychowywaną przez siostry zakonne. Kiedy poznaje ciotkę - jedyną żyjącą krewną - dowiaduje się, że jest Żydówką, której rodzice zostali zamordowani w czasie II wojny światowej.
Piętno dokonanej przed laty zbrodni skrywa przedstawiona w filmie polska rodzina. Polacy ukazani są jako brudni, odrażający prostacy. W czasach II wojny światowej ukrywali oni rodzinę żydowską. Przed kim? Scenarzysta tego nie wyjaśnił. Wiadomo, że Polacy bali się ukrywać Żydów. Syn głowy rodziny - późniejszy morderca - miał żal do swojego ojca, że ten pomaga Żydom. W końcu ich zabija. Podobno ze strachu, ale przed kim? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że po wojnie Polacy mieszkają w domu przejętym po żydowskiej rodzinie, którą niegdyś ukrywali.
Oczywiście oglądający film polscy widzowie, domyślają się przed kim ukrywano Żydów. Każdy z nas wie przecież, że okupantem byli niemieccy naziści, i że to Niemcy mordowali Żydów oraz tych, którzy ich ukrywali. Tylko jakoś dziwnym trafem (?) w filmie Niemcy nie występują. Takie tam „przeoczenie”. Biorąc pod uwagę fakt, że w przeciętnej amerykańskiej szkole uczy się młodzież historii co najwyżej Stanów Zjednoczonych, po seansie „Idy”, poprzedzonym licznymi zakłamanymi nagłówkami z gazet o rzekomych „polskich obozach śmierci”, nietrudno przewidzieć z jakim obrazem Polski i Polaków pozostaną w głowie.
Szokującym dla nas odkryciem jest to, że obraz Pawlikowskiego, który z takim współczuciem pochyla się na ofiarami Holokaustu, korzysta z tych samych narzędzi, które stosowani naziści w swojej antysemickiej propagandzie. Naturą propagandy jest to, że wykorzystuje ona indywidualną historię do wykreowania negatywnego wizerunku jakiejś społeczności. Doskonałym tego przykładem jest klasyczny nazistowski film propagandowy „Żyd Süss” z 1940 roku. W filmie tym reżyser przedstawił historię jednego Żyda, który popełnił ohydne zbrodnie. Celem tego obrazu było wykreowanie negatywnego wizerunku Żydów, tak, by naziści mogli z akceptacją Niemców dokonywać swoich antysemickich zbrodni. „Obraz żydowskich bohaterów filmu stanowi dokładne odzwierciedlenie antysemickich stereotypów, którym hołdowała III Rzesza. Cechy takie jak chciwość, skąpstwo, mściwość, przestępcze skłonności, obyczajowe dewiacje oraz fizyczna brzydota noszą w filmie wyłącznie Żydzi. Niemieccy bohaterowie są bez wyjątku uczciwi i kierują się szlachetnymi pobudkami, a jeżeli popełniają niedobre uczynki, to tylko w wyniku intryg Żydów” - czytamy na stronach Wikipedii ogólnodostępny opis, wykładający narzędzia nazistowskiej propagandy.
W filmie „Ida” mamy rażące analogie. Fabuła przedstawia historię Polaka, który popełnił rasistowską zbrodnię. Ma to na celu wykreowanie negatywnego, nieprawdziwego wizerunku Polaków, jako narodu rasistów i antysemitów. Żydzi natomiast są w tym filmie przedstawieni jako wzbudzające sympatię i współczucie niewinne ofiary. Nawet jeśli „krwawej Wandzie” zdarzyło się w późniejszych latach wydawać wyroki śmierci na Polakach, to ma to swoje „uzasadnienie”, gdyż w czasie wojny to właśnie Polacy przyczynili się do jej rodzinnej tragedii. Któż by nie pochylił się ze współczuciem nad kobietą, której małe dziecko zakatrupili ukrywający je wstrętni ludzie?
Takie przesłanie filmu doskonale wpisuje się w prowadzoną od dawna akcję kreowania nieprawdziwego, negatywnego wizerunku Polaków, jako narodu odpowiedzialnego za zagładę Żydów podczas II wojny światowej. Działanie to wkomponowuje się w niemiecką politykę historyczną, której celem jest zdjęcie odpowiedzialności za Holokaust z Niemców i przerzucenie tejże odpowiedzialności na Naród Polski, który w rzeczywistości był przecież pierwszą krwawą ofiarą nazistowskiej polityki.
Dziś - będące przejawem mowy nienawiści i rewizjonizmu historycznego - obarczanie Polaków odpowiedzialnością za zagładę Żydów jest użyteczne nie tylko dla propagandy niemieckiej, ale i dla szowinistycznych środowisk żydowskich z USA, które chcą wyłudzić od Polaków 65 miliardów dolarów (sic!) rzekomych odszkodowań za nienależne im mienie. Amerykańskie środowiska żydowskie wielokrotnie zapowiadały, że dopóki Polska nie spełni ich hucpiarskich żądań, to naród Polski będzie systematycznie szkalowany na forum międzynarodowym. Gdyby powstał film, który opowiadałby prawdziwą historię pomocy jaką Polacy udzielali Żydom, szczególnie pomocy Kościoła katolickiego, który uratował tysiące żydowskich dzieci, to taka produkcja nie wzbudziłby zainteresowania, ani nie zdobyła tak licznych międzynarodowych nagród. Dziś tylko szkalowanie Polski, Polaków i Kościoła katolickiego zapewnia karierę i zyski.
Pozwalamy więc sobie na śmiałą, acz mającą solidne podstawy tezę, że w filmie „Ida” powtarza się klasyczny motyw antypolskiej propagandy, kreujący kłamliwy mit o tym, że Polacy mordowali Żydów, a następnie przejmowali ich własność, właśnie po to, by przekonać opinię międzynarodową, że Żydom odszkodowania rzekomo się należą. Film Pawlikowskiego nie jest tu odosobnionym przypadkiem. Recenzenci w Polsce zwracają również uwagę, że taki sam motyw został użyty m.in. w filmie Władysława Pasikowskiego „Pokłosie”, czy najnowszej produkcji „Ziarno prawdy” w reż. Borysa Lankosza. Jeśli dodamy do tego zakłamane publikacje, z książkami Tomasza Grossa na czele, obawy Polaków mają mocne uzasadnienie.
Dlatego w pełni podpisujemy się pod apelem Fundacji Reduta Dobrego Imienia. Jego autorzy zwracają uwagę, że widzowie zagraniczni, którzy oglądają film „Ida”, mogą odebrać fałszywe przeświadczenie o tym, że sprawcami Holokaustu byli Polacy. W związku z powyższym Fundacja zwróciła się do Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, instytucji, która dofinansowała produkcję tego filmu, aby spowodowała, żeby film został opatrzony informacją, że:
1. Polska była pod okupacją niemiecką w latach 1939-1945
2. Niemieccy okupanci prowadzili politykę eksterminacji Żydów.
3. W okupowanej przez Niemców Polsce za ukrywanie Żydów Niemcy karali śmiercią nie tylko tego, który ukrywał, ale także całą jego rodzinę, pomimo to wielu Polaków ukrywało Żydów.
4. W ten sposób zginęły tysiące Polaków oddających życie za sąsiadów i współobywateli Rzeczypospolitej - prześladowanych Żydów.
5. Legalne władze Polskiego Państwa Podziemnego, uznawane przez Aliantów, z całą surowością karały śmiercią przypadki prześladowania Żydów przez tych z Polaków, których zdemoralizowała okrutna i bezwzględna okupacja niemiecka.
6. Instytut Yad Vashem najwięcej tytułów Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata przyznał Polakom.
Zdaniem Prezesa Fundacji Reduta Dobrego Imienia, Macieja Świrskiego - tego rodzaju informacja wskaże widzom prawidłowy kontekst, w którym należy odczytywać fabułę filmu. Ocena artystyczna filmu jest zawsze subiektywna, jednakże nawet największe wysiłki artystyczne spełzają na niczym, jeżeli fałszowana jest prawda!
Jako Polacy, jako ludzie, którym leży na sercu prawda historyczna, nie możemy milczeć i pozostawać obojętnymi wobec wszelkich przejawów zakłamywania rzeczywistości. Jest to obowiązkiem nie tylko polskich patriotów, ale wszystkich ludzi, którzy uczciwość przekładają ponad polityczną poprawność.
opr. mg/mg