O "muzycznej" rodzinie Pospieszalskich
Rodzina Pospieszalskich to najsłynniejszy muzyczny klan w Polsce. Dziś można już być pewnym, że sporo do powiedzenia będzie miało także najmłodsze pokolenie.
Przepiękna płyta Lidki Pospieszalskiej, żony Marcina, tchnąca wolnością pierwsza autorska płyta Mateusza Pospieszalskiego, ale i pierwsze projekty muzyczne ich dorosłych już dzieci - to owoce pracy ostatnich kilkunastu miesięcy.
Nie sposób zliczyć, w ilu muzycznych przedsięwzięciach brali i biorą udział bracia Pospieszalscy. Nic dziwnego - wychowali się w domu pełnym muzyki. Stanisław Pospieszalski jako architekt diecezjalny otrzymał mieszkanie przylegające do kościoła św. Barbary w Częstochowie. Życie wyznaczały liturgiczne święta, przebywanie w środowisku sztuki i muzyki, bowiem państwo Pospieszalscy grali: mama na fortepianie, tata na skrzypcach. Pod koniec lat 60. bracia założyli swój pierwszy zespół pod nazwą: „Niedzielna Szkółka Ojca Stanisława". Najstarszy, Janek, miał wtedy 17 lat, najmłodszy Mateusz - 5! Dziś również zdarza się, że występują razem i to całymi rodzinami: z żonami i dziećmi. Kolędy w ich wykonaniu i aranżacjach są zdecydowanie najlepsze wśród polskich propozycji. Zresztą pomysł nagrania tradycyjnych kolęd w rodzinnej atmosferze i wspólnymi siłami powstał z inspiracji mamy. I tak wydane zostały dwie świetne płyty: „Kolędy Pospieszalskich" oraz „Najcieplejsze święta". Jednocześnie każdy z braci szedł własną muzyczną drogą. Janek, po latach grania najpierw w Czerwonych Gitarach potem w zespole VooVoo, dał się porwać przez świat mediów i został dziennikarzem telewizyjnym. Nie porzucił jednak całkowicie swojego zamiłowania do muzyki. Marcin to rozchwytywany basista, kompozytor, aranżer i producent muzyczny. Przez kilkanaście lat współtworzył zespól New Life Musie, grał i nagrywał z Michałem Urbaniakiem, Tomaszem Stańko, z zespołem Tie Break, Sojka - Yanina Kompania, Deus Meus, 2Tm 2,3, Arką Noego. Jako producent brał udział w tworzeniu płyt Anny Marii Jopek, Antoniny Krzysztoń, Raz Dwa Trzy czy Mietka Szcześniaka. Jak widać zainteresowania muzyczne Marcina Pospieszalskiego są rozległe: od jazzu po ascetyczne klimaty Antoniny Krzysztoń czy rockowe granie 2Tm 2,3. Na koncertach swojej żony, Lidki, nawet rapuje.
Lidka Pospieszalska, która przez lata żyła w cieniu sławnego męża, rok temu nagrała i wydała rewelacyjną płytę „Inaije". Nie można powiedzieć, że stało się to nagle. Lidka, która poznała Marcina studiując wokalistykę na Wydziale Jazzu AM w Katowicach, w wolnych chwilach komponowała piosenki dla siebie i innych. Jej utwory wykonują zespoły Deus Meus, New Life Musie, A.M. Jopek czy Zakopower. Tymczasem czas mijał i wreszcie w 2007 roku Lidka zdecydowała się wydać swoją płytę. Na płycie „Inaije" znajduje się jedenaście jej własnych kompozycji, do których teksty napisali przyjaciele (m.in. o. Andrzej Bujnowski, Adam Nowak, Beata Mencel czy Wojciech Waglewski). Nie ma tu słabych momentów, to wspaniała, niezwykle kobieca i wyciszająca płyta, z pięknymi, snującymi się melodiami. Teraz Lidka jeździ na koncerty ze swoim mężem, który akompaniuje jej na gitarze basowej i śpiewa w chórkach. Tytułowy utwór znalazł się nawet na pierwszym miejscu listy przebojów programu III PR i wszyscy mogli się dowiedzieć, że „Zabujałam się i tęsknię / Bez pamięci i wiedząc że / To mój Bóg, właśnie Bóg / Nie buja mnie...". Podczas koncertów tego muzykującego małżeństwa, które wspomagają świetni muzycy, wytwarza się zupełnie niepowtarzalny klimat piękna.
Kilka miesięcy temu światło dzienne ujrzała pierwsza autorska płyta Mateusza Pospieszalskiego, genialnego saksofonisty i klarnecisty, znanego przede wszystkim z zespołu VooVoo. Jednak zabrakłoby tu miejsca, gdybym zechciała wymienić wszystkie zespoły i wszystkich muzyków, którzy zapraszali Mateusza do swoich składów. Wspomnę tylko o Tie Breaku, Ye She, Graalu, A.M. Jopek, Stanisławie Sojce, Justynie Steczkowskiej, Zakopower czy 2Tm 2,3. Oprócz gry na saksofonach, fletach, klarnetach, akordeonie, instrumentach perkusyjnych i klawiszowych bardzo charakterystycznie śpiewa, stosując niewiele słów, a raczej onomatopeje i różne dźwięki. Jest znany także jako aranżer i producent, od lat komponuje dla filmu i teatru. Kilkanaście lat temu wydał płytę „Mati-ka", na której zebrano właśnie filmowe kompozycje. Najnowsza jego płyta „EMPE3 " to wydawnictwo całkowicie autorskie, wyraz jego wyobraźni muzycznej zupełnie bez granic, radości z grania i tworzenia. Jak sam mówi, w tytule ukryta jest puenta. „EMPE3 " to trzech Pospieszalskich biorących udział w tworzeniu tej płyty: bracia Mateusz i Marcin oraz Marek - syn Mateusza. Ale to także „mp3", czyli skompresowane 20 lat drogi twórczej Mateusza - znajdują się tu utwory jazzowe, folkowe (z fenomenalnymi zaśpiewami cygańskimi Elisaviety Szmidt) i po prostu piosenki. Ten tytuł to, jak mówi Mateusz, także przekorne określenie naszych czasów pełnych zwariowania, „galopki życiowej". Na płycie znajdują się zaledwie trzy utwory z tekstem, bo wprawdzie wiele można przekazać tylko za pomocą dźwięków, ale czasem trzeba powiedzieć wprost. Jest więc piękny wiersz ks. Twardowskiego pt. „Tylko" z puentą: „Trzeba mieć ciało, by odnaleźć duszę". Jest utwór o radości życia z tekstem w języku cygańskim („Kiedy widzę księżyc - wznoszę ręce jak do Pana / Kiedy widzę słońce - wznoszę ręce jak do Pana"). Jest wreszcie ostatni utwór na płycie pt. „Tak niedaleko do Betlejem", który napisał Adam Nowak z zespołu Raz Dwa Trzy, o tym, że całe życie nam umyka, a przecież to, co najważniejsze jest zupełnie obok. To pełna nadziei i radości muzyka, wyzwolona i barwna.
W nowym projekcie Mateusza Pospieszalskiego bierze udział jego syn Marek. Poszedł w ślady ojca: skończył Szkołę Muzyczną II stopnia w Częstochowie w klasie klarnetu, a obecnie jest studentem II roku na Wydziale Jazzu w Krakowie. Już od jakiegoś czasu zastępuje ojca w niektórych zespołach, grają razem podczas akustycznych koncertów 2Tm 2,3. Na płycie „Dementi" tego zespołu można usłyszeć jego fantastyczną improwizację. Ale Marek Pospieszalski to awangardzista poszukujący nowych dróg w muzyce. Jego eksperymenty można na razie posłuchać w Internecie na profilu My space, gdzie umieszcza swoje eksperymenty razem z kolegą Tomkiem Sroczyńskim. Wspólnie tworzą też niezwykłe ciekawy zespół „wtomigraj", złożony z młodych zdolnych muzyków pochodzących z różnych miast (wokalistką tej grupy jest Kaja Chmiel, która niegdyś śpiewała piosenkę „A gu gu" w Arce Noego). Lekko transowe dźwięki są mieszanką triphopu i jazzu.
Marek Pospieszalski to nie jedyne dziecko słynnego klanu, które wiąże swoją przyszłość z muzyką. Syn Marcina, Mikołaj, razem z kolegami tworzy kwartet smyczkowy, który współpracuje m.in. z zespołem 2Tm 2,3. Natomiast Paulina, córka innego z muzykujących braci Pospieszalskich, Karola, jest wokalistką. Razem z koleżanką założyła zespół „Miss Golightly", a jej piosenki wyraźnie inspiruje twórczość Kate Bush czy Tori Amos.
Inne dzieci z rodziny Pospieszalskich jeszcze rosną i edukują się muzycznie. Za kilka lat na pewno o nich usłyszymy i z pewnością będzie to muzyka na najwyższym poziomie. To się przecież dziedziczy w genach.
opr. mg/mg