O Petrze Paulu Rubensie, malarzu
W Wiedniu dobiega końca największa na świecie ekspozycja dzieł Rubensa: od grudnia ub.r. do końca lutego w trzech wiedeńskich muzeach można oglądać ponad sto obrazów tego mistrza flamandzkiego baroku, który do dziś jest stawiany wśród najwybitniejszych kolorystów w dziejach sztuki.
Rubens, przez jemu współczesnych podziwiany i otoczony szacunkiem, nie jest popularny dzisiaj. Wydaje się bowiem, że nie był typem artysty, który tworzył z potrzeby serca, a sprawnym rzemieślnikiem, który potrafił wykorzystać swój talent dla całkiem niezłego zarobku. Faktycznie, nigdy nie cierpiał biedy, przez ostatnie pięć lat życia mieszkał w autentycznym zamku, a umarł, pozostawiając po sobie olbrzymi majątek w nieruchomościach i zbiorach. Nie był jednak do cna zepsutym populistą, malował dla pieniędzy - to prawda, ale przy okazji jego nowatorskie podejście do malowania, do koloru i ruchu, zaowocowało... barokiem.
Peter Paul Rubens urodził się w czerwcu 1577 roku w Nadrenii i tam spędził dwanaście lat swego życia. Nie wykazywał specjalnych talentów malarskich i nic nie zapowiadało, że stanie się słynnym malarzem. Kiedy przeprowadził się z matką i bratem do Antwerpii, istniał tam jeszcze system cechowy, więc fakt, że rozpoczął edukację malarską znaczył tylko tyle, że postanowił wykonywać taki właśnie zawód. Wkrótce został mistrzem cechu malarskiego. Wcale nie przerastał talentem swoich nauczycieli, malarzy raczej bardzo średnich. Jak to w tamtych czasach było w zwyczaju, młody malarz wyjechał do Włoch na artystyczną wędrówkę. Już wtedy było widać, że poradzi sobie w każdej sytuacji. Jak to się dziś mówi, umiał się zakręcić wokół odpowiednich ludzi. Uzyskał stanowisko malarza nadwornego na dworze Gonzagów w Mantui. Dzięki zadaniom kopisty poznał dogłębnie malarstwo włoskie, pozostawił po sobie całą masę studiów wg Leonarda, Michała Anioła, Rafaela, Tycjana, Veronesa, Tintoretta czy Caravaggia. Podróżował po całych Włoszech, a malując na zamówienie, całymi garściami czerpał z włoskich mistrzów. Nie był jednak naśladowcą wprost: miał jasno wytyczony cel artystyczny, do którego zdążał dzięki pewnej asymilacji i zapożyczeniom. Jednak już w 1603 roku pisał: „Zawsze starałem się, aby mój styl nie utożsamiał się ze stylem innego malarza, niezależnie od tego, jak wielkim byłby on człowiekiem". Ta synteza przez historię sztuki została nazwana barokiem.
Później już do Włoch nigdy nie wrócił, zamieszkał w Antwerpii ze swoją młodą żoną, a po jej śmierci z jeszcze młodszą. To one najczęściej występują na portretach i w mitycznych rolach, stając się ideałem kobiecości dla Rubensa.
Najlepiej czuł się, malując monumentalne obrazy ołtarzowe. Pozostał niedoścignionym mistrzem tego typu malarstwa. Większość z tych obrazów wisi teraz w salach muzealnych, robiąc niedobre wrażenie. Trzeba jednak pamiętać, że nie takie było ich przeznaczenie. Miały dobrze prezentować się w ciemnych wnętrzach kościołów i być oglądane z daleka.
Rubens zarabiał bardzo dobrze, a zamówień wciąż przybywało, do tego stopnia, że około roku 1615 zorganizował wieloosobową pracownię malarską i grono współpracowników. Sam wykonywał szkic o niewielkich rozmiarach, który był punktem wyjścia do dalszej pracy: współpracownicy przenosili dzieło na właściwe płótno, Rubens dokonywał tylko ostatecznych poprawek. Jednym z „uczniów" Rubensa był syn słynnego Breughela - Jan zwany Aksamitnym.
Jednak oprócz owej linii komercyjnej jest jeszcze inny Rubens: mało oficjalny i bardzo intymny, szczególnie pod koniec życia. To wtedy powstały obrazy portretujące młodą żonę, dzieci oraz pejzaże. Te obrazy są zupełnie inne od pozostałych: proste, spokojne, pozbawione patosu. Należą one do najpiękniejszych jego osiągnięć, szczególnie z punktu widzenia kolorystycznego. Malował je z wewnętrznej potrzeby, nie dla pieniędzy, a dla przyjemności malowania, bo przecież był artystą.
Wystawa „Rubens w Wiedniu" czynna do 27 lutego: Muzeum Historii Sztuki Muzeum Liechtensteinów Galeria Obrazów przy Akademii Sztuk Pięknych Bilet łączony - 15 euro.
opr. mg/mg