Uwierzyć i doświadczyć

Bóg pragnie nas uzdrawiać, potrzebuje jednak naszej wiary - mówi Marcin Zieliński

O cudzie, jakim jest uzdrowienie na duszy i ciele, współpracy z łaską oraz umacnianiu w wierze z Marcinem Zielińskim, liderem Wspólnoty Uwielbienia „Głos Pana” ze Skierniewic, rozmawia Małgorzata Sobczuk

Małgorzata Sobczuk: — Jeżeli wierzysz, możesz być uzdrowiony. Co zrobić, gdy brakuje nam tej wiary, dotyka nas problem choroby, cierpienia, a często zwątpienia? Jak uwierzyć i doświadczyć łaski?

Marcin Zieliński: — Choroba może czasem stać się błogosławieństwem, szczególnie dla kogoś, kto żyje bez Boga. Nagle coś się dzieje i — zgodnie z przysłowiem — jak trwoga, to do Boga. Człowiek w dramacie swojego życia zaczyna szukać Pana Boga, bo wie, że sam nie da sobie rady. Nie mówię, że Pan Bóg zsyła na niego choroby, ale mówię, że czasem nawet z dramatu może wyciągnąć błogosławieństwo. W Biblii mówi przecież: szukaj Mnie z całego serca, a Mnie znajdziesz (por. Jr 29, 10). Pan Bóg robi to na wiele sposobów. Czasami w naszym życiu zaczynają pojawiać się osoby pełne wiary, niby przypadkiem zaczynamy słyszeć o jakichś spotkaniach, na których dzieją się podobne rzeczy. Myślę, że jest to taka wędka, którą Pan Bóg przyciąga do siebie ludzi, żeby usłyszeli o Nim, żeby mogli doświadczyć Jego miłości. Uzdrowienie jest jednym ze sposobów właśnie na to, żeby Pan Bóg pokazał: tutaj jestem, żyję i troszczę się o twoje życie.

— A Twoje doświadczenie działania Jesusa?

— Pan Bóg działa w różnych miejscach. Nie jest tylko tak, że działa w danym miejscu, że zamyka się w kościele. Jak mówi papież Franciszek, miejscem chrześcijan tak naprawdę jest ulica. Trzeba tam iść i głosić, z niej ściągać ludzi do Kościoła, do wspólnoty. Widzieliśmy wiele świadectw uzdrowień w różnych miejscach: jadąc pociągiem, w centrach handlowych, kiedy modliliśmy się za innych. To jest najlepszy dowód na to, że Bóg działa przez nas. Mamy w sobie Ducha Świętego, jesteśmy Jego świątyniami, i jeśli tylko pozwalamy Mu w nas mieszkać, pozwalamy, by działał w nas, to cuda będą działy się tak naprawdę wszędzie, gdziekolwiek pójdziemy. Jezus, kiedy chodził po ziemi, nie czynił znaków tylko w danym miejscu. W Ewangelii wg św. Jana (4, 1-42 — przyp. red.) Samarytanka pyta Jezusa: gdzie mamy czcić Boga — czy na Górze, czy w świątyni jak mówią Samarytanie, czy jak mówią Żydzi? A Jezus mówi: przychodzi godzina, kiedy prawdziwi czciciele będą czcić Boga nie w jakimś konkretnym miejscu, ale w duchu i w prawdzie. To znaczy: Boża obecność mieszka w nas i wszędzie tam, dokąd idziemy. Jesteśmy dla ludzi Ewangelią, którą mogą przeczytać i której mogą doświadczyć również przez uzdrowienie. To jest moje doświadczenie, że tam, gdzie jestem z ludźmi, modlę się z nimi, czy to na uczelni, czy w miejscach prywatnych, to tam Pan Bóg działa.

— Doświadczyłeś sam łaski uzdrowienia?

— Osobiście nie doświadczyłem uzdrowienia, za to widzę, jak Bóg uzdrawia innych. Choć i mnie jakieś drobnostki zabierał. Uzdrowienie jest jednym ze znaków, bardzo nielicznych, czasem niedocenianych. Są ludzie, którzy mówią: po co te uzdrowienia, po co zwracać na nie uwagę. Gdyby nie było to ważne, to Jezus nie spędziłby większości swej posługi na uzdrowieniach. To jest przestrzeń, którą Pan Bóg chce człowiekowi pokazać. Zresztą w Starym Testamencie sam nazwał siebie, „jestem Jahwe”, czyli Bóg, który chce być twoim lekarzem. Skoro sam Bóg nam się tak przedstawia, to i my powinniśmy tak Go traktować.

— Zostałeś posłany i obdarzony konkretnym charyzmatem. Proszę, zdradź, jak on działa. Pomaga i przywraca w innych wiarę?

— Wielu ludzi woli mówić, że ten ma dar taki, a tamten inny. Oczywiście, Pan Bóg rozdaje dary jak chce. Jeden ma dar prorokowania, drugi dar czynienia cudów, trzeci tłumaczenia języków. Jednak musimy położyć większy nacisk na nasze powszechne kapłaństwo. Każdy z momentem chrztu, jak przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego, jest włączony w funkcję królewską, proroczą i kapłańską. Jesteśmy wszyscy w powszechnym kapłaństwie. Jeżeli to zrozumiemy, w końcu sami zaczniemy modlić się, szukać Boga we własnym życiu. Zostaliśmy bierzmowani, czyli dostaliśmy pieczęć Ducha Świętego. Jesteśmy wezwani, by być świadectwem dla świata. Pan Bóg faktycznie daje charyzmaty, ale też daje obietnice, które są dostępne dla każdego wierzącego. Każdy, kto uwierzy, może spodziewać się tych znaków. Moje przesłanie jest takie: musisz dowiedzieć się, że jesteś Bożym dzieckiem, że masz dziedzictwo, jesteś synem, córką Boga i z tego dziedzictwa musisz zacząć korzystać. W tym dziedzictwie są wspaniałe obietnice. My we wspólnocie modlimy się za chorych wszędzie, gdzie jesteśmy. Widzimy świadectwa uzdrowionych z wad wzroku. Mieliśmy świadectwo dziewczyny, która chorowała na czerniaka złośliwego. Ten po 4 dniach zupełnie zniknął. W trakcie modlitwy czuła, że coś dzieje się z tym znamieniem. Po dniu zmienił barwę. Po 4 dniach nie było go w ogóle. Była u lekarza i on potwierdził, że jest zupełnie zdrowa. Tych świadectw jest naprawdę wiele i one pokazują, że Bóg troszczy się o nas. Angażuje się w nasze codzienne życie. Gdybyśmy jako chrześcijanie to zrozumieli, zaczęli robić to, do czego jesteśmy wezwani, to o wiele więcej osób zobaczyłoby, że Jezus żyje, i nie szukałoby pomocy u bioenergoterapeutów czy wróżek. Ci nie posługują w Duchu Świętym, ale w innym duchu.

— Do tego potrzebny jest głos Pana. By Go usłyszeć, trzeba otworzyć się na Jego działanie. Nie jest to proste dla tych, którzy żyją w pojedynkę. Jak pomóc ludziom, którzy na głos Pana się zamykają i nie doświadczają tego, co może się wydarzyć?

— Potrzebujemy wspólnot, bo to są środowiska, w których uczymy się słuchać głosu Bożego, uczymy się też, jak coraz mniej błędów popełniać, bo wiadomo, że będziemy je popełniać. I tak jak dzieci, które uczą się chodzić, upadają raz, drugi, trzeci, piąty, albo osoby, które uczą się nowych języków — musisz zaryzykować, że czasem popełnisz błąd. Pomylisz się, ale zapamiętasz tę lekcję. Tak samo jest z chodzeniem w Duchu Świętym. Jeśli chcesz nauczyć się chodzić w Nim, to musisz zacząć ryzykować, a wspólnota jest miejscem, w którym powinniśmy być w stosunku do siebie pełni miłości, przebaczenia. Dać sobie przestrzeń do tego, byśmy modlili się wzajemnie i wspólnie rozeznawali. To są miejsca wzrostu, dzięki którym łatwiej wejść w posługiwanie i usłyszeć Boży głos. Moje doświadczenie jest takie, że jeżeli osoby są we wspólnotach, to ich życie modlitewne jest dużo bardziej stabilne. Osoby, które nie mają wspólnot, dryfują dość mocno. Wspólnota jest kluczem.

— Napisałeś książkę „Rozpal wiarę, a będą działy się cuda”. Jak rozpalać wiarę w młodych ludziach, szczególnie tych, których spotykasz na swojej drodze?

— Najbardziej skutecznym sposobem jest dawanie świadectwa. Papież Paweł VI powiedział, że świat dzisiaj potrzebuje świadków, nie nauczycieli, a jeśli nauczycieli, to tych, którzy są świadkami. Mamy tak dużo teorii w życiu i potrzebujemy w końcu skosztować, zobaczyć, doświadczyć. Ewangelia to doświadczenie niesie ze sobą. Świadectwo jest najbardziej autentycznym dowodem, którego nie da się podważyć, ponieważ mojego doświadczenia Boga nikt nie może podważyć, twojego doświadczenia Boga nikt nie może podważyć, ponieważ ty wiesz, co się stało w twoim życiu. Świadectwa rozpalają serca — kiedy nie mówimy w teorii, że Bóg może uzdrawiać, ale dajemy świadectwo uzdrowienia.

— Jak współpracować z łaską i podtrzymać uzdrowienie?

— Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że uzdrowienie czy cokolwiek, co Pan Bóg czyni, jest łaską. Możesz je przyjąć i jest zupełnie za darmo. Jeśli Bóg ci to daje, to nie po to, żeby je odebrać. Jest napisane w 10. rozdziale Ewangelii wg św. Jana, że wróg przyszedł, by kraść, zabijać i niszczyć, a Syn Człowieczy przyszedł, by dać nam życie w obfitości. Wszystko, co da ci Bóg, będzie dobre. On jest dawcą dobrych darów. Wróg przychodzi, aby to wykraść. Nie możemy dać się okraść. Kiedy diabeł przychodzi, nie musisz krzyczeć ze strachu, ale powiedz: odejdź z mojego życia w imię Jezusa, bo należę do Niego. Nie możemy się bać, ale musimy czasem wejść w konfrontację o własne życie. Kiedy wróg przychodzi, to niech wie, że nie ma do ciebie prawa, bo żyjesz z Jezusem. Jeżeli to zrozumiemy, to owoce, które Bóg nam daje, będą trwałe i widoczne dla jeszcze większej liczby osób.

26-letni Marcin Zieliński prowadzi spotkania modlitewne, podczas których chorzy odrzucają kule, a niewidomi odzyskują wzrok. Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Autor artykułów do czasopism, takich jak „Gość Niedzielny”, „Szum z Nieba” czy „Nasze Inspiracje”. Podzielił się również swoim świadectwem w książce Marcina Jakimowicza „Pan Bóg? Uwielbiam!”. Jest też autorem książki „Rozpal wiarę, a będą działy się cuda”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama