Powódź w Peru przeraża. Deszcze i błotne lawiny zniszczyły przede wszystkim wybrzeże kraju, powodując ogromne straty i śmierć wielu osób. Wśród tej tragedii zalanych domów, straconego dobytku i utraty bliskich pojawiają się jednak promyki nadziei
Powódź w Peru przeraża. Deszcze i błotne lawiny zniszczyły przede wszystkim wybrzeże kraju, powodując ogromne straty i śmierć wielu osób. Wśród tej tragedii zalanych domów, straconego dobytku i utraty bliskich pojawiają się jednak promyki nadziei. Zwykli ludzie pokazują, że nie wolno się poddawać. Peruwiańskie media piszą o trzech postaciach: dzielnej Evangelinie, „Greku” oraz tajemniczym mężczyźnie i jego jednorożcu.
Peruwiańska legenda głosi, że pewna kobieta boskiego pochodzenia, zwana Mamą Ocllo, powstała z wód jeziora, aby wykarmić swoją piersią mieszkańców wioski w górach, nauczyć ich sztuki opieki nad dziećmi, hodowli zwierząt, zdradzić im sekrety upraw i w ten sposób przemienić wioskę w potężne imperium.
Właśnie do niej porównuje się kobietę, która prawie 800 lat później także wyłoniła się z głębin. Evangelina Chamorro, bo o niej mowa, nie wynurzyła się jednak z jeziora, ale z rwącego nurtu powodzi. Została porwana przez wodę i błoto w rejonie Punta Hermosa, w okolicach Limy. Prąd niósł ją przez trzy kilometry. Podtapiana, przygnieciona przez kamienie i gałęzie kobieta nie poddała się. Cudem odzyskała przytomność, wydostała się z lawiny błota i stała się symbolem siły dla swoich rodaków.
Wychudzony, zaniedbany i z gęstą brodą, która sprawia, że wygląda jak ocalały z katastrofy w miejskiej dżungli. Bezdomny 70 letni Cesar Augusto Casariego Gutierrez – „Grek” – stał się wzorem dla mieszkańców Piura.
Kamery telewizyjne uchwyciły go, ponieważ wyglądał na kogoś, kto potrzebuje pomocy. Okazało się jednak, że to on jest tym, który pomoc niesie. Niestrudzenie zanurza się w wody rzeki Piura, aby ocalić życie ludzi, którzy nie raz go ignorowali. Ratuje także bezdomne zwierzęta, te które zawsze mu towarzyszyły.
Od czasu fenomenu “El Niño” w 1998 przeniósł na swoich plecach dziesiątki ciał ofiar nieposkromionej rzeki. César Augusto zanosi ciała zmarłych ich rodzinom, czasami nawet towarzyszy im podczas pogrzebu. Człowiek odrzucony przez społeczeństwo, niegdyś ścigany przez prawo, oddaje swoje siły i zdrowie by nieść pomoc i pocieszenie. Dla mieszkańców Piura, jest żywym obrazem czczonego w Peru Jezusa Uwięzionego (Señor Cautivo). Tak jak Jezus, mimo bycia prześladowanym, poświęca się dla bliźnich.
Jednorożec to mityczne stworzenie. Nie wiadomo dokładnie, czy narodził się w starożytnej Grecji, we Włoszech czy może wśród wikingów. Wiadomo natomiast, że ostatnio pojawił się w Piura.
Dmuchany jednorożec z tęczową grzywą i ogonem pływa po zalanym mieście razem z mężczyzną na desce surfingowej. Ta oryginalna para ratuje dzieci, starszych i zwierzęta wydobywając ich z błotnej powodzi. Przy okazji niosą trochę radości i optymizmu ludziom uwięzionym na tarasach swoich domów.
Nikt nie zna tożsamości mężczyzny z białym koniem. Niektórzy mówią, że jest to Roberto Guzmán Anaya. Podczas gdy potwierdzana jest jego tożsamość, sieci społecznościowe już ogłosiły go kolejnym bohaterem, którego podarował nam „El Niño”. W Kolumbii artysta wyrzeźbił tego męczennika i jego jednorożca w plastelinie. W Peru Emarts namalował obrazek z poruszającym przesłaniem “Nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny”. Politycy, ministrowie, tysiące ludzi udostępniło to dzieło, ale bohater wciąż się nie ujawnił. Mężczyzna i jego jednorożec zniknęli, jakby chodziło o jedną z wielu legend, które opowiada się o tym mitycznym zwierzęciu.
Nie o wszystkich bohaterach mówi się w mediach. 15-letnia Mariela, wychowanka salezjańskiego oratorium w Bosconii w Piura, miała dużo szczęścia. Woda z rzeki, która zalała znaczą część miasta, nie dotarła do jej domu. Brak prądu i lejąca się do łóżka przez dach woda to jedyne szkody, jakie poniosła.
Mariela ma 15 lat. Od poniedziałku do piątku pracuje prawie 10 godzin dziennie na miejskim rynku, aby zarobić na czesne w szkole i móc kupić zeszyty. Ale robi coś jeszcze. Kilka razy w tygodniu udaje się do oddalonej o kilkanaście kilometrów miejscowości Catacaos, gdzie wiele osób z powodu powodzi zostało bez dachu nad głową. Wiezie im zrobione przez siebie kanapki, kupione za zarobione pieniądze wodę i papier toaletowy. „Ludzie są zdesperowani” – opowiada ze łzami w oczach. „Proszą przede wszystkim o wodę. Dzieci wyrywają mi chleb z rąk, są głodne… Ja dzięki Bogu mam gdzie mieszkać i co jeść, ale wiele osób zostało z niczym. Musimy im pomóc.”
Mariela jest jedną z wielu mieszkańców Piura, którzy mimo że mają niewiele, potrafią zjednoczyć się w obliczu tragedii i nieść pomoc poszkodowanym. Kto wie, ilu jeszcze bohaterów bez peleryn chodzi po ulicach Peru?
Salezjański Ośrodek Misyjny prowadzi PROJEKT 503 “POMOC OFIAROM POWODZI W PERU”, poprzez który można wesprzeć poszkodowanych.
Małgorzata Bożek
Salezjański Ośrodek Misyjny
info: larepublica.pe
opr. ac/ac