List s. Anny o tym, jak wygląda sytuacja na Kubie, po pojawieniu się koronawirusa
Od miesięcy brakuje mydła – list s. Anny o tym, jak wygląda sytuacja na Kubie, po pojawieniu się koronawirusa
Kuba to kraj ubogi i nieprzygotowany ekonomicznie na żadne problemy. Od trzech lat w aptekach brakuje podstawowych leków. Racje żywnościowe wydzielane na kartki i te, które można uzyskać za 20-30 dolarową pensję nie wystarczają dla żadnej rodziny nawet do końca tygodnia. Zapoczątkowany w zeszłym roku kryzys i konflikt w Wenezueli odbija się na naszej codzienności. Brak paliwa to wielkie ograniczenia w transporcie i zwiększenie cen na towary. Do tego sytuacja, którą widzimy tylko my, którzy tu mieszkamy: od 4 miesięcy nie ma mydła, proszku do prania i płynu do naczyń, a na wielu wioskach brakuje bieżącej wody. O tym w telewizji lub internecie nie będziecie słyszeć. Nagłaśniają, że ekipa lekarzy wyleciała do Włoch, do Brazylii i na pobliskie wyspy. Nagłaśnia się też, że przyjęliśmy pasażerów brytyjskiego statku z zakażonymi na pokładzie. To jedynie zagrywka, by utrzymać na zewnątrz twarz „najlepszych i zawsze solidarnych i perfekcyjnie przygotowanych”, bo tak nas nauczył Fidel.
Nikt nie wspomni, że za każdym takim gestem idą pieniądze dla Partii Komunistycznej. A jeśli wstrzymano ruch turystyczny, to my tu prędzej z głodu umrzemy. Kuba nie jest przygotowana na żadną taką katastrofę. Dopiero od 24 marca zamknięto szkoły, bo w internecie pojawiły się głosy krytyczne wielu rodziców, wymuszających na rządzie takie posuniecie. Jedyny system, który tu funkcjonuje to system represyjny. Już się mówi o karach nakładanych na dzieci na ulicy, za wyjście na ulicę, za brak maseczki ochronnej. Kary, mandaty, więzienia…. to jedyne czym się straszy ludzi.
Niestety nikt nie pyta, skąd rodzina ma wziąć materiał na uszycie sobie maseczek. Co robić w domu z dziećmi, gdy wiele rodzin nie ma nawet telewizora, a ogłoszono, że będą nadawane lekcje dla każdego poziomu na kanale edukacyjnym. I to rodzice są odpowiedzialni za odrobienie przez dzieci zadań. Ale większość rodzin na wioskach nie ma telewizora, internet w ogóle nie wchodzi w grę.
Wiadomości w telewizji poświęcają pół godziny dziennie na wychwalanie naszego systemu zdrowia i zapewnianiu, że nam nic nie grozi. Potem kolejne pół godziny na krytykę rządów Donalda Trumpa w USA. Zawsze zamykając temat, że tam nikt na nic nie jest przygotowany i od 60 lat przez embargo na Kubę to oni będą winni naszym problemom i jedynie Chiny są dla nas dobrodziejem, który wspomaga pomoc humanitarną.
Cóż trzeba myśleć pozytywnie. Jak nie ma turystów, to może w tym roku będziemy mogli jeść trochę ziemniaków i wołowiny, które nigdy do ludzi nie docierały, bo pierwsze mogą kupować to hotele.
A jeśli chodzi o Kościół kubański, trzeba pamiętać, że jesteśmy tu 1% całego społeczeństwa, więc nasz głos się nie liczy. 25 marca biskupi wystosowali list, prosząc, by zaprzestać katechez i spotkań, odprawiania publicznych Mszy Świętych. Kapłani mają odprawiać Eucharystię prywatnie, ale o podanych godzinach. Wtedy mają bić dzwony, które zaproszą do wspólnej modlitwy i łączności duchowej. My w Manguito dzwonimy w południe, by odmawiać różaniec. Jak dotąd uczestniczy w tym oprócz nas, trzech 3 salezjanów i 3-6 przypadkowych osób. O 15, dzwonimy dzwonem, by odmówić koronkę i litanię do Miłosierdzia Bożego. I wieczorem o 19 we wtorki i piątki jak kapłan przyjedzie odprawić Mszę Świętą.
(...) Ludzie przejęci brakiem leków i mydła pukają do naszych drzwi. (...)
s. Anna Łukasińska
Na Kubie brakuje wszystkiego. Półki na sklepach są puste. Nie ma jedzenia, mydła, środków czystości.
Mieszkańcy Kuby zmagają się z tym od dawna, a teraz muszą poradzić sobie jeszcze z epidemią koronawirusa.
Jednak najbardziej doskwiera im głód, bo przez brak turystów ich sytuacja stała się dramatyczna.
Opowiada o tym s. Anna Łukasińska.
Dołącz do akcji COVID19 – POMOC!
opr. ac/ac