Siostra Barbara wyjechała na misje, żeby pomagać. Nawet gdy zajmowała się finansami na placówce misyjnej, zawsze na pierwszym miejscu stawiała relacje z ludźmi.
Siostra Barbara wyjechała na misje, żeby pomagać. Nawet gdy zajmowała się finansami na placówce misyjnej, zawsze na pierwszym miejscu stawiała relacje z ludźmi. Każdy dzień chce przeżywać z ludźmi, bo tylko tak można poznać ich radości, problemy i zbliżyć się do nich. To zawsze ubogaca, bo relacje są dwustronne.
Niedawno do drzwi placówki misyjnej sióstr salezjanek zapukała kobieta. Mieszkała w Brazzaville w wynajmowanym pokoju, bo została wygnana przez rebeliantów z rodzinnej wioski. Prosiła o pomoc, w dłoni trzymała receptę. Lekarstwa dla jej dziecka, które było w szpitalu kosztowały 25 tysięcy franków środkowoafrykańskich CFA. Nie miała takiej sumy, szukała pomocy. Siostra Barbara wzięła potrzebną kwotę i pojechała z nią. Po drodze dowiedziała się, że dolegliwości są poważne i odradzała kobiecie zabranie dziecka do domu. Trafnie oceniła stan, bo z zawodu jest pielęgniarką.
Matka wykupiła potrzebne leki i otrzymała od siostry 5 tysięcy franków na jedzenie dla dziecka. Po kilku dniach przyjechała podziękować za pomoc. Okazało się, że dziecku potrzebna była transfuzja krwi, która kosztowała 7 tysięcy franków. Kobiecie brakowało 2 tysięcy. Dowiedzieli się o tym pracownicy szpitala i zorganizowali zbiórkę. Udało się. Mały pacjent otrzymał krew, ale spędził w szpitalu w sumie dwa tygodnie, za które trzeba było zapłacić 25 tysięcy franków.
Kobieta zostawiła w szpitalu dowód osobisty jako poręczenie. Siostra Barbara poradziła jej, żeby uzbierała 10 tysięcy i odebrała dowód, a resztę spłacała w ratach. W tym czasie sytuacja polityczna się ustabilizowała. Kobieta razem z dziećmi mogła wrócić w rodzinne strony. Ucieszyła się, bo w swojej wiosce mogła uprawiać rośliny i zapewnić swoim dzieciom spokojniejsze i bezpieczniejsze życie. Wyruszyła w drogę na pieszo. Najmłodsze dziecko niosła na rękach, dwoje szło obok niej. Dwa dni zajęła im droga do domu.
W Afryce ubóstwo materialne to nie jedyny problem, z jakim spotykają się misjonarze i misjonarki. Potrzeba przekazywania wiary i przygotowania do sakramentów jest bardzo duża. Szczególnie ważne jest dbanie o rozwój duchowy i wyjaśnianie tajemnic oraz prawd wiary od podstaw. Siostra Barbara wyjaśnia, że w Kongo i innych krajach afrykańskich największą trudnością jest brak odpowiedniego przygotowania do sakramentów.
Młodzież i dorośli przygotowują się do przyjęcia sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego (chrzest, sakrament pokuty i pojednania, bierzmowanie) w jednym czasie. Czasami bywa, że młodzież i dorośli są ochrzczeni w sobotę, a w niedzielę przystępują do Pierwszej Komunii. Brakuje czasu na wyjaśnianie, czym jest sakrament pokuty. Dlatego postanowiła organizować dla młodzieży nabożeństwa pierwszych sobót. Rozpoczynała z grupą 20 młodych osób, aktualnie jest ich ponad 100. W pierwszą sobotę miesiąca spotkania rozpoczynają się o godzinie 15.00. Młodzież przygotowuje scenkę na podstawie Biblii, a następnie jest czas modlitwy i Eucharystii. Spotkania kończą się około godziny 18.30 nim zapadnie zmrok, żeby młodzież bezpiecznie wróciła do swoich domów.
W 2015 roku s. Barbara postanowiła, że postara się zabrać młodzież do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży. Chciała pokazać młodym ludziom, z którymi pracuje, bogactwo Kościoła i wynagrodzić im ich zaangażowanie w codzienną pracę. W organizowaniu tego przyjazdu pomogła jej… choroba. Misjonarka poważnie zachorowała, rokowania były kiepskie. Na leczenie musiała wrócić do Polski. Między kolejnymi badaniami i wizytami u lekarza chodziła na spotkania i szukała pieniędzy dla swojej młodzieży w Afryce. Udało się! Zebrała potrzebna kwotę dla 23 osób. Jednak Siostra czekała na operacje. Nie wiedziała, czy będzie mogła brać udział w Światowych Dniach Młodzieży i czy wróci na misje. Wszystko zależało od wyników operacji i badań. Po raz kolejny się udało! Siostra Barbara wyzdrowiała. Wróciła do pracy na misjach.
Postawa s. Barbary, pełna pokory i zaufania, zdumiewa. Choroba nie złamała jej wiary. Na misjach pracuje z ubogimi ludźmi, opuszczoną i potrzebującą młodzieżą. Nie ucieka od cierpienia. Wie, że Bóg wykorzystuje jej siły i zdolności, aby pomagać tam konkretnym ludziom. Siostrę Barbarę warto poznać.
Magdalena Piórek, Salezjański Ośrodek Misyjny
opr. ac/ac