Idą w ciszy, by Go usłyszeć

Nieustanna Pielgrzymka Zawierzenia - jak zrodziła się jej idea? Czym charakteryzuje się to pielgrzymowanie?

Z s. M. Assumptą Capar, elżbietanką, organizatorką Nieustannej Pielgrzymki Zawierzenia, rozmawia .

Siostro, trwa drugi etap Nieustannej Pielgrzymki Zawierzenia (NPZ). Jak zrodziła się jej idea?

Do NPZ zostaliśmy zaproszeni przez Maryję, kończąc pielgrzymkę wokół granic Polski poprzedzającą „Różaniec do Granic”, który miał miejsce7 października 2017 r. NPZ rozpoczęła się 3 maja ubiegłego roku, w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Od maja do października pielgrzymi wyznaczyli stopami na polskiej ziemi znak krzyża. W tym roku piesze pielgrzymowanie wznowiliśmy 25 marca, w uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, w Kodniu, by w zmieniających się co tydzień grupach pątników wędrować wraz z Maryją - „Niewiastą Eucharystii” - wokół Polski. Trasa układa się w kształt hostii. Stałą intencją pielgrzymki jest nieustanne zawierzanie wdzięcznym sercem Matce Bożej naszej ojczyzny, polskich rodzin, nas samych i całego świata oraz modlitwa o pokój.

Czym charakteryzuje się pielgrzymowanie w ramach NPZ?

Ma ono charakter bardziej indywidualny. Nie da się w kilku słowach opowiedzieć o NPZ - klimat takich pielgrzymek można poczuć naprawdę dopiero wtedy, gdy wyruszy się indywidualnie bądź w małej grupie. Zaplanowane są jedynie tygodniowe etapy drogi, tzn. miejsce wyjścia i cel oraz czas, w którym powinno się go zrealizować. Wszystko inne - a więc m.in. postoje, noclegi, parafie, przez które się przejdzie, całość trasy - leży w gestii pielgrzyma podejmującego dany etap. Odcinki są bardzo różne. Jedne mają niespełna 100 km, inne trochę ponad 100, ale są i takie powyżej 130 km. Wszystko zależy też od tego, w jaki sposób trasę zaplanuje konkretny pielgrzym. Nie załatwiamy sobie noclegów. Nie mówimy: dzisiaj musimy dotrzeć do danego punktu czy pokonać tyle a tyle kilometrów. Matka Boża prowadzi. Czasami pomylą się nam drogi, człowiek idzie nie w tę stronę, co trzeba, a potem, gdy wraca, okazuje się, że ten trud z jakichś względów był potrzebny. Trudno byłoby iść w taki sposób w dużej grupie. My zdajemy się na Opatrzność Bożą.

Liczba idących osób zależy od tego, ile zgłosi się na dany etap. Czasem ktoś idzie sam, czasem we dwoje, ale były też grupy ośmioosobowe. Tak naprawdę każdy dzień jest inny. Wspólne jest to, że każdy pielgrzym podejmuje trud wędrówki, codziennie modli się, odmawiając cztery części Różańca, uczestniczy w Eucharystii i ofiaruje wszystko, co go spotyka, w intencjach NPZ. Nie ma ustalonego rytmu dnia, każdy wyznacza swój własny. Ważnym elementem tej drogi jest milczenie; cisza, w której mamy szansę usłyszeć Boga. Niektórzy nieustannie modlą się w ciszy, a są i tacy, którzy wspólnie odmawiają Różaniec, Koronkę, śpiewają Godzinki.

Proszę opisać dzień z życia pielgrzyma.

Odcinki w tych dniach pokonujmy we dwie: ja i s. Bernadetta, ale liczymy na to, że na kolejnych dołączą świeccy. Dzisiejszy odcinek (20 lipca), zakończony w Świętej Lipce, liczył 22 km i był bardzo spokojny. Wyszłyśmy z nastawieniem, że w drodze odpoczywamy - jesteśmy już bardzo mocno zmęczone i każdy gram w plecaku waży bardzo dużo. Do Świętej Lipki doszłyśmy mało ruchliwymi drogami. Rozważając słowo Boże, tak się zadumałyśmy, że minęłyśmy skrzyżowanie, gdzie trzeba było skręcić, i przeszłyśmy ok. 1,5 km dalej niż powinnyśmy. Szybko przeorganizowałyśmy sobie trasę. Wtedy znalazły nas dwie życzliwe starsze panie i zaprosiły na herbatę. Spotkanie upłynęło na wspaniałej rozmowę. To był piękny dzień - cały wypełniony modlitwą i dobrymi spotkaniami. Przedwczoraj - dla odmiany - w miejscowości, gdzie miałyśmy przenocować, nie było proboszcza, więc poszłyśmy 10 km dalej. Jak się okazało, baza noclegowa była tam bardzo słaba, a miejsca, które można by było wynająć - już zajęte. Znaleźli się ludzie, którzy zawieźli nas na pole namiotowe. Znalazł się też namiot dla nas.

Bóg czuwa...

...i robi to po coś. Może żebyśmy mogły spotkać się z tymi konkretnymi ludźmi. Widocznie to wszystko - pole namiotowe, na które dotarłyśmy, i poznani ludzie - było wpisane w plany Matki Bożej. Do końca nie możemy ocenić, jakie są owoce takich sytuacji, ale wierzymy, że nie ma przypadków.

Z jakimi reakcjami spotykają się pielgrzymi NPZ?

W zdecydowanej większości są odbierani pozytywnie. Ludzie są zainteresowani, często - widząc krzyż - proszą o modlitwę. Pytają też, w jakim celu idziemy. Czasami te proste pytania przeradzają się w długie rozmowy o miłosierdziu Bożym. Zdarza się, że rozmówcę zachęcają do sakramentu pokuty. Zdarza się, że ktoś, mijając nas, zdejmuje czapkę przed krzyżem, żegna się. Kubek wody podany bezinteresownie - to piękne doświadczenie ludzkiej życzliwości. Spotykamy się z nią często, choć różnie to wygląda w różnych regionach Polski. Bywa, że co chwilę ktoś nas pozdrawia, woła „Szczęść Boże” i pyta np. czy podwieźć. A zaraz później napotykamy niechętne spojrzenia. Zdarzyło się, że kierowca mijającego nas samochodu specjalnie podjechał tak blisko, że pobocza było za mało... Wczoraj zostawiłyśmy krzyż na chwilę pod sklepem. Ktoś go zabrał i wyrzucił w krzaki. Dobrze, że ktoś inny to widział i powiedział, gdzie go szukać…

Tych dobrych reakcji, pytań, zainteresowania, próśb o modlitwę jest zdecydowanie więcej. Mamy ze sobą dwa zeszyty. W jednym zapisujemy prośby i intencje, jakie ludzie nam powierzają. Każdy kolejny pielgrzym, który przyjmuje Matkę Bożą, modli się w tych intencjach. Razem z Matką Bożą możemy nieść także napotkanych ludzi. To jest piękne.

Czy w drodze, w zmęczeniu, przychodzą myśli o końcu pielgrzymki?

Nie, ponieważ samo zrodzenie się idei NPZ było związane z tym, żeby iść nieustannie. Co znaczy „nieustannie” - podyktuje Pan Bóg. Chcemy, by zawierzenie Matce Bożej, oddanie się Jej nie było aktem jednorazowym, ale ciągłym powtarzaniem, związanym też z podjęciem przez nas drogi i ofiarowaniem trudu pielgrzymowania. Doświadczamy w życiu bardzo mocno tego, że jak się zawierzy Maryi, to do Pana Jezusa jest naprawdę blisko i że zwycięstwa przychodzą przez Maryję. Wszystko w Bożych rękach! Jemu to oddajemy - w posłuszeństwie Kościołowi, ponieważ po zakończonym etapie prosimy biskupa miejsca o błogosławieństwo i pozwolenie na kolejny etap. Z taką prośbą zwracamy się też do naszych przełożonych zakonnych.

W jaki sposób możemy wesprzeć uczestników NPZ?

Podejmujemy drogę ze świadomością, że zły nie śpi, więc gorąco prosimy o modlitwę, towarzyszenie duchowe w tej pielgrzymce. Ze szczegółami uczestnictwa duchowego można zapoznać się poprzez stronę Nieustatnnej Pielgrzymki Zawierzenia, jak też poprzez facebookowy profil. Byłoby wspaniale, gdyby ktoś zechciał włączyć się także fizycznie, tj. przejść odcinek tygodniowy czy dołączyć choćby na jeden dzień do osoby, która przemierza konkretny etap. Bardzo budujące jest, kiedy ktoś idzie po swojej diecezji; owszem - jest to łatwiejsze, bo zna się teren, księży itd., ale nas cieszy ta odpowiedzialność za swój Kościół lokalny, gotowość zawierzenia Matce Bożej, przy współtrudzie pielgrzymowania, swojej diecezji, parafii, rodziny.

Tegoroczny etap rozpoczęty został w Kodniu, do którego NPZ dotrze też na przełomie sierpnia i września. W diecezji siedleckiej dużo pielgrzymujemy, także do Kodnia...

Dlatego kiedy w ubiegłym roku szłam po tych terenach, o nic nie trzeba się było martwić. Przez cały tydzień byłyśmy odprowadzane przez jedną, odbierane przez następną osobę, czując wsparcie duchowe i zainteresowanie, które jest dla nas bardzo ważne. Mamy wielu sympatyków, którzy śledzą poszczególne odcinki drogi, czytają wpisy na facebooku, modlą się za nas. Kiedy pewnego dnia w tym roku szliśmy w 30-stopniowym upale, zadzwoniła do mnie pani Joanna z Wisznic, podpowiadając, żeby dla ochłody pod kapelusze włożyć zerwane liście łopianu.

Co jest najtrudniejsze dla uczestników NPZ?

Dla niektórych to, że trzeba prosić o nocleg: poszukać, poprosić, ukorzyć się, a reakcje też są różne, więc czują lęk. Dla innych sama droga - fizyczny wysiłek.

A najpiękniejsze momenty?

Gdy widzimy owoce tego pielgrzymowania. Np. gdy ktoś opowiada, że dzięki spotkaniu, rozmowie, modlitwie przed ikoną Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej wyrwał się z sideł zła, wrócił na drogę życia sakramentalnego, przyjął chrzest, chociaż wcześniej nie było na to szans. Wiele próśb zostało wysłuchanych. Modlitwa, łzy, przemiana - widzimy to często. W tym roku bardzo podbudowały nas sytuacje, że na widok ikony tak wielu kapłanów, i to z różnych diecezji, mówiło, że to jest ta ikona, przy której wzrastało ich powołanie. Łzy kapłana widzącego pielgrzymujący obraz Matki Bożej Rokitniańskiej, zwłaszcza że w tym roku w NPZ w szczególny sposób otaczamy modlitwą księży, to wspaniałe doświadczenie.

Dziękuję za rozmowę. Niech Pan Bóg błogosławi w drodze!

Echo Katolickie 30/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama