Miłość, małżeństwo, rodzina. Młodzi dziadkowie

Zostajemy dziadkami, mamy wnuczkę... Jest to tak radosne, bo dzieci to jednak obowiązek, a wnuki sama przyjemność

Chciałbym wam opowiedzieć bardzo piękną historię o miłości. Słucha się tego jak bajki, ale ta różni się od innych, bo zdarzyła się naprawdę i nadal trwa...

Miłość, małżeństwo, rodzina. Młodzi dziadkowie

W międzyczasie zmienia się ustrój. Jest możliwość nawet, aby wyjechać do pracy za granicę i to za dużo większe pieniądze. Ewa ma zawód bardzo tam poszukiwany. Zaczęła się nawet uczyć angielskiego, ale mimo namowy jej koleżanki do wyjazdu na 3 miesiące, to się nie zgodziła. Wiedziała, że ja bym nie zniósł tak długiego rozstania. Mimo, że znamy się dwadzieścia lat, bardzo lubimy ze sobą przebywać. Stale podnoszę swoje kwalifikacje i musiałem pojechać do Warszawy na dwutygodniowy kurs. Jednak w czasie jego trwania trzy razy byłem w domu. O 16.00 kończyły się zajęcia, ja natychmiast w samochód, o 22 w domu. Rano o 4.00 z powrotem, jeszcze maleńki buziaczek dla mojej jeszcze śpiącej żony. Jednakże choćby dla tego buziaczka warto było te 700 km przejechać.

Nadal ciężko pracuję. Na wakacje żona wyjeżdża z dziećmi na camping (nad pobliskie jezioro). Ja wieczorami dojeżdżam do nich. Moja praca powoli przynosi efekty. Niestety, nie ma z nami już naszej babci, która jeszcze zdążyła nam powiedzieć, że z nami to były jej najlepsze lata, mogła pomagać wspaniale kochającej się rodzinie. Dzieci bardzo ją opłakiwały.

Po paru latach mogę zmienić samochód na trochę większy, a żona wreszcie może sobie coś lepszego kupić do ubrania. Wreszcie wybieramy się na wczasy, zimą do Karpacza, latem na Kaszuby i do Włoch.

Te trzy wyjazdy to więcej niż w poprzednich 18 latach. Nasza 16-letnia córka, cóż, taka kolej rzeczy, nie bardzo chce już z nami jeździć. Na te ostatnie wczasy musieliśmy ją zabrać trochę na siłę.

Firma rośnie, zatrudniam nawet parę osób. Domem w całości zajmuje się żona: dzieci, obiady, sprzątanie, zakupy. Oczywiście swoje sukcesy zawdzięczam również mojej kochanej żonie. Bez jej pracy w domu nie mógłbym się tak skupić na działalności zawodowej. Czasami próbuję jej to jakoś wynagrodzić. Raz kiedyś kupiłem w kwiaciarni duży bukiet kwiatów i kazałem posłać do jej pracy z karteczką „wielbiciel”. Jaka była sensacja w przychodni… Jej koleżanki, wietrząc jakiś romans, z ciekawością pytają - kto to ten wielbiciel. Jednak moja Ewa od razu wiedziała, że na takie wariackie pomysły stać tylko jej męża.

Jak każda poznanianka, moja Ewa to bardzo gospodarna żona, ale kiedy tłumaczę to mojej córce, ta zaraz „a ile ciuchów kupuje!”. No tak, ale przedtem przez kilkanaście lat nic nie kupowała. Teraz dopiero, będąc w kwiecie wieku, może pokazać jak pięknie wygląda dojrzała kobieta. Przy większych zakupach zawsze dzwoni do mnie, czy mamy tyle kasy i może sobie to kupić. Sprawia mi tym wielką radość, bo nigdy nie zdarzyło mi się jej odmówić.

Jesteśmy oboje bardzo pracowici, dobrze zorganizowani i zaradni. Podejmujemy decyzję o budowie domu pod Poznaniem. Dlaczego nie w swoim mieście? Dajemy w ten sposób większą szansę swoim dzieciom na zdobycie pracy. W czasie studiów nie będziemy musieli płacić za stancję. Wkrótce w naszym jeszcze niewykończonym domu zamieszkuje nasza córka, studentka UAM. Ania wkrótce zachodzi w ciążę, którą bardzo ciężko przechodzi. Jej waga spada do 36 kg. Odwiedzając ją w szpitalu, jej mama dwukrotnie płacze, a gdyby mogła, sama nosiłaby to dziecko. Na szczęście udaje nam się znaleźć w Poznaniu dobrego doktora, który ratuje naszą córkę. Jakby tych problemów było mało, wkrótce moja żona musi mieć już trzecią operację. Traci całą swoją kobiecość, a ja w czasie tej operacji cały czas modlę się w zimnym kościele św. Floriana na Jeżycach, aby tylko wszystko się dobrze skończyło. Znów Pan Bóg ma nas w swojej opiece, a w szpitalu odwiedza ją szczęśliwa córka z dużym brzuchem. A w trzecim dniu 2000 roku zostajemy dziadkami, mamy wnuczkę Julię. Jej babcia dopiero co skończyła 42 lata, a ja jestem tuż przed 45 rokiem życia. Jest to tak radosne, bo dzieci to jednak obowiązek, a wnuki sama przyjemność.

Wkrótce i nasz syn przenosi się do Poznania. Zostajemy sami w gniazdku, ponieważ mamy tu dobrą pracę, ale we wszystkie weekendy wyjeżdżamy do wybudowanego domu. Tam możemy cieszyć się naszą wnuczką.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama