Czy niedługo skończą się skandale pedofilskie? Tak, bo pedofile zamiast uwodzić, będą adoptować dzieci!
Pod koniec zeszłego roku serwisy agencyjne przyniosły dwie interesujące depesze - z Portugalii i z Belgii. Pierwsza mówiła o skandalu pedofilskim, druga o legalizacji adopcji przez pary homoseksualne.
29 grudnia ub.r. prokuratura w Lizbonie postawiła w stan oskarżenia dziesięć osób, którym zarzucono wykorzystywanie seksualne nieletnich z domu dziecka. Według prokuratora generalnego Portugalii Jose Souto Moury, pedofile mieli gwałcić dzieci, zmuszać je do stosunków homoseksualnych i do prostytucji. Największe poruszenie wywołał jednak fakt, że na ławie oskarżonych zasiądą osobistości ze świata polityki i kultury, znane w całym kraju. Wśród nich znajdują się m.in. poseł Partii Socjalistycznej Paulo Pedroso (w latach 2000-2001 minister pracy), były ambasador Portugalii w RPA Jorge Ritto, dwaj popularni prezenterzy telewizyjni -Carlos Cruz i Herman Jose, a także znani - adwokat, lekarz, archeolog i inni.
Korespondent portugalskiego Radia Renesans w Polsce, Nelson Rodrigo Pereira powiedział „Przewodnikowi", że oskarżeni znani byli w swoim środowisku i tolerowani jako geje. Nikt nie podejrzewał jednak, że są również pedofilami.
Ofiarami byli wychowankowie założonego w 1870 roku sierocińca o nazwie Casa Pia (Pobożny Dom). Proceder zorganizowali - były wicedyrektor domu dziecka Manuel Abrantes oraz kierowca z Casa Pia - Carlos Silvino. Co najmniej od dwudziestu lat dostarczali oni „świeży towar", czyli młodych chłopców wysoko postawionym pedofilom. Podczas śledztwa ustalono, że dzieci były gwałcone nocami w piwnicach sierocińca lub wywożone przez Silvino do specjalnie wynajętych domów. Jeden z wychowanków Casa Pia, dziś pracujący jako prawnik, Pedro Namora wspomina, że większość jego molestowanych kolegów z domu dziecka już nie żyje, ponieważ mieli problemy psychiczne i albo popełnili samobójstwo, albo przedawkowali narkotyki.
Prezydent Jorge Sampaio skomentował sprawę, nazywając ją „hańbą narodową".
Nikomu nie przyszło natomiast do głowy nazwać „hańbą narodową" tego, co stało się w Belgii. Tego samego dnia bowiem, kiedy prokuratura w Lizbonie wnosiła akt oskarżenia przeciwko pedofilom, w Brukseli największe ugrupowanie w belgijskim Parlamencie - Flamandzcy Liberałowie i Demokraci zaprezentowali projekt ustawy zezwalającej na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Przypomnijmy, że dokładnie rok temu - w styczniu 2003 - Belgia zalegali zowała związki jednopłciowe.
Komentując ową inicjatywę na łaniach „Rzeczpospolitej", Maciej Rybiński napisał, że po wejściu w życie wspomnianej ustawy „pedofile obojga orientacji, zamiast uganiać się po ogródkach jordanowskich za odpowiednio młodymi, świeżymi i niewinnymi partnerami do wspólnych zabaw kinder niespodziankami, wezmą sobie w majestacie prawa takich partnerów na wychowanie, kształtując ich na obraz i podobieństwo własne".
Rybiński pisze, że być może wskutek wprowadzenia nowej ustawy w Belgii ograniczona zostanie możliwość wybuchu afer pedofilskich, gdyż „część pedofilów, zamiast mordować dziecko, żeby nie naskarżyło, weźmie je na wychowanie".
Jeśli większość parlamentarzystów poprze wspomniany projekt ustawy, to Belgia stanie się czwartym na świecie krajem, który zezwoli parom jednopłciowym na adopcję dzieci. Do tej pory uczyniły to: Holandia, Szwecja i RPA. Bruksela będzie wówczas zmuszona do wypowiedzenia konwencji Rady Europy w sprawie adopcji z 1967 roku, gdyż nie zezwala ona na adopcje przez homoseksualistów.
Najbardziej liberalna ustawa przeforsowana została w ubiegłym roku w Szwecji, gdzie pederaści uzyskali prawo do adopcji dzieci także z zagranicy. Na razie konwencja Rady Europy z 1967 roku jest skuteczną zaporą, by dzieci z innych krajów Starego Kontynentu były adoptowane przez szwedzkich homoseksualistów. Ci ostatni raczej więc zwrócą się ku krajom Trzeciego Świata.
Trzeci Świat od dawna stanowi zresztą główny cel turystyki seksualnej. W ostatnich latach w tej dziedzinie niechlubną palmę pierwszeństwa z rąk Tajlandii przejęła... Kuba. Komunistyczny skansen pod przewodnictwem Fidela Castro stał się rajem dla pedofilów, którzy ściągają na „gorącą wyspę" z całego świata.
Reżim kubański, który dla przetrwania potrzebuje waluty, postawił ostatnio na rozwój usług seksualnych dla turystów. Środowiska kubańskich emigrantów na Florydzie alarmują, że Fidel Castro stał się największym alfonsem na świecie. Twierdzenie to nie jest bezpodstawne, skoro na ekskluzywne plaże, przeznaczone tylko dla zagranicznych turystów, żołnierze przywożą ciężarówki pełne młodocianych prostytutek. Zwykłe dziewczyny, które przyszły się poopalać i popływać, są natomiast stamtąd przeganiane przez policję. Państwo stara się zmonopolizować stręczycielstwo dziewcząt dla bogatych cudzoziemców.
Jednocześnie bez przeszkód rozwija się turystyka pedofilska i prostytucja dziecięca. Widok nadzianych Holendrów, Anglików czy Niemców, publicznie całujących w usta kilkuletnich chłopców kubańskich i kupujących im w sklepach walutowych lody, koszulki lub zegarki nie należy do rzadkości.
Rewolucja na Kubie wybuchła dlatego, że - jak głosili komuniści - reżim Batisty zamienił ten kraj w kasyno dla Amerykanów. Dziś dyktatura Castro zamieniła tę wyspę w dom publiczny dla pedofilów z całego świata.
opr. mg/mg