O dramacie zaginionych dzieci i ich rodziców
Rok po tym, jak w czasie wakacji z rodzicami zaginęła pięcioletnia Angielka Maddie McCann, jej los jest nadal nieznany. Nawet nie wiadomo, czy najbardziej poszukiwane dziecko świata jeszcze żyje. Jej przypadek, choć wyjątkowo nagłośniony, wcale nie jest wyjątkowy. Na świecie co roku znikają bez śladu setki tysięcy dzieci. 25 maja obchodzimy Dzień Dziecka Zaginionego.
Co roku w Polsce ginie 150-200 dzieci do siódmego roku życia, około tysiąca w wieku 7-13 lat i nawet kilka tysięcy starszych dzieci, do osiemnastego roku życia. W 99 proc. przypadków udaje się ustalić przyczynę zaginięcia, większość dzieci wraca do domu cała i zdrowa, ale, niestety, niektóre nie odnajdują się nigdy.
- Nie można wykluczyć, że część z tych nieodnalezionych mogła zostać uprowadzona przez pedofilów albo sprzedana do domów publicznych gdzieś w świecie. Taki los mógł spotkać również małą Maddie. Uprowadzić dziecko z Polski nie jest tak łatwo jak z państw jeszcze mniej od nas zamożnych, dlatego jesteśmy przede wszystkim krajem tranzytu dzieci ze Wschodu na Zachód, ale czasami także „stacją" docelową. Np. w ubiegłym roku policja wykryła, że w jednym z domów publicznych, na warszawskim Ursynowie, pracowała trzynastoletnia dziewczynka z Białorusi - mówi Agnieszka Kosowicz z Fundacji Polskie Forum Migracyjne. Jak się szacuje, po 1989 r. do seksbiznesu trafiło 75 tys. dzieci z Europy Wschodniej. Z analizy przeprowadzonej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wynika, że od stycznia 2005 r. do maja 2006 r. zidentyfikowano w Polsce 318 dzieci cudzoziemskich bez żadnej opieki. Są to głównie nastolatki, ale także dzieci kilkuletnie; pochodzące z Ukrainy, Wietnamu, Rumunii, Bułgarii, Czeczenii. Wiele z nich być może zostało uprowadzonych i ktoś je szuka, ale trudno to ustalić.
Jeśli dziecko porywa pedofil, to najczęściej przetrzymuje je gdzieś przez dość krótki czas, wykorzystuje seksualnie i pozostawia. Tak było w przypadku siedmioletniej dziewczynki z okolic Piły, która bawiła się na podwórku, gdy na rowerze podjechał młody mężczyzna i obiecał jej, że pokaże coś interesującego. Zaciekawione dziecko wywiózł do lasu i brutalnie zgwałcił. Mimo licznych obrażeń dziewczynka przeżyła. Zdarzają się jednak przypadki najtragiczniejsze, jak sprawa ośmioletniego Mateusza Domaradzkiego z Rybnika, który dwa lata temu, 6 lutego, wyszedł z domu na sanki i już nie wrócił. Szukała go policja, strażacy, psy tropiące, nawet jasnowidz i prywatny detektyw, wszystko na próżno. Jeszcze w tym samym miesiącu zatrzymano dwóch mężczyzn, którzy przyznali się, że zaczepili chłopca, pobili, zgwałcili i pozostawili na mrozie. Nie potrafili jednak podać miejsca zdarzenia i do dziś nie znaleziono ciała dziecka.
Dramat uprowadzonych dzieci może czasami rozgrywać się obok nas. Nikt z sąsiadów nie przypuszczał, że spokojny, jak się do niedawna wydawało, obywatel Austrii Josef Fritzl może przez 25 lat więzić i gwałcić własną córkę, oficjalnie uznaną za zaginioną. Belga Marca Dutroux jedenaście lat temu aresztowano za porwanie sześciu dziewczynek i zamordowanie czterech z nich. Wszystkie były więzione w piwnicach jego domów, przykute łańcuchami do ścian, bite, głodzone, gwałcone i zmuszane do udziału w filmach pornograficznych. Jeszcze więcej ofiar ma na swym koncie Francuz Michael Fourniret, oskarżony niedawno o gwałt i zabicie przynajmniej siedmiu nastolatek. Pomagała mu w tym żona, która wabiła dziewczynki do miejsca zbrodni. Zaginione dzieci to problem całego świata. W targanej konfliktami Afryce wiele dzieci porywanych jest i siłą wcielanych do wojska. W samej Ugandzie podczas wojny domowej los ten spotkał ok. 20 tys. dzieci, głównie chłopców, w wieku 10-14 lat, ale także młodszych. Dzieci porywa się z ich wiosek, szkół, odurza narkotykami, zmusza do zabijania, także wykorzystuje seksualnie. W krajach Trzeciego Świata zdarza się handel organami do przeszczepów. Dzieci są porywane i zabijane, bo ich serca, nerki czy wątroby to „towar" deficytowy. Proceder ten bywa odnotowywany przede wszystkim w Azji i Ameryce Południowej, choć także w Europie niczego nie można wykluczyć.
Wiele zaginionych dzieci może być ofiarą wypadków, np. drogowych. Kierowca, który śmiertelnie potrącił dziecko, nie chcąc ponieść kary, ukrywa zwłoki tak skutecznie, że sprawa nigdy nie wychodzi na jaw. W zaginięciach wcale nie muszą uczestniczyć osoby trzecie, dziecko może np. samo zgubić się i umrzeć w lesie albo przypadkowo wpaść do rzeki czy niezabezpieczonej studzienki ściekowej. Italią wstrząsnęło niedawno odnalezienie zwłok dwóch dawno zaginionych braci, w wieku gimnazjalnym. Spoczywały w głębokiej, nieczynnej studzience, nieopodal miejsca, w którym czasami się bawili. Policja nie wyklucza, że zostali tam wrzuceni przez ojca, z którym byli w konflikcie, jednak możliwe, że był to wypadek. Być może najpierw wpadł tylko jeden z braci, a drugi próbował go ratować. Chłopcy przeżyli upadek. Oględziny ciał wykazały, że starszy, który umarł pierwszy, był poważnie ranny w nogę. Młodszy zrobił mu nawet opatrunek z nogawki swoich spodni. Na pewno wołali o pomoc, ale nikt ich nie słyszał.
Młodsze dzieci giną głównie z powodu nieuwagi rodziców lub niewystarczającej opieki. Czasami wszystko może się odbyć w ciągu pół minuty, np. gdy zapatrzymy się na coś w czasie zakupów, dziecko może samo wyjść ze sklepu lub zostać przez kogoś wyprowadzone. Trzylatek bawiący się w przydomowym ogródku może, zaciekawiony czymś lub przywołany przez kogoś, nagle wyjść na ulicę. Często starsze dzieci opiekują się młodszymi, a w zabawie łatwo o nieuwagę. - Jeśli rodzice zaginionego dziecka szybko zawiadomią policję, straż pożarną, rodzinę, sąsiadów i wszyscy włączą się w poszukiwania, szanse na szybkie odnalezienie dziecka są bardzo duże - mówi Michał Czyżewski, zastępca prezesa Fundacji Itaka - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych.
W przypadku dzieci starszych główną przyczyną zaginięć jest ucieczka z domu. Rodzina zgłasza zwykle tylko tę pierwszą, góra drugą. Niestety, jeśli dziecko ucieka częściej, dla jego bliskich nierzadko staje się to normą i nawet nie starają się go szukać. - Powody ucieczki mogą być różne: chęć zwrócenia na siebie uwagi, ukaranie rodziców za niespełnienie jakiejś prośby, uniknięcie kary za przewinienie lub np. złe świadectwo albo też zwykła chęć przeżycia przygody. Niestety, zdarza się, że uciekają dzieci, którym w domu jest po prostu źle, są bite, molestowane seksualnie, niekochane, czują się samotne - mówi Michał Czyżewski.
- Na śmierć, nawet dziecka, jesteśmy jakoś kulturowo przygotowani, bo mamy świadomość, że każdy prędzej czy później umrze. Pociechę przynosi myśl, że dziecko już nie cierpi. Żałoba po dzieciach zaginionych jest zwykle bardziej bolesna, trwa o wiele dłużej, a bardzo często nigdy się nie kończy. Rodzice nieodnalezionych dzieci nie chcą ich opłakiwać, tylko wierzyć, że kiedyś do nich wrócą. Wielu nie przestaje ich nigdy szukać - mówi Michał Czyżewski. Niestety, im więcej czasu upłynęło od zaginięcia dziecka, tym mniejsze szanse na szczęśliwy finał poszukiwań. Jednak dopóki nie ma wiadomości o dziecku, każdy scenariusz zdarzeń jest możliwy. Bywa, że dzieci znajdują się nawet po latach. Tak było w przypadku Nataschy Kampusch, dziewczynki z Austrii, która porwana w wieku 10 lat była siedem lat więziona w odludnej willi pod Wiedniem przez niezrównoważonego psychicznie mężczyznę. Ostatecznie udało się jej uciec, znaleźć pomoc i wrócić do rodziców.
ITAKA poszukuje zaginionych, udziela wsparcia psychologicznego, porad prawnych i socjalnych ich rodzinom. Przeciwdziała zaginięciom poprzez programy profilaktyczne
www.nieuciekaj.pl
www.bezpiecznapraca.eu
www.lecz-depresje.pl.
Kontakt:
ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych
24h linia wsparcia - 0 801 -24-70-70 www.zaginieni.pl
tel. 022-654-70-70. fax: 022-654-79-73 skr. poczt. 127, 00-958 Warszawa 66
opr. mg/mg