Encyklika Humanae Vitae wydana w 1968 r. wywołała żywe reakcje i kontrowersje. 40 lat później widać jakie owoce przyniosła tym, którzy ją przyjęli, a jakie tym, którzy odrzucili
Zapewne starsi z nas pamiętają żywe reakcje, jakie wywołała na całym świecie, nie tylko tym laickim, ale również chrześcijańskim, ogłoszona 25 lipca 1968 r. encyklika papieża Pawła VI na temat zasad moralnych w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego, pt. Humanae vitae. Właśnie 25 lipca 2008 r. minęło czterdzieści lat od jej ukazania się. W związku z tym wydarzeniem, papież Benedykt XVI, na specjalnym Międzynarodowym Sympozjum Naukowym, pt. Kustosze i rzecznicy życia, zorganizowanym z tej okazji na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie, w dniach 9-10 maja 2008 r., potwierdził aktualność tej encykliki we współczesnym świecie.
Od samego początku, zanim jeszcze powstała, encyklika ta wywoływała kontrowersje, i to nie tylko w tzw. zlaicyzowanym świecie, ale już w gronie niektórych ekspertów oraz teologów, którzy mieli przygotować jej fachowe zaplecze. Wspomina o tym sam papież na początku swego dokumentu mówiąc, że w marcu 1963 r. jego poprzednik Jan XXIII powołał w tym celu specjalną Komisję złożoną z grona ekspertów, w łonie której „nie osiągnięto pełnej zgody, co do proponowanych zasad moralnych, szczególnie zaś dlatego, że przedłożono pewne środki i metody rozwiązania zagadnienia, niezgodne z moralną nauką o małżeństwie, głoszoną z niezmienną stanowczością przez Nauczycielski Urząd Kościoła” (HV 6).
Rzeczywiście, kiedy prześledzi się historię powstania encykliki Humanae Vitae, tę dalszą i tę bliższą, od początku widać jej trudną drogę. Powstawała dojrzewając na szerszym tle jako forma przeciwdziałania szerzącej się praktyce antykoncepcji zaaprobowanej oficjalnie przez Kościół Anglikański na specjalnej konferencji w Lambeth, w 1930 r., a później przez pozostałe wspólnoty protestanckie. W odpowiedzi na to, jeszcze w tym samym roku, papież Pius XII przedłożył encyklikę Casti connubi — pierwszy w historii Kościoła doktrynalny dokument poświęcony w całości małżeństwu, w której podkreślał, że „ktokolwiek użyje małżeństwa w ten sposób, by umyślnie udaremnić naturalną siłę rozrodczą, łamie prawo Boże oraz prawo naturalne i obciąża swoje sumienie ciężkim grzechem”. Jego następca, papież Pius XII, w swoim głośnym przemówieniu do położnych z 1951 r., jako jedyną moralnie dopuszczalną metodę regulacji poczęć zaakceptował naturalne korzystanie przez małżonków z okresów niepłodnych (tzw. naturalna regulacja poczęć).
W okresie reformy soborowej Kościoła (1962-1965) znów wróciła sprawa antykoncepcji, tym razem związana z pojawieniem się pigułki hormonalnej. Jan XXIII powołał wspomnianą już wyżej Komisję ekspertów teologicznych (1963), którą po jego śmierci papież Paweł VI uzupełnił o specjalistów z dziedziny biologii, medycyny, socjologii i demografii zapraszając również kilka małżeństw. Sobór ogólnie opowiedział się za naturalną regulacją poczęć w pożyciu małżeńskim, odwołując się do obiektywnych kryteriów wynikających z natury ludzkiej i jej czynów (Gaudium et spes, 51). Nie precyzował jednak, o jakie obiektywne kryteria tu chodziło. W przypisie tylko zaznaczono, że papież sam zajmie się szczegółowo kwestią regulacji poczęć. Późniejsza encyklika Humanae vitae miała być właśnie odpowiedzią Stolicy Apostolskiej na tę kwestię.
W rzeczywistości był to jednak wybieg papieża, który nie chciał dopuścić do zablokowania prac Soboru w tej materii, bowiem sprawa dopuszczalności antykoncepcji w pożyciu małżeńskim zaczęła dzielić członków specjalnego gremium hierarchów Kościoła, mających ocenić prace wyżej wspomnianej Komisji. Okazuje się, że z szesnastu wyznaczonych biskupów większość, bo aż dziewięciu, głosowało za antykoncepcją nie widząc w niej zła moralnego, a trzech wstrzymało się od głosu. Przedstawiono przy tym tzw. raport większości podpisany przez dziewiętnastu teologów, członków Komisji, który w nowym duchu uzasadniał potrzebę wprowadzenia do moralnej Kościoła stosowania antykoncepcji.
Wśród przeciwników antykoncepcji, obok kurialistów rzymskich znalazł się nieobecny na tych obradach z racji politycznych, kard. Karol Wojtyła. Wkład tego ostatniego w przygotowanie encykliki Humanae vitae był ogromny, jeśli nie zasadniczy. Po latach, członek specjalnej komisji założonej przez kard. Wojtyłę w Krakowie przygotowującej wtedy materiały pod encyklikę, ks. Andrzej Bardecki, miał powiedzieć, że 60% tych materiałów znalazło się później w samej encyklice. Dokument Pawła VI został starannie przygotowany i wyłożony jako oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego w sprawie moralnego sposobu przekazywania życia ludzkiego.
W myśl dokumentu papieskiego, moralne przekazywanie życia odbywa się jedynie w ramach miłości małżeńskiej, która jest odbiciem porządku miłości Boga. „Małżonkowie poprzez wzajemne oddanie się sobie, im tylko właściwe i wyłączne, dążą do takiej wspólnoty osób, aby doskonaląc się w niej wzajemnie, współpracować równocześnie z Bogiem w wydawaniu na świat potomstwa i wychowaniu nowych ludzi” (HV 8). Miłość ta jest integralna, obejmująca zarówno sferę zmysłową, jaki i duchową; pełna w charakterze szczerej przyjaźni wystrzegającej się egoizmu; wierna i wyłączna aż do końca życia; możliwa z pomocą łaski Bożej; wreszcie płodna, tzn. zmierza ku swemu przedłużeniu i wzbudzeniu nowego potomstwa (HV 9).
Z tak pojętą miłością wiąże się kwestia odpowiedzialnego rodzicielstwa, która wymaga ze strony małżonków należytego poznania i poszanowania właściwych im biologicznych funkcji rozrodczych, opanowania popędów i namiętności przez rozum i wolę, rozeznanie warunków środowiskowych pozwalających im roztropnie i wielkodusznie przyjąć potomstwo lub z ważnych powodów go unikać (HV 10).
Wyrazem miłości małżeńskiej jest akt seksualny moralnie „uczciwy i godny” nawet wtedy, „gdyby przewidywano, że z przyczyn zupełnie niezależnych od woli małżonków będzie (on) niepłodny, ponieważ nie traci on swojego przeznaczenia do wyrażania i umacniania zespolenia małżonków”. Wiadomo zresztą z doświadczenia, że nie każde zbliżenie małżeńskie prowadzi do prokreacji, bowiem istnieją naturalne przerwy pomiędzy kolejnymi poczęciami, tzw. okresy niepłodne. Biorąc to pod uwagę, Kościół naucza więc, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego, nawet wtedy, kiedy wiadomo, że w danym momencie jest niepłodny, ponieważ występuje w okresie niepłodnym (HV 11.16).
To jest to, co Kościół nazywa „naturalną regulacją poczęć”, biorąc pod uwagę odpowiedzialne rodzicielstwo małżonków w planowaniu potomstwa lub jego unikania. W takim stanowisku jest zachowany podstawowy naturalny rys aktu małżeńskiego: jego jedność i rodzicielstwo jako wyraz wzajemnej i prawdziwej miłości małżonków. Ktoś, więc, kto stosuje akty seksualne pozbawiając ich tego własciwego znaczenia i celowości, działa wbrew naturze i ich głębokiemu zespoleniu, dlatego sprzeciwa się woli Boga (HV 12-13). Wszystkie zatem inne sposoby zapobiegania poczęciu są niemoralne: przerywanie ciąży, obezpłodnienie, antykoncepcja w jej różnych formach (HV 14-15).
W dalszej część papież pokazuje niebezpieczne następstwa stosowania antykoncepcji: łatwa droga do niewierności małżeńskiej, ogólny upadek obyczajów i przyzwolenie paρstwowe, które je usprawiedliwia (HV 17). W końcu podaje wskazania duszpasterskie dla wszystkich grup społecznych w celu promowania wyłożonego tu stanowiska Kościoła (HV 19-31).
Papież zdawał sobie sprawę, że encyklika nie wywoła zadowolenia i napotka na sprzeciw tzw. świata (HV 18), tym bardziej, że nie znalazła zrozumienia wśród niektórych hierarchów Kościoła, kiedy powstawała. I tak się też stało. Po latach można zauważyć, jak prorocze były słowa Pawła VI przestrzegające przed moralnym zepsuciem społeczeństwa, który obserwujemy na co dzień. Dlatego, po czterdziestu latach Kościół nie zmienia swej postawy. Papież Benedykt XVI na wspomnianym już Sympozjum zaznaczył, że Humanae vitae nie jest łatwe, pozostaje jednak „zgodne z podstawową strukturą, przez którą życie było zawsze przekazywane od stworzenia świata, z poszanowaniem natury i zgodnie z jej wymogami”.
opr. mg/mg