Rola rodziny i szkoły w trosce o powołania

O pedagogice powołań

Pierwszym i najważniejszym miejscem troski o powołanych jest rodzina. To właśnie od rodziny w największym stopniu zależy postawa dzieci i młodzieży wobec Boga i ludzi, wobec życia i samego siebie. Podstawowym zadaniem rodziny jest wprowadzanie dzieci i młodzieży w więzi tej miłości, której uczy nas Bóg. Nie jest to miłość jedynie emocjonalna czy szukająca dobrego nastroju. Jest to miłość realistyczna, oparta na jasnej prawdzie o człowieku, o jego naturze, ograniczeniach, aspiracjach i powołaniu. W swym realizmie jest to miłość ofiarna i wymagająca, dzięki której młodzi mają szansę, by przezwyciężyć egoizm oraz nauczyć się kochać Boga nade wszystko a człowieka aż tak bardzo, jak Chrystus nas pierwszy ukochał. Zadaniem rodziny jest więc wprowadzanie młodych w świat prawdy i miłości, czyli w świat prawdziwej miłości.

Poprzez wprowadzanie w świat miłości rodzice umożliwiają młodym odkrycie, że miłość do Boga i do człowieka jest nierozerwalna oraz że uczciwe, dojrzałe pokochanie innych jest najpewniejszym potwierdzeniem pokochania samego siebie. To właśnie w rodzinie młodzi powinni odkryć, że KAŻDY z nich jest powołany do miłości wiernej i nieodwołalnej, niezależnie od tego czy będzie to powołanie do jakiejś formy życia świeckiego czy też duchownego. Rodziny, w których młodzi doświadczają, że są kochani Bożą miłością i w których uczą się takiej miłości, stają się urodzajną glebą powołań do miłości wiernej i nieodwołalnej, niezależnie od tego, czy będą ją wypełniać w małżeństwie, kapłaństwie czy życiu zakonnym. Jakże znaczące są w tym względzie słowa, które Ojciec Święty Jan XXIII wypowiedział do ludzi świeckich w czasie jednej z audiencji: "dajcie mi święte rodziny a ja wam dam świętych kapłanów."

Pozytywną rolę w odkrywaniu i realizacji powołania wychowanków do życia w miłości i prawdzie może odegrać także szkoła. Nie chodzi tu wyłącznie o szkoły katolickie lecz o wszystkie szkoły, w których wychowawcy w odpowiedzialny sposób podejmują swoje zadania. Szkoła wywiera silne piętno na każdym wychowanku. Uczy go patrzenia na świat oraz wprowadza w określony typ relacji międzyludzkich i więzi społecznych. Głównym zadaniem szkoły jest pomaganie wychowankom, by zrozumieli rzeczywistość, która ich otacza a także by zrozumieli samych siebie.

Współczesna szkoła coraz ciekawiej i wszechstronniej wprowadza uczniów w tajniki rzeczywistości zewnętrznej. Napotyka jednak na coraz poważniejsze trudności w tym, co jest najważniejsze: w udzielaniu wychowankom skutecznej pomocy, aby nauczyli się obserwować własne życie i postępowanie oraz by zrozumieli samych siebie. Co więcej, ulegając modnym także w pedagogice prądom laickiego humanizmu, który zakłada, że nie ma obiektywnych prawd o człowieku, że wszystko jest subiektywne i że samorealizacja polega na spontanicznym kierowaniu się ciałem i emocjami, coraz częściej szkoła staje się miejscem pomieszania pojęć i promowania iluzji o istnieniu łatwego szczęścia, opartego na subiektywizmie i doraźnej przyjemności.

W konsekwencji w wielu polskich szkołach mamy obecnie do czynienia ze schizofrenicznym podejściem do rzeczywistości. Z jednej strony szkoły nadal wymagają od uczniów logicznego i precyzyjnego myślenia o świecie zewnętrznym a z drugiej strony sugerują młodym, że w ich własnym życiu nie obowiązują żadne obiektywne prawdy, zasady moralne czy normy społeczne, że w odniesieniu do ludzkiego życia - ale nie na przykład w odniesieniu do matematyki czy chemii! - zasadnym jest argument typu "a ja uważam, że...". Niektórzy wychowawcy sugerują młodym, iż za najwyższą wartość należy uznać tolerowanie wszelkich form postępowania oraz kierowanie się tym, co robi większość. Wychowankowi tego typu szkoły trudno będzie nie tylko odkryć i zrealizować własne powołanie lecz także obserwować życie, wyciągać logiczne wnioski z błędów własnych i innych ludzi a także stawiać najważniejsze pytania o tajemnicę człowieka oraz o sens jego życia.

Zadaniem odpowiedzialnej szkoły jest wprowadzanie wychowanków w świat kultury, w której jest miejsce na pogłębione rozumienie wszystkich wymiarów tajemnicy człowieka: nie tylko jego cielesności, emocjonalności czy zdolności do myślenia lecz także jego zdolności do wartościowania moralnego, do świadomego podejmowania decyzji, do rozwoju duchowego i religijnego. Wypełniając uczciwie i obiektywnie te zadania, szkoła staje się miejscem promowania życia opartego na prawdzie i odpowiedzialności a przez to spełnia ważne zadanie w trosce o powołanych.

Warto przyjrzeć się bliżej pedagogice powołań, czyli szczegółowym zadaniom, jakie powinni podjąć wychowawcy, by ułatwiać młodym odkrycie i realizację ich powołania. Najdoskonalszym wzorem pedagogiki powołaniowej jest oczywiście sam Chrystus. Ten, który w jedności z Ojcem rzuca ziarno Słowa i wychowuje swoich uczniów i który z Duchem Świętym towarzyszy powołanym na drodze do świętości. Podobnie każdy, kto pracuje w duszpasterstwie powołań, powinien być najpierw siewcą Słowa Bożego a następnie osobą towarzyszącą młodym w ich poszukiwaniu prawdy o samych sobie. Powinien być też wychowawcą, który uczy wsłuchiwania się w głos powołującego Boga i który kształtuje u młodych postawy i sposoby myślenia zgodne z Ewangelią.

Punktem wyjścia w duszpasterstwie powołań jest sianie Słowa Bożego w sercach dzieci i młodzieży. W ten sposób wychowawcy stają się pośrednikami między powołującym Bogiem a człowiekiem powołanym. Przypowieść o siewcy (por. Mt 13, 3-8) ukazuje fakt, że powołanie jest rezultatem dialogu między Bogiem a osobą ludzką. Inicjatorem dialogu jest Bóg, który powołuje człowieka „stosownie do własnego postanowienia i łaski” (2 Tym 1,9). W dokumencie Końcowym Kongresu Powołań (Rzym, 5-10 maja 1997) czytamy: „Wolność Boga spotyka się z wolnością człowieka w tajemniczym i fascynującym dialogu, składającym się ze słów, z milczenia, z przesłań i działań, ze spojrzeń i gestów. Wolność, która jest doskonała w Bogu i niedoskonała w człowieku. Powołanie zatem jest całkowicie działaniem Boga, lecz także prawdziwym działaniem człowieka. Jest pracą i penetracją Boga w sercu wolności ludzkiej, ale także trudem i walką człowieka, by być wolnym na przyjęcie daru. Kto staje obok brata na drodze rozeznania powołaniowego, wchodzi w tajemnicę wolności i wie, że może udzielić swojej pomocy jedynie wówczas, gdy uszanuje taką tajemnicę, nawet jeśli musiałoby to oznaczać przynajmniej pozornie słabszy rezultat, podobnie jak w przypadku siewcy z Ewangelii” (s. 85-6). Podstawowym zadaniem wychowawców jest zatem cierpliwe i odważne sianie dobrego nasienia Ewangelii w sercu każdego z młodych a jednocześnie szanowanie ich wolności oraz ich osobistego sposobu odkrywania obecności Boga i Jego planów.

Głoszenie Słowa Bożego i przyprowadzanie młodych do Chrystusa jest pierwszym krokiem, dzięki któremu rodzice, osoby duchowne i inni wychowawcy ułatwiają młodym wejście w dialog powołaniowy z Bogiem. Następnym zadaniem wychowawców jest towarzyszenie młodym w ich osobistym spotkaniu z Bogiem i Jego planami wobec poszczególnych dziewcząt i chłopców. Nie jest to zdanie łatwe, gdyż wielu młodych sprawia wrażenie, że są smutni, zniechęceni i niepewni samych siebie, że zagubili ochotę na szukanie własnego powołania, Niektórzy wydają się nawet być zupełnie obojętnymi na swój własny los i na przyszłość. Rolą wychowawców jest stanąć obok tych młodych, stać się przyjacielem, który towarzyszy im w drodze, który przyłącza się do nich i tłumaczy im tajemnicę Boga i człowieka. Trzeba naśladować Chrystusa, który przyłączył się do rozczarowanych i zalęknionych uczniów z Emaus, przywracając im nadzieję i pomagając im zrozumieć sens wydarzeń paschalnych. Towarzyszenie powołaniowe to pełnienie roli starszego brata czy siostry w wierze, to towarzyszenie młodym jako ktoś, kto zna drogę, głos i kroki Boga, pomagając dziewczętom i chłopcom rozpoznać Chrystusa, który powołuje a także rozpoznać drogę, którą należy iść, by dojść do Niego i Jemu odpowiedzieć.

„Tak, jak dwóch uczniów z Emaus, lub jak Samuel podczas nocy, nasi młodzi często nie mają oczu, by widzieć i uszu, by słyszeć Tego, który kroczy obok każdego i z wytrwałością oraz delikatnością wymawia ich imię. Zadaniem osób towarzyszących jest pomóc w rozpoznaniu pochodzenia tajemniczego głosu na podobieństwo Jana Chrzciciela, który nie mówi o sobie, lecz głosi Innego, już obecnego. Posługa towarzyszenia powołaniom jest posługą pokorną, tą pokorą pogodną i inteligentną, która rodzi się z wolności w Duchu i wyraża się w odwadze słuchania, kochania i dialogu” (Dokument Końcowy Kongresu Powołań w Rzymie, s. 89-90). Osoba towarzysząca nie musi narzucać swoich pytań lecz potrafi wyjść od pytań i trudności młodego człowieka, od jego pozornej samowystarczalności, od jego głębokiego choć czasem nieuświadomionego pragnienia autentyzmu i szlachetnej przyszłości. Warto jest spędzać czas z młodymi. Warto towarzyszyć im wszędzie tam, gdzie się znajdują, pracują, bawią. Warto wsłuchiwać się w ich przeżycia, przekonania i aspiracje. Warto odpowiadać słowem Bożym i własną postawą ewangeliczną na pytania i wątpliwości, które przeżywają młodzi.

„Po siewie, na drodze towarzyszenia chodzi o wychowanie młodego człowieka. Wychowywać w znaczeniu etymologicznym tego słowa, to jakby wydobywać na zewnątrz (e-ducere) z niego jego prawdę, to, co ma w sercu, także to, czego nie wie i nie zna o sobie: słabości i aspiracje, by wspomóc jego wolność odpowiedzi powołaniowej. Ilu młodych nie przyjęło wezwania powołaniowego nie dlatego, że byli nieszlachetni i obojętni lecz po prostu dlatego, że nie udzielono im pomocy w poznaniu samych siebie, w odkryciu ambiwalentnych i pogańskich korzeni niektórych schematów myślowych i uczuciowych, w wyzwoleniu się ze swoich lęków i działań obronnych, świadomych i nieświadomych wobec samego powołania.”(tamże, s. 93). Wychowywać w aspekcie powołaniowym to pomagać, by młodzi poznali i zrozumieli samych siebie takimi, jakimi są obecnie i by stawali się takimi, jakimi pragnie ich widzieć Bóg. Wychowywać to pomagać, by młodzi odkryli i zrozumieli, że podstawa ich egzystencji oraz ich przyszłości jest poza nimi: w Bogu, który troszczy się o wszystkich jak najlepszy ojciec i jak kochająca matka. Wychowywać to pomagać, by młodzi potrafili odczytywać sens ich życia oraz rozpoznawać znaki czasu, poprzez które Bóg przemawia do nich oraz objawia swoje plany wobec każdego z nich.

Wychowywać to także uczyć młodych modlitwy, modlitwy błagalnej i modlitwy wdzięczności, bo to właśnie modlitwa jest najważniejszym miejscem rozpoznania powołania. Uczniowie z Emaus wypowiadają jedną z najpiękniejszych próśb ludzkiego serca: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił” (Łk 24, 29). Jest to błaganie kogoś, kto ma świadomość, że bez Chrystusa w życiu zapada noc, że bez Jego słowa pojawia się ciemność niezrozumienia, że bez Jezusa człowiek nie rozumie własnej tajemnicy, może skrzywdzić samego siebie i zagubić się na drogach tego świata. Bez Chrystusa życie ludzkie wydaje się nie posiadać żadnego sensu i a młodzi mogą stać się ludźmi bez powołania. Prośba uczniów z Emaus wyraża błaganie kogoś, kto być może nie odkrył jeszcze własnej drogi, lecz kto już czuje, że trwając przy Chrystusie, zrozumie samego siebie i odkryje własne powołanie. Modlitwa jest naturalną drogą i miejscem poszukiwania powołania. Potrzebni są zatem wychowawcy powołaniowi, którzy się modlą, którzy uczą młodych modlitwy i którzy wychowują do modlitwy, zwłaszcza do modlitwy uwielbienia, błagania i wdzięczności.

Gdy wychowawca pomoże swoim wychowankom spotkać się z Chrystusem, gdy pomoże im modlić się i wejść z Nim w dialog powołaniowy, wtedy staje przed jeszcze jednym, najważniejszym i chyba najtrudniejszym zadaniem. Tym zadaniem jest pomaganie młodym, by pozwolili się formować na wzór Chrystusa, by podstawową formą ich życia stało się naśladowanie Jego słów i czynów. Innymi słowy chodzi o to, by wychowawcy powołaniowi pomagali młodym w rozpoznaniu i zrozumieniu tajemnicy Chrystusa. A to rozpoznanie i zrozumienie dokonuje się najpełniej „przy łamaniu chleba” i dlatego towarzyszenie powołaniowe osiąga swą największą skuteczność wtedy, gdy wychowawcy wprowadzają młodych w życie eucharystią. Rozpoznając w eucharystii Chrystusa oraz Jego drogę ofiarnej miłości, młodzi mają szansę odkryć, że także oni zostali obdarowani życiem po to, aby w Chrystusie stawać się bezinteresownym darem dla innych. Konsekwencje powołaniowe takiego odkrycia są oczywiste. Skoro na początku egzystencji każdego człowieka jest dar - dar miłości ze strony Boga i dar miłości ze strony ludzi, począwszy od miłości rodziców - to życie ludzkie ma określoną logikę: jeżeli jest darem otrzymanym, to stanie się w pełni sobą tylko wtedy, gdy zrealizuje się w perspektywie daru, w perspektywie bezinteresownego bycia dla innych.

Człowiek może być szczęśliwy pod warunkiem uszanowania swojej natury, czyli dokonania wyboru drogi życia według logiki daru. „Całe duszpasterstwo powołaniowe jest zbudowane na tej podstawowej katechezie sensu życia. Jeżeli zaistnieje ta prawda antropologiczna, wtedy można przedstawić jakąkolwiek propozycję powołaniową. Także powołanie do kapłaństwa służebnego lub konsekracji zakonnej czy świeckiej, z całym jej bagażem tajemnicy i umartwienia, staje się pełną realizacją człowieczeństwa i darem. Odkrycie otrzymanego daru życia i miłości powinno wyzwolić w młodym człowieku ideę ofiary z samego siebie jako nieuniknionej konsekwencji, jako aktu wolnego, ponieważ zdeterminowanego przez miłość. Staje się wtedy możliwe także wymaganie wyborów równie silnych i radykalnych, jak powołanie do specjalnej konsekracji, kapłaństwa czy życia konsekrowanego. Dlatego propozycja Boga, jakkolwiek może wydawać się trudna i szczególna (i jest nią rzeczywiście), staje się także nieoczekiwaną promocją prawdziwych aspiracji ludzkich i gwarancją największego szczęścia. Szczęścia pełnego wdzięczności, opiewanego przez Maryję w Magnificat” (Dokument Końcowy Kongresu Powołań w Rzymie, s. 98-99).

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama