O duszpasterstwie osób, które idą do Boga krętymi drogami
Na ten ślub cieszyłem się szczególnie. Pannę młodą, Kamilę, znałem od wielu lat, bo wychowywała się w Domu Dziecka. Rodziców nie miała. Na homilię ślubną zabrałem złote serce. Kiedyś przyniosła je była parafianka, jako dar dla Matki Bożej. Zostało zrobione z dwóch obrączek. Z obrączki tej kobiety i z obrączki nieżyjącego już męża. Gdy to wotum otrzymywałem, usłyszałem od wdowy: Bo wie ksiądz, ja 40 lat przeżyłam w tym małżeństwie i byłam bardzo szczęśliwa. Wszystko to wspomniałem na ślubie Kamili... pokazałem owo złote serce... i również swoje serce włożyłem w tę homilię. Po wszystkim z siostrami wychowawczyniami udałem się na wesele. Po kilku dniach otrzymałem telefon od Kamili z zapytaniem, czy jej szef może do mnie przyjechać, bo tak mu się ten ślub podobał, że... też chce tak samo. Oczywiście wyraziłem zgodę. Spotkaliśmy się. Paweł i Joanna przeszło 20 lat żyli w związku niesakramentalnym. Mają troje dzieci. Zapragnęli ślubu kościelnego. Obiecałem pomóc. Pewnej soboty rozpoczęliśmy nasze katechetyczne spotkania, które trwały... półtora roku. Był czas, że nie spotykaliśmy się aż trzy miesiące. Wiele trudu, wysiłku serca i ducha musieli włożyć w przygotowanie Joanna i Paweł. Wreszcie nadszedł ten dzień. Po dwudziestu latach, otoczeni swoimi dorosłymi dziećmi, swoją babcią liczącą sto lat i bliskimi, powiedzieli sobie wzajemnie: „nie opuszczę cię aż do śmierci”. Ileż w ostatnią sobotę kwietnia było radości w niebie, w sercu nowożeńców, w stuletniej babci i... piszącego te słowa.
Maj jest miesiącem, w którym dzieci klas drugich powszechnie przystępują do Pierwszej Komunii Świętej i... powszechnie w kościołach nie błogosławi się małżeństw. W dużych miastach dość często, na wsiach o wiele rzadziej my, kapłani, błogosławimy tych, którzy do Boga wracają z dalekiej podróży... Dla nas, kapłanów, wszyscy wierni powinni być tacy sami. Niestety, nie zawsze się nam udaje dla wszystkich mieć złote serce... Zastanawiam się, czy gdybym w homilię i Mszę ślubną Kamili i jej męża włożył tylko ćwiartkę swojego serca, czy błogosławiłbym małżeństwo Joanny i Pawła? Chyba nie...
Kieruję więc gorący apel do braci kapłanów. W tych czasach coraz częściej spotykamy ludzi, dla których droga do Boga wiedzie krętymi i trudnymi ścieżkami. Szczególnie na Mszach pierwszokomunijnych i ślubnych mamy w kościele gości, dla których Pan Bóg jest bardzo ważny, ale daleki... To od nas zależy, czy w odprawianie Mszy i głoszoną homilię włożymy swoje serce. Choćby ono było tylko z blachy będzie poruszać serca tych, dla których Pan Bóg jest bardziej daleki niż bliski. My, kapłani, jesteśmy tylko bożymi narzędziami, jednak nasz Mistrz i Pan tymi narzędziami może dokonywać wielkich cudów. Dokładnie za miesiąc będę przeżywał rocznicę święceń kapłańskich. Po raz kolejny podziękuję Bogu za wszystko i z bojaźnią po raz kolejny będę czytał jego zapewnienie: „Kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi, mną gardzi”. (Łk 10, 16) Można mieć serce z blachy, ale trzeba je wkładać we wszystko...
opr. mg/mg