Nie zdajemy sobie sprawy, jak dalece media wpływają na naszą świadomość. Nie jesteśmy w stanie całkowicie się od nich odciąć, ale dla własnego dobrostanu psychicznego i duchowego powinniśmy mocno zastanowić się nad tym, jak podchodzić do nich krytycznie
Nie wymyśliłem tej tezy sam. Zaczerpnąłem ją z eseju angielskiego publicysty Paula Kingsnortha, opublikowanego w sierpniowym wydaniu „Wszystko, co najważniejsze”. Tekst ukazał się pod prowokującym tytułem: „Nie macie wrażenia, że żyjemy na krawędzi?”. Autorowi chodzi o sytuację, w której niebawem wydarzy się coś nieodwracalnego. Analizuje procesy, które dokonują się w zachodniej cywilizacji od trzech wieków i zbliżają się właśnie do jakiegoś apogeum.
Kingsnorth zauważa, że – począwszy od oświecenia – postępuje zastępowanie religii nauką oraz wypieranie transcendencji (tego, co przekracza człowieka i widzialny świat) immanencją (tym, co zamyka się w doczesnym świecie). Nawet religia i teologia, które z natury mają zajmować się transcendencją, a w szczególności Bogiem, zaczęły zajmować się tym, co immanentne (światem, ekologią, zdrowym stylem życia itd.). Odcięcie od transcendencji zmotywowało ludzi do dowolnego przekształcania człowieka i urządzania świata po swojemu, jakby w kontrze do posłannictwa Chrystusa. Świat, dążący do zagwarantowania sobie sprawiedliwości, miłości i bezpieczeństwa na własną rękę, stał się przez to – jak pisze przywoływany w eseju David Cayley: „poczwarą Nowego Testamentu”. Od trzech wieków doświadcza on przeróżnych rewolucji, począwszy od Wielkiej Rewolucji Francuskiej, przez rewolucję marksistowską i rewolucję seksualną. Na tym jednak nie koniec, ponieważ siły, które działają w imię „postępu”, z natury się nie zatrzymują.
Aktualna rewolucja, nazwana rewolucją nowoczesności, przekształca człowieka, społeczeństwo i świat o wiele głębiej, niż czyniła to rewolucja marksistowska. Dokonuje ona nie tylko wypaczenia, ale wręcz odwrócenia rzeczywistości (Bronisław Wildstein mówi o świecie na opak). Jak opisuje Kingsnorth: „Dobro jest złem, czerń to biel, góra jest na dole, prawda nie istnieje, wszystko jest dozwolone”. Dodaje przy tym, że taki odwrócony świat od pradawna jest marzeniem Nieprzyjaciela, którego Biblia nazywa Antychrystem. Sugeruje, że dzisiaj można mu nadać także inne imiona: Postęp, Maszyna, Moloch, Technium oraz AI. Celem nowej rewolucji jest według cytowanego w artykule włoskiego filozofa Augusta Del Noce: „fragmentacja, nihilizm i śmierć sacrum”.
Na straży totalitaryzmu, który będzie pokłosiem tej rewolucji, staną już nie żołnierze, ale menedżerowie i maszyny. Te ostatnie stają się coraz bardziej samodzielne dzięki sztucznej inteligencji, która zaczyna działać autonomicznie wobec człowieka. Nie są to już urządzenia działające zgodnie z prostym programem komputerowym, ale coś w rodzaju pogańskiego Molocha, którego człowiek ma obsługiwać. Chodzi przy tym nie tyle o maszyny sterujące procesami produkcji w fabrykach, ile o algorytmy rządzące działaniem portali internetowych i tego, co papież Franciszek w tegorocznym Orędziu na Dzień Środków Społecznego Przekazu trafnie nazywa „sieciami społecznościowymi”. Ich wpływ na sposób myślenia i postawy ludzi jest wręcz nieziemski.
Skomplikowane algorytmy decydują o tym, co z naszych wypowiedzi w internecie trafi do odbiorców. Prócz tego nieustannie nas profilują, znają nasze przyzwyczajenia, poglądy i słabości. Podsuwają każdemu nie tylko dobrane do niego reklamy, ale również informacje i inne „pokusy”. Coraz częściej same treści w internecie nie są już dziełem ludzi, tylko właśnie sztucznej inteligencji, która bezlitośnie dąży do zwiększenia liczby kliknięć, odwiedzin, polubień. Sztuczna inteligencja nie ma sumienia. Liczy się skuteczność. A ludzkie koszty nie mają znaczenia, choć bywają już poważne. W niektórych krajach zaczyna się o tym mówić.
Według badań opublikowanych w Jerusalem Post nadmierne korzystanie z mediów może prowadzić nie tylko do nerwic i psychicznego rozbicia, ale również do fizycznych chorób. W Hiszpanii coraz więcej ludzi rezygnuje z niektórych mediów, ponieważ te odbierają im szczęście i pokój ducha. Treści i tytuły, zwłaszcza w internecie, są bowiem tak formułowane i dobierane, aby jak najmocniej przykuć uwagę odbiorcy. Seks, sensacja i przemoc nadają się do tego najbardziej. Odbiorcy zaś są już zmęczeni ciągłym epatowaniem ich zdradami, pandemią i wojną. Jak się przed tym ratować?
Nie namawiam do całkowitej rezygnacji z mediów, ale do rozsądnego z nich korzystania. Nie bądźmy ich niewolnikami w myśleniu i działaniu. Nasz tygodnik jest propozycją skierowaną do tych, którzy w czasach nazywanych „czasami Antychrysta” nie tracą wiary, że to Chrystus jest sensem i ostateczną miarą wszystkiego.