Papieska pielgrzymka do Ziemi Świętej jest wydarzeniem na skalę globalną.
"Idziemy" nr 19/2009
Papieska pielgrzymka do Ziemi Świętej jest wydarzeniem na skalę globalną. Chociaż jej celem jest umocnienie w wierze chrześcijan mieszkających w Jordanii, Izraelu i Autonomii Palestyńskiej, to słowa i gesty namiestnika Chrystusa zawsze są skierowane do całego Kościoła. A w tym wyjątkowym miejscu i czasie chyba szerzej niż tylko do Kościoła Chrystusowego. podzielonego na kilkaset wyznań, boleśnie rywalizujących ze sobą w ojczyźnie Chrystusa. Papieska pielgrzymka niejako z konieczności ma także swoje odniesienie do Arabów i Żydów, a przez to do całego świata, dla którego Ziemia Święta jest kolebką trzech monoteistycznych religii, ale i ciągle tlącym się zarzewiem globalnego konfliktu.
Proroczego znaczenia w tym kontekście nabiera Msza święta, którą Benedykt XVI odprawi w Dolinie Cedronu, zwanej doliną Jozafata. W tym miejscu tradycja starotestamentalna od czwartego wieku przed Chrystusem lokalizuje bowiem, zapowiadany przez proroka Joela, Sąd Ostateczny. Choć nazwa doliny „Joszafa”, czyli „Bóg sądzi”, jest czysto symboliczna, to głęboko wpisała się w kulturę religijną judaizmu, chrześcijaństwa i islamu.
Po lewej swej ręce będzie miał Ojciec Święty mury Starej Jerozolimy, z górującym nad nimi Meczetem Skały, wzniesionym na miejscu dawnej Świątyni Jerozolimskiej. To od tej strony, przez Bramę Złotą, miał, zgodnie z żydowską tradycją, przyjść Mesjasz. Aby nie dopuścić do spełnienia się żydowskich nadziei, Arabowie zamurowali bramę. Tuż przed nią urządzili swój cmentarz, żeby żydowski Mesjasz przechodząc po grobach stał się nieczysty i nie mógł wejść na miejsce święte.
Po prawej ręce będzie miał Papież zamieszkałą głównie przez Arabów Górę Oliwną, z Ogrójcem i wieloma chrześcijańskimi sanktuariami. Tam król Salomon pod wpływem swoich żon i nałożnic wystawiał świątynie bóstwom pogańskim. Nieopodal biegnie inny mur, ustawiony niedawno przez Izrael, odgradzający dzielnice arabskie od żydowskich. Mur ma służyć bezpieczeństwu, ale rodzi poczucie wykluczenia i syndrom getta.
Tam nienawiść między wyznawcami judaizmu i islamu przechodzi wszelkie wyobrażalne w cywilizowanym świecie granice. Niedawno izraelski dziennik „Haaretz” ujawnił, że wśród żydowskich żołnierzy szturmujących Strefę Gazy modne były koszulki, przedstawiające ciężarną kobietę palestyńską w celowniku karabinu, z podpisem: „Jeden strzał, dwoje zabitych”. Sprawę zbagatelizowano w Izraelu, w Ameryce i w Europie. Może, dlatego, że wśród Arabów powtarza się inne hasło: „Załatwimy was brzuchami naszych kobiet”. A wobec procesów demograficznych, nawet wojsko bywa zestresowane. Zwłaszcza że każde arabskie dziecko to potencjalny terrorysta. Bo tam posyłanie dzieci opasanych trotylem w tłum Żydów to ciągle dobry interes. Młody męczennik natychmiast trafi do raju, a rodzina dostanie za niego zapłatę w petrodolarach od zagranicznych sponsorów. Dlatego, żeby proceder był nieopłacalny, armia żydowska niszczy domy, z których pochodzą terroryści. I tak się dalej nakręca spirala nienawiści wśród wyznawców tego samego Boga!
Papież i, zebrani w dolinie Jozafata wokół jednego ołtarza, między dwoma murami, chrześcijanie pochodzenia arabskiego, żydowskiego i ze wszystkich narodów pod słońcem, samą swoją obecnością będą przypominać sobie i obydwu stronom konfliktu szczególną odpowiedzialność przed Bogiem – Sędzią Żywych i Umarłych. To spotkanie będzie swoistym sądem nad światem w imię Chrystusa, którego nie powstrzymują groby ani mury. Ale będzie to sąd miłości. Znak, że kluczem do pokoju w Ziemi Świętej jest Chrystus.
opr. aś/aś