Rodzina i dryfujący świat

Krzyk w obronie ubogich, apel do mocarstw o rachunek sumienia oraz wielka pochwała instytucji rodziny w "krytycznym momencie cywilizacji" - to główne wątki papieskiej wizyty na Kubie i w USA

Rodzina i dryfujący świat

Krzyk w obronie ubogich, apel do mocarstw o rachunek sumienia oraz wielka pochwała instytucji rodziny w „krytycznym momencie cywilizacji” — to główne wątki papieskiej wizyty na Kubie i w USA.

Na lotnisku w stolicy Kuby wierni powitali papieża, wznosząc okrzyki „Chrystus żyje!”. Nieco kabaretowo zabrzmiało w tym kontekście spostrzeżenie prezydenta kraju Raula Castro, iż papieskie idee z przemówień do ruchów ludowych w Watykanie i pielgrzymki w Boliwii „bliskie są rewolucji kubańskiej”.

Natomiast Franciszek wspomniał „niezapomniane” podróże apostolskie swoich poprzedników: św. Jana Pawła II (1998) i Benedykta XVI (2012). Wyraził nadzieję, że Kościół będzie „nadal towarzyszył i dodawał otuchy narodowi kubańskiemu w jego nadziejach i w jego troskach, w warunkach wolności oraz ze środkami i przestrzeniami niezbędnymi do niesienia orędzia o Królestwie aż na egzystencjalne krańce społeczeństwa”.

Podczas Mszy św., którą sprawował z udziałem ponad pół miliona osób na placu Rewolucji w Hawanie, Franciszek podkreślił, że „służba nigdy nie jest ideologiczna, jako że służy się nie ideom, ale osobom”. W czasie Mszy św. papież udzielił Pierwszej Komunii Świętej pięciorgu dzieciom, jako „znak nadziei i rozwoju Kościoła kubańskiego”.

Kościół ubogi — pragnienie Boga

Podczas spotkania z księżmi i siostrami zakonnymi w katedrze Niepokalanego Poczęcia NMP w Hawanie papież zachęcił kapłanów do świadczenia miłosierdzia, zwłaszcza w konfesjonale, bowiem tam gdzie jest miłosierdzie, tam jest także duch Jezusa.

Powołując się na słowa pewnego „mądrego starego księdza”, wypowiedział zdania, które na pewno znajdą się w kanonie najważniejszych cytatów z tej podróży: „Kiedy jakieś zgromadzenie zakonne zaczyna gromadzić pieniądze, aby oszczędzać bez końca, Bóg jest tak dobry, że posyła mu fatalnego ekonoma, który doprowadza do bankructwa. Katastrofy ekonomiczne są najlepszym błogosławieństwem Boga dla swego Kościoła, bo czynią go wolnym, czynią ubogim”.

W przekazanej zaś homilii papież podkreślił, że duchowni nie powinni bać się konfliktów i dyskusji w Kościele, które są niezbędne i świadczą o dynamizmie życia Kościoła: „Biada tym wspólnotom, w których nie ma ani 'tak', ani 'nie'! Są one jak te małżeństwa, w których już się nie dyskutuje, bo nie ma już zainteresowania i nie ma już miłości”.

Rewolucja, czułość, radość

Przed hawańskim Centrum Kultury Ks. Felixa Vareli odbyło się spotkanie z kubańską młodzieżą. Papież zatrzymał się nad znaczeniem słowa „nadzieja”, tłumacząc, że nie jest ona po prostu optymizmem, lecz umiejętnością poświęcania się dla przyszłości. I ubolewał, że młodzi ludzie stają się częścią kultury odrzucenia: „Dzisiaj, w tym imperium boga-pieniądza, rzeczy się wyrzuca i odrzuca się ludzi. Odrzucane są dzieci, bo ich się nie chce lub dlatego, że są zabijane przed swym narodzeniem. Odrzuca się starszych — mówię o świecie w ogóle — odrzuca się osoby starsze, ponieważ już nie produkują. W niektórych krajach istnieje ustawa o eutanazji, ale w wielu innych jest eutanazja ukryta, niewidoczna. Odrzuca się młodych, ponieważ nie daje się im pracy”.

Podczas Mszy św. na placu Rewolucji w 250-tysięcznym Holguín papież z wielkim uznaniem mówił o Kościele na Kubie, który „pracuje z wysiłkiem i poświęceniem, aby zanieść wszystkim, także do najodleglejszych miejsc, słowo i obecność Chrystusa”. Szczególne podkreślił rolę tzw. domów misyjnych, które, w sytuacji braku świątyń i kapłanów, służą jako miejsca modlitwy i katechezy.

Podczas Mszy św. w narodowym sanktuarium maryjnym w El Cobre papież twórczo zaadaptował słowo czczone przez wszystkich komunistów świata, apelując o wyjście z domu i... rewolucję. „Nasza rewolucja musi obejmować czułość, radość, która staje się zawsze bliskością, która zawsze staje się współczuciem i prowadzi nas do zaangażowania się, aby służyć w życiu innych” — powiedział Franciszek.

Bez spotkania z opozycją

Wbrew dość powszechnym oczekiwaniom papież nie spotkał się z przedstawicielami antykomunistycznego reżimu. Niezależne media donosiły o aresztowaniu przedstawicielek „Dam w Bieli”, czyli żon uwięzionych już przed laty opozycjonistów. Kilku innych, zmierzających do nuncjatury apostolskiej w Hawanie, wyłapała — co utrwalono na zdjęciach — kubańska bezpieka.

W prasie, m.in. hiszpańskiej, pojawiły się głosy, że papież zapomniał na Kubie o opozycji. To prawda, że w swoich homiliach i przemówieniach nie potępił władz. Warto jednak zwrócić uwagę na jego wyraźne znaki: kilkakrotnie zachęcał naród kubański do nadziei, do odważnych marzeń i dialogu, zaś w hawańskiej homilii zaznaczył, że swoje słowa kieruje także do tych Kubańczyków, których z różnych przyczyn nie mógł spotkać podczas wizyty.

Wydaje się, że swoista powściągliwość Franciszka wobec reżimu wynika z jego przekonania, że panowanie komunizmu na wyspie jest już i tak kwestią czasu, że „rewolucja kubańska” odejdzie do grobu wraz z sędziwymi już braćmi Castro oraz że widać już oznaki powrotu do wolności w postaci przywrócenia po ponad 50 latach relacji dyplomatycznych Kuby z USA. Warto dodać, że papież Franciszek miał w tym procesie swój znaczący udział.

Krytyczny moment cywilizacji

Głównym motywem papieskiej wizyty w Stanach Zjednoczonych był udział w VIII Światowym Spotkaniu Rodzin w Filadelfii. Uczestniczyło w nim prawie 20 tys. osób: setki biskupów, księży, sióstr zakonnych i przede wszystkim rodzin z całego globu.

Papież przybywał do USA w momencie szczególnym, bo kilka miesięcy po decyzji Sądu Najwyższego, legalizującej „małżeństwa” homoseksualne na terenie całego kraju, co przewodniczący episkopatu USA nazwał „tragiczną pomyłką”.

Już podczas ceremonii powitalnej przed Białym Domem papież jasno zaznaczył, że przybył do USA aby wesprzeć „instytucję małżeństwa i rodziny w tym krytycznym momencie historii naszej cywilizacji”. Brzmiało to tym wymowniej, że wśród 15 tys. zaproszonych przez prezydenta Obamę gości byli też aktywiści wszelkich mniejszości seksualnych. Motyw rodziny powracał podczas całej wizyty w USA przebiegającej pod hasłem „Miłość jest naszą misją”.

Podczas wizyty w Kongresie papież nawiązał do Światowego Spotkania Rodzin w Filadelfii. „Jak istotną rolę odegrała rodzina w budowaniu tego kraju! Jakże godna jest nadal naszego wsparcia i zachęty!” — apelował. Podobnie jak przed Białym Domem, także w Kongresie wyraził swój niepokój o rodzinę, która jest „zagrożona, być może jak nigdy wcześniej, od wewnątrz i z zewnątrz” i zwrócił uwagę, że „kwestionowane są podstawowe relacje, a także same podstawy małżeństwa i rodziny”.

Przywołując złotą zasadę: „Wszystko, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!” dodawał, że przypomina ona także o odpowiedzialności za ochronę i obronę życia ludzkiego na każdym etapie jego rozwoju. Wezwał do zniesienia kary śmierci na całym świecie, o co apelują w Stanach Zjednoczonych biskupi.

Podczas sobotniego czuwania modlitewnego z uczestnikami Światowego Spotkania Rodzin na alei Benjamina Franklina w Filadelfii papież wskazał na znaczenie rodziny dla świata, określając ją mianem „fabryki nadziei”. Mówił, że Bóg miłując człowieka, chciał rodziny oraz że całą miłość zawartą w stworzeniu przekazał rodzinie. Także wówczas, kiedy rodzina popełnia błędy, Bóg jej spieszy z pomocą. Dał nam bowiem swego Syna, który rozwijał się w rodzinie Maryi i Józefa, posłusznych wobec planu Bożego.

Podczas spotkania z biskupami goszczącymi na spotkaniu w Filadelfii papież zwrócił uwagę, że dla Kościoła rodzina jest niezmiennie „głównym wyzwaniem duszpasterskim naszych zmieniających się czasów”. Ocenił, że dominuje konsumpcja za wszelką cenę, niesprzyjająca nawiązywaniu więzi międzyludzkich, które „są zaledwie 'środkami' do zaspokojenia 'moich potrzeb'”.

Jednak niedzielna homilia wieńcząca Światowe Spotkanie Rodzin była radosną apoteozą życia rodzinnego, realizowanego w najbardziej zwyczajnych wydarzeniach i gestach. Na zakończenie papież zaapelował: „Obyśmy wszyscy mogli być otwarci na cuda miłości dla dobra wszystkich rodzin świata, a tym samym przezwyciężyli zgorszenie wąskiej, małostkowej miłości, zamkniętej w sobie, niecierpliwej wobec innych!”

Kościół, który wychodzi

W obecności 25 tys. wiernych, przed waszyngtońskim narodowym sanktuarium Niepokalanego Poczęcia NMP Franciszek kanonizował bł. Junipero Sierrę — żyjącego w XVIII w. hiszpańskiego franciszkanina, który działał głównie na terenie dzisiejszej Kalifornii, gdzie m.in. założył San Francisco. Papież ukazał ojca Junipero, jako uosobienie „Kościoła, który wychodzi”, „Kościoła, który wyrusza, aby wszędzie zanieść jednającą czułość Boga”.

O Kościele, który „wychodzi” mówił także podczas spotkania z duchowieństwem w katedrze św. Patryka. Jako lekarstwo na pokusę wygodnego życia wskazał „bliskość z ubogimi, uchodźcami, imigrantami, chorymi, wyzyskiwanymi, osobami starszymi żyjącymi samotnie, więźniami i wszystkimi innymi ubogimi Boga (...)”.

Natomiast podczas Mszy św. w nowojorskiej Madison Square Garden wskazywał, że wielkie miasta oprócz różnorodności swych kultur, tradycji i doświadczeń historycznych skrywają również oblicza tych wszystkich, którzy zdają się do nich nie należeć lub są obywatelami drugiej kategorii. I apelował do amerykańskich katolików: „Wyjdźcie do innych i dzielcie się dobrą nowiną, że Bóg jest naszym Ojcem, idzie obok nas”.

W Kongresie: dziedzictwo i zobowiązanie

Przemawiając podczas wspólnej sesji Kongresu Stanów Zjednoczonych, Franciszek stał się pierwszym papieżem, który zabrał głos w amerykańskim parlamencie. Mówił o znaczeniu wolności religijnej i potrzebie współpracy w walce o wyeliminowanie nowych globalnych form niewolnictwa, zrodzonych z poważnych niesprawiedliwości. Przypomniał o milionach emigrantów, którzy od dawien dawna przybywają do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia. „My, mieszkańcy tego kontynentu nie boimy się cudzoziemców, ponieważ większość z nas kiedyś była cudzoziemcami” — wyznał argentyński papież. Przywołał też biografie czworga Amerykanów, wskazując na aktualność dziedzictwa. I podsumował: „Trzech synów i córka tej ziemi, cztery osobistości i cztery marzenia: Lincoln — wolność; Martin Luther King — wolność w pluralizmie i odrzuceniu wykluczenia; Dorothy Day — sprawiedliwość społeczna i prawa osób; i Tomasz Merton — zdolność do dialogu i otwartość na Boga”.

W ONZ: działajcie!

Potrzeba konkretnego działania polityków i organizacji międzynarodowych, obrona wykluczanych przez światowy system finansowy, ochrona środowiska, prześladowania mniejszości i wolność religijna, rozbrojenie jądrowe, obrona życia i rodziny — to główne wątki papieskiego wystąpienia na forum ONZ. W jego przemówieniu pojawiały się kluczowe wątki z encykliki Laudato si'. Na przykład przekonanie o tym, że świat stanowczo domaga się od wszystkich rządzących skutecznego i konkretnego działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego i przezwyciężenia wykluczenia społecznego i ekonomicznego.

Podobnie jak św. Jan Paweł II w 1995 r., w słowach papieża z Argentyny pobrzmiewała krytyka biurokracji krępującej efektywność działań międzynarodowych organizacji powołanych do rozwiązywania globalnych problemów. Zdaniem papieża obecna sytuacja świata „powinna stanowić poważne wezwanie do rachunku sumienia dla tych, którzy są odpowiedzialni za ster spraw międzynarodowych”.

Podróż o znaczeniu globalnym

Nie ulega wątpliwości, że podczas tej podróży słowem najważniejszym było „wykluczenie” — jedno z wiodących także w niedawnej encyklice Franciszka. Papież mówił o wykluczonych niemal wszędzie, zaś w ONZ użył tego słowa aż dziewięciokrotnie.

Wykorzystywał każdą okazję by przypomnieć, że bycie chrześcijaninem polega na służeniu godności swych braci. I przestrzegał syty świat przed dalszym, niczym nieograniczonym pędem do bogacenia się.

Jego żarliwa obrona ubogich wykluczonych i równie gorące apele o położenie kresu dalszej marginalizacji coraz liczniejszych rzesz ludzi, w ustach Franciszka — syna imigrantów z ubogiego Południa — brzmiała wyjątkowo przejmująco i wiarygodnie. Podobnie jak przejmujące były jego uwagi, że za cierpieniami „abstrakcyjnych” milionów stoją twarze konkretnych ludzi. To dlatego jego waszyngtońskie spotkanie z bezdomnymi nie było pustą celebrą. Podobnie jak nie była nią obecność w miejscu zamachu na World Trade Center, dwukrotne spotkania z migrantami czy wizyta w nowojorskim poprawczaku.

Podróż do Stanów Zjednoczonych, podczas której papież mocno wpierał instytucję rodziny „w tym krytycznym momencie historii naszej cywilizacji”, miała też ważną wymowę w kontekście nadchodzącego synodu biskupów.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama