CZY WIESZ, PO CO OTRZYMAŁEŚ DAR MOWY ?
„Chodzi mi o to, aby język giętki, powiedział wszystko, co pomyśli głowa!” Ta słynna fraza ułożona przez Słowackiego, jest chyba każdemu z nas dość bliska. Któż z nas nie podziwia ludzi, mających dar słowa. Może czasem nawet zdarza się nam pozazdrościć tej umiejętności, zwłaszcza gdy o coś walczymy, albo gdy chcemy coś ważnego komuś wytłumaczyć? Jakiego sposobu się wówczas chwytamy? Czy tylko dolewamy sosu emocji, które – choć czasem pomogą – to częściej wszystko popsują?
Czy nie powinniśmy wtenczas prosić o pomoc jednego z największych świętych, Jana Chrzciciela?
Ciekawe, że czczony dzisiaj Jan Chrzciciel jest patronem wielu zawodów i społeczności; m.in.: mnichów, pasterzy, samotnych matek, kuśnierzy, skazańców, abstynentów; natomiast nigdzie nie znalazłem wzmianki o tym, że opiekuje się kaznodziejami i mówcami, czyli – mówiąc piękniej – sługami słowa, choć ze wszech miar powinien! Wszak „ściągały do niego tłumy, aby go słuchać”. W dodatku sam tak siebie określa: „Jam jest głos wołający na puszczy, gotujcie drogę Panu!”
Dzisiejsza Ewangelia również zwraca uwagę na czekającą proroka Służbę Słowu, podkreślając niezwykle symboliczny kontekst narodzin malutkiego Jasia. Oto dowiadujemy się, że na jego ojca Zachariasza spadła kara Boska, za grzech zwątpienia, jakiego dopuścił się w trakcie spotkania z Archaniołem Gabrielem w najświętszym miejscu świątyni jerozolimskiej, gdy ten przekazał mu radosną wieść o poczęciu przez Elżbietę (w starszym już wieku) wyczekiwanego synka. Kara polegała na odebraniu Zachariaszowi mowy, ale wnioskując, że odtąd rozmawiano z nim tylko poprzez znaki, można sądzić, że Zachariasz stał się aż głuchoniemy!
Ciekawe jest to boskie zablokowanie Zachariasza i jego uczestnictwa w rodzinnych rozmowach w tak ważnym okresie ich życia... Może Bóg zlitował się nad Elżbietą, chcąc ochronić jej błogosławiony czas 9 miesięcy przed gderaniem starego i zgorzkniałego męża, który wszystko wie i któremu nic się nie podoba, łącznie z Bogiem; czego efektem są tak skwaśniałe humory, że nawet na wspólną modlitwę nikt już nie ma ochoty...
A może my właśnie jesteśmy na takim etapie?
Czy jesteśmy wdzięczni Bogu za dar mówienia? Po co właściwie otrzymaliśmy ten dar? Czy nie dlatego, aby przekazywać naszym bliskim nadzieję?
Kiedy milczącemu Zachariaszowi podsunięto tabliczkę, aby potwierdził prośbę Elżbiety, żeby niemowlęciu nadać imię Jan, co znaczy: „Bóg jest dobrotliwy”; „Bóg jest łaskawy”; ten – napisawszy owo piękne imię, którego nie było jeszcze w ich rodzie – ku zdumieniu wszystkich, odzyskał głos i słuch! Uwierzył – i przemówił!
Teraz jednak już nie narzekał! Zaczął natomiast z zapałem wielbić Boga, który go nie zawiódł! Który pamiętał o swoich obietnicach! Imię Zachariasz znaczy: „Bóg pamięta!” I tak powstał biblijny hymn: „Benedictus”, zaczynający się od słów: „Błogosławiony Pan, Bóg Izraela, że nawiedził swój lud i odkupił!” Hymn ten odmawiany jest codziennie przez kapłanów – o poranku.
Warto zatem dzisiaj, w Uroczystość Narodzin Jana Chrzciciela, zadać sobie kilka pytań:
Czy dobrze wykorzystujemy dar mowy?
Czy dar ten wykorzystujemy wyłącznie po to, aby się porozumiewać? A może tylko – kłócić?
Po co nam język, którym nigdy nie powiedzielibyśmy Bogu: – Kocham Cię!
Po co nam język, którym nigdy nie zawołalibyśmy: Bóg jest dobry! Otwórzcie serca na Jego Miłość!
Prośmy Jana Chrzciciela, aby pomógł nam nie zmarnować daru mowy!