Dalecy sercem



Żydzi, trzymając się tradycji starszych… Żydzi byli dumni ze swego Prawa. Otrzymali je od Boga za pośrednictwem Mojżesza, który im przykazał: Strzeżcie [tych praw i nakazów] i wypełniajcie je, bo one są waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów (Pwt 4, 6). Warto tym miejscu postawić pytanie o nasze postrzeganie i przestrzeganie Prawa, o to czy Dekalog jest naszą „mądrością i umiejętnością”? A może wstydzimy się go uważając, że niektóre przykazania są passé i wybieramy tylko te, które nam odpowiadają? Któż nam jednak pozwolił stawiać się w roli sędziów Prawa? Kilka lat temu, w jednym z czasopism pojawił się wywiad z młodym Polakiem, który przeszedł na islam i starał się przedostać do Iraku aby walczyć w formacjach tzw. Państwa Islamskiego. Mówił, że tym, co skłoniło go do wyboru tak radykalnej drogi było traktowanie, w Polsce i tzw. świecie zachodnim, religii jako hobby: – „Chce mi się, to się modlę, chce mi się to poszczę, chce mi się to idę do świątyni, itd. Religia tymczasem, to nie jest hobby, religia, to życie”. W przypadku tego młodego człowieka powszechne lekceważenie Bożego prawa popchnęło go na drogę skrajnego radykalizmu i fanatyzmu, w każdym innym przypadku, takie lekceważenie Prawa jest obrazą Boga i kompromitacją samego wierzącego.

Jest wiele zwyczajów, których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. A my? Czy i my nie mamy bzika na punkcie czystości? Pamiętamy te reklamy, jeszcze sprzed pandemii, sławiące „bielszą biel” zębów, pościeli, bielizny… Do tego wszędzie filtry, puryfikatory, odkażacze: wody, zapachów, powietrza. I jeszcze to bio-eko-wega jedzenie. Oczywiście, nie ma w tym nic złego, ale wszystko to, zauważmy, dotyczy tylko czystości zewnętrznej, czystości naszego ciała. O „higienie” duszy, którą zapewnia modlitwa i sakramenty dzisiejszy świat nie chce jakoś słyszeć …

Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii nie znosi Prawa, ani go nie krytykuje: krytykuje jedynie sposób podejścia do niego, oparty na czystym formalizmie, bez przylgnięcia do Boga sercem. Stąd zaś już tylko krok do hipokryzji. Każda hipokryzja, wiadomo, jest zła, ale najbardziej odpychająca jest ta religijna, która posługuje się Bogiem i za fasadą religijności skrywa własne, ciemne na ogół interesy. Brzydzimy się, słusznie, taką hipokryzją, piętnujemy ją i demaskujemy, zwłaszcza, gdy ma miejsce w Kościele. Pytanie tylko, czy mielibyśmy w sobie tyle odwagi, by za pewnym znanym muzykiem rokowym, na pytanie: – „co najbardziej wkurza cię w Kościele”?, odpowiedzieć: – „ja sam”.
« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama