Nie mam człowieka. Kolęda. Wpuszcza mnie starsza pani. Wpuszcza po raz ostatni, by wykreślić ją z kartoteki i z parafii. – Dlaczego? – Bo źle uczycie! Jezus wcale nie był Bogiem, nie umarł na krzyżu, nie ustanowił żadnych sakramentów … – wylicza mi jednym tchem. Zaczynam się domyślać, że ktoś był u niej przede mną: i to pewnie nie raz. Sama zresztą to potwierdza. Przeszła do sekty. Zastanawiam się czy mając prawie osiemdziesiąt można aż tak zachwycić się nowymi „prawdami”, by przekreślić całe swoje dotychczasowe życie? A może, po prostu, miała już dość samotnego wyglądania przez okno, samotnych wieczorów, samotnych wigilii ... Człowiek, który czuje się niepotrzebny, jak mebel wystawiony na ulicę, gotów jest pójść za każdym, kto okaże mu choć trochę serca, nawet za cenę zdrady. Współczesny świat woła o miłość, o przyjaźń, o odrobinę serca. Wystarczy tylko rozejrzeć się i posłuchać, a i do nas dobiegnie cicha skarga chorego znad sadzawki Owczej: – Nie mam człowieka. Czasem, by go „uzdrowić” potrzeba niewiele: „… może tylko uśmiechu? Może słowa jednego, przyjaznego? Więc się pośpiesz, nie zwlekaj, niech na próżno nie czeka, na daremno nie wzywa ciebie ktoś” – śpiewaliśmy kiedyś.
Nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło. Czy może być coś gorszego niż paraliż ciała? Według Jezusa – tak. To paraliż ducha, którego przyczyną jest zawsze grzech. Jego konsekwencje – przestrzega Jezus – mogą być znacznie gorsze niż trzydzieści osiem lat przykucia do łóżka. Konsekwencją paraliżu ducha jest bowiem potępienie wieczne. Jest więc czego się bać!
Weź swoje łoże i chodź! Być może wiele cudów, które zdziałał Jezus, mogliby dzisiaj uczynić lekarze, niektórym niewidomym przywracają przecież wzrok, niektórym głuchym przywracają słuch, a niektórych chromych stawiają na nogi. Uzdrowić mogą nas więc dzisiaj i lekarze, ale zbawić wczoraj, dzisiaj i jutro, może nas tylko Bóg! Dlatego ważne jest aby raz powstawszy z duchowej choroby, wciąż za Nim, albo lepiej: wciąż z Nim, chodzić!
«
‹
1
›
»