Nie przyszedłem znieść Prawo. Jeśli największy „rewolucjonista” w dziejach świata mówi, że nie przyszedł niczego znieść, to warto aby tę lekcję zapamiętali wszyscy, którzy to, co tradycyjne i stare, chcą wyrzucić na śmietnik (ze starymi ludźmi włącznie). W imię nowoczesności, zauważył ktoś słusznie, najłatwiej karczuje się drzewa i obyczaje, skutek pozostaje ten sam – ugór.
Ale wypełnić Prawo. Wiemy jak ważne jest światło: w świetle kolory nabierają barw, w świetle znikają cienie, światło daje życie. Przychodząc na świat Jezus pragnął aby stare Prawo nabrało nowych barw, aby zniknęły z niego cienie i aby dawało ludziom życie. Tym światłem, jest oczywiście miłość. Bez miłości przykazania będą zawsze dla człowieka niezrozumiałe. Szczególnie boleśnie doświadczamy tego dzisiaj: – Cóż z tego, że jest III przykazanie – mówią ci, którzy opuszczają Eucharystię. – Cóż z tego, że jest V przykazanie – mówią zwolennicy aborcji i eutanazji. Cóż z tego, że jest VI przykazanie – mówią młodzi, bez ślubu, razem. Bez miłości przykazania są dla człowieka niezrozumiałe. Ale działa to i w drugą stronę: miłość bez przykazań jest karykaturą miłości. I o tym również możemy się dzisiaj przekonać, bo nie ma bardziej „wytartego” słowa, niż słowo „miłość”. Prawo ocala więc miłość i daje człowiekowi życie, bo wszyscy ci, którzy grzeszą, którzy czynią nieprawość, czyli wszyscy ci, którzy nie przestrzegają przykazań są wrogami samych siebie – uczył nas w zeszłym tygodniu autor Księgi Tobiasza (por. Tb 12, 10).
Ktokolwiek zniósłby jedno z przykazań. Wszelki postęp na świecie: w fizyce, chemii, biologii, odbywa się na bazie raz ustalonych praw. Polega na tym, że nikt ich nie kwestionuje. Tylko w religii, moralności, etyce z uporem wracamy pod bramy raju, by przekonać się, wciąż na nowo, że jesteśmy … nadzy.
«
‹
1
›
»