Temat: Prorok ocalenia czy zagłady?
Kim tak naprawdę był Jonasz? Jaką rolę odegrał w nawróceniu Niniwy? Czy był świadom, że jego misja może zakończyć się wielkim miłosierdziem Boga? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy, ale lekcja, jakiej udziela nam współczesnym jest bezcenna. W czasach, kiedy niemile widziane jest zwracanie komukolwiek uwagi, gdy religia spychana jest do sfery prywatnej człowieka a nieprawość i demoralizacja powoli stają się „nową świecką tradycją” że wręcz antyreligią, postawa Jonasza pobudza nas do refleksji nad koniecznością napominania, nastawania w porę i nie w porę, wykazywania błędów i pouczania.
Zachwycamy się po wielokroć, że wierni są jeszcze w naszych kościołach, nie raz infantylizujemy wiarę, byleby tylko pozyskać nieco posłuchu wśród dzieci i młodzieży, stosujemy niezliczone praktyki aktywizacyjne i najnowocześniejsze metody dydaktyczne na katechezie i narzekamy, że przepowiadanie w niejednej grupie jest jak uporczywa terapia. Ledwo się zakończy, a wskaźniki pokazują „ostatnią prostą”. Nawet z sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej pomimo niezliczonych pomysłów młodych księży wychodzi po wielokroć „uroczyste pożegnanie z Kościołem”. Gdzie zatem popełniamy błąd?
Oddając się lekturze dzisiejszej liturgii słowa mamy nieodparte wrażenie, że Jonasz ucieka przed Bogiem nie tyle, jak dziś byśmy powiedzieli z powodu „wypalenia zawodowego”, ale zwyczajnie nie chce być prorokiem zagłady. Jego misja wydaje się tyleż oczywista, co niewdzięczna. Bóg, który posyła go z przesłaniem kary za grzechy, nie pozostawia złudzeń. To już nie jest wezwanie do nawrócenia. To jest zapowiedź prawdziwej katastrofy. Któż zatem chętnie podjąłby się takiej misji? Nie chce jej podjąć się także Jonasz. Zwłaszcza, że czasy Starego Testamentu mają długą tradycję „odpłacania” prorokom nieszczęścia według miary przepowiedzianej klęski. Jednak tym razem miało być inaczej.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
Spoglądając na czasy nam współczesne widzimy dużą polaryzację w sposobie przepowiadania i napominania. Ta polaryzacja udziela się także wiernym świeckim. Jedni w jakiejkolwiek krytyce widzą napiętnowane przez współczesną nowomowę osądzanie bliźniego, inni nawet w radosnym głoszeniu Ewangelii będą dopatrywali się jedynie wesołkowatości niegodnej posługi proroka. Tymczasem Zbawiciel posyła nas, aby głosić zarówno prawdę o Golgocie, jak i tę o poranku Zmartwychwstania. Naukę o Bogu, Który jest Sędzią Sprawiedliwym, jak i tę, że jednocześnie jest On miłosiernym Ojcem, Który wypatruje z daleka marnotrawnego Syna, aby wziąć go w swoje objęcia. Dopóki tego nie zrozumiemy, będziemy błąkać się odzierając Ewangelię z poważnej części jej przesłania.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy głoszę całą Ewangelię i nie cenzuruję jej według oczekiwań tego świata?