Dziwna jest dzisiejsza Ewangelia. Dziesiątki imion, z których większość niewiele nam mówi. Weźmy takiego Azora. Imię jednego z przodków Pana Jezusa było kiedyś w Polsce, nie wiedzieć czemu, popularnym imieniem nadawanym… psom. Chyba nie było w tym intencji bluźnierczej. Nikt nie wiedział, kto to Azor, ale raz w roku o nim czytano na Mszy. Imienia tego nie nadawano go dzieciom, ale że krótkie i dźwięczne, dla psa w sam raz.
Dla pierwszych chrześcijan, wywodzących się z Żydów, ta wyliczanka była sprawą bardzo poważną. Znajomość swojego pochodzenia, wyprowadzenie rodowodu od Abrahama, mówiła o tożsamości, o przynależności do narodu wybranego. Należę do wybranych, bo moich przodków wybrał Bóg! Wraz z przyjściem Chrystusa, każdy z nas może to powiedzieć. Bóg-człowiek wszedł w nasz świat, rodzina ludzka jest Jego rodziną. Więzy krwi, pochodzenie, traci na znaczeniu. Ważne, że należę do rodzaju ludzkiego. Choć jest rzeczą dobrą, aby poznać przeszłość swojej rodziny, swego narodu, kręgu kulturowego. Tożsamość rodzinna, narodowa i kulturowa była ważna dla pierwszych uczniów Chrystusa, więc i dla mnie powinna być ważna.
Prawdopodobnie dla współczesnych św. Mateuszowi słuchaczy Ewangelii większość postaci wymienionych w rodowodzie Jezusa również nie była znana. Owszem, słyszeli o Sadoku, kapłanie z czasów Dawida czy też o proroku Amosie, tylko z chronologii wyraźnie wynika, że nie o tego Sadoka czy Amosa chodzi. Ewangelista wyróżnia jednak parę wyróżnia. Jednak, o zgrozo, nie po to, aby historię rodzinną wygładzić, a wręcz przeciwnie. Juda, protoplasta plemienia dawidowego, był niedoszłym zabójcą swego najmłodszego brata. Owszem, potem żałował, ale historia jego związku z Tamar zawiera szczegóły, których omawianie na katechezie dla dzieci mogłoby grozić skargą do kuratorium ze strony rodziców dbających o właściwy rozwój moralny swych dzieci. Mateusz przypomina również o Betszabe. Nie wymienia jej imienia, tylko mówi że była żoną Uriasza. Nawet słabo wykształcony Żyd znał tę historię – wielki król Dawid zamordował podstępnie swojego najwierniejszego sługę, wcześniej uwodząc jego żonę. O co chodzi Mateuszowi? Zachowuje się jak pewien polski dziennikarz produkujący filmy, w których próbuje odkryć rzeczywiste lub zmyślone przestępstwa popełnione przez duchownych, chcąc zdyskredytować Kościół.
Ewangelista bynajmniej nie dyskredytuje swojego ukochanego Mistrza. Ukazując historię rodziny Pana Jezusa, ukazuje historię rodziny ludzkiej, a w jakiś sposób historię każdego człowieka. Chwile wielkości, głębokie upadki i codzienność, która ma imiona zwykłych ludzi, a w naszej pamięci może jest zupełnie bezimienna. W taki właśnie świat wchodzi Syn Boży, aby stać się jednym z nas, podobny do nas we wszystkim, oprócz grzechu. Mówi się, że człowiek rodziny nie wybiera. Powiedzenie to ma pomóc uwolnić się od wstydu za niegodne zachowania członków swej rodziny, obecnie czy w przeszłości. Pan Jezus jednak wybrał swoją rodzinę. To rodzina nas, ludzi. Wybrał ją, aby uczynić z niej rodzinę dzieci Bożych