Początek, który nigdy się nie kończy

Na początku było Słowo... W ostatni dzień roku kalendarzowego czytamy o tym, co było na początku. Raczej nie był to zabieg celowy tych, którzy układali czytania liturgiczne. 31 grudnia przypada siódmy, przedostatni dzień oktawy Bożego Narodzenia. W sam dzień Bożego Narodzenia czytaliśmy właśnie tę Ewangelię, która tłumaczy sens wszystkiego, co się wydarzyło przed wiekami — Bóg stał się człowiekiem. Na koniec uroczystego świętowania tych wydarzeń, czytając słowa św. Jana, jeszcze raz wyznajemy naszą wiarę w Jezusa Chrystusa, Boga i człowieka.

Prolog Ewangelii św. Jana pasuje jednak bardzo dobrze do dzisiejszego dnia. Nowy Rok to umowny początek kolejnego cyklu przyrody, wynikającego z ruchu Ziemi wokół Słońca. Cykle te powtarzają się od milionów lat. Proces ten kiedyś się zaczął i kiedyś skończy. Choć nasza wyobraźnia nie ogarnia tak długich okresów czasu, to rozum nam mówi, że wszystko ma swój początek i koniec. Wszystko, oprócz tego co wprawiło w ruch świat. Arystoteles nazwał to „nieporuszonym poruszycielem”, a my nazywamy Bogiem. Dzięki wierze wiemy więcej niż pogański mędrzec. Wieczny Bóg stworzył i wprawił w ruch świat, nie jako bezduszny silnik, ale miłujący Ojciec. On był na początku. I jest nadal. Stworzył świat, ale go nie zostawił. Nie jest, wbrew wyobrażeniom niektórych, zegarmistrzem, który zbudował i nakręcił zegarek, czasem go naprawia, ale zasadniczo patrzy z boku. Bóg cały czas stwarza świat. Kiedy naprawia to, co my psujemy przez grzech, czyni to jako stworzyciel, a nie „autoryzowany serwis”.

Ta prawda o ciągłym stworzeniu, o ciągłym początku jest szczególnie widoczna w człowieku. Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Bóg nas powołał do istnienia i w każdej chwili chce, abyśmy istnieli. Światło jest symbolem Boga i jego działania. Jego miłość rozjaśnia nasze życie nieustannie. Każde nasze poruszenie serca, pragnienie dobra dla drugiego człowieka, współczucie, tęsknota za trwałym szczęściem pochodzi od tego światła. Ale my tak często nie zauważamy, że Bóg jest w stworzonym przez siebie świecie. Pokazał to najmocniej jak to możliwe, stając się człowiekiem. A nam jest tak trudno to zobaczyć. Jeśli jednak zobaczymy i przyjmiemy tę prawdę, światłość prawdziwa przemienia nas do głębi. Stajemy się dziećmi Boga. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi.

Koniec roku skłania do spojrzenia wstecz, na to co wydarzyło się przez ostatnie 12 miesięcy. Nie zawsze daje ono powody do optymizmu. Ale nawet jeśli do podsumowanie jest pozytywne, przychodzi uczucie nostalgii: „to wszystko minęło, już nie wróci, ja też przemijam”. Dzisiejsza Ewangelia mówi, że u mojego początku jest sam Bóg — wieczne Słowo. Wszystko, co dobre, trwa w Nim na zawsze, wszystko, co złe musi przeminąć. Cykle przyrody kiedyś się zakończą, cykl mojego ziemskiego życia również, ale nie Ten, który mnie napełnił światłem, gdy przyszedłem na świat. „Czas ucieka, wieczność czeka”, jak mówi stara sentencja przywołana przez św. Jana Pawła II, gdy sam był już blisko bramy do wieczności. Jezus Chrystus, odwieczne Słowo jest moim celem. Ale czy widzę, że On już jest w moim życiu, że jest w moim świecie? Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Obym ja Go nie odrzucił, a wraz z Nim — wieczności.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama