Specyfika bieżącego roku liturgicznego sprawia, że mimo zakończenia okresu Bożego Narodzenia jesteśmy dzisiaj zaproszeni, by raz jeszcze – wraz w Ewangelistą Łukaszem – rozważyć epizod pochodzący z początkowych rozdziałów tej Ewangelii, określanych jako Ewangelia Dzieciństwa Jezusa. Maryja i Józef, wypełniając obowiązek pobożnych żydowskich rodziców, przychodzą do świątyni, by przedstawić swojego Pierworodnego Bogu i złożyć stosowną ofiarę.
Ale Łukaszowa opowieść stawia w centrum tej perykopy także inne osoby – Symeona i Annę. Poza tymi kilkoma zdaniami Łukasza nic o nich nie wiemy, a jednak musieli być nadzwyczajnymi ludźmi. Z pozoru – zwyczajni mieszkańcy Jerozolimy, w żaden sposób ze sobą nie związani. Łączy ich jedno: jak podaje Łukasz, obydwoje są już wiekowymi ludźmi. Ale jest także o wiele głębsze podobieństwo: łączy ich postawa, którą Ewangelista określa jako „wyczekiwanie”, wyczekiwanie spełnienia mesjańskich Bożych obietnic. Wyczekiwanie to coś więcej, niż czekanie. To takie czekanie, które przez upływ czasu i różne koleje losu zostało już odarte ze złudzeń. Przemijające dni, miesiące i lata pozornego milczenia Boga oczyściły to oczekiwanie tak dogłębnie, że obydwoje całkowicie pozostawili Bogu swoje marzenia i oczekiwania i nie próbowali w żaden sposób uzależniać dalszego czekania od tego, czy Bóg wreszcie zdecyduje się spełnić swoją obietnicę.
I właśnie w jednych z takich szarych dni, których obydwoje już tyle przeżyli, nagle Bóg wkracza do swojej świątyni i czyni to w sposób, którego nie mogli przewidzieć: przychodzi jako bezbronne Dziecko na rękach swoich rodziców. Symeon i Anna nie mogli się tego spodziewać, a jednak spotkanie z Jezusem aż po brzegi napełnia ich szczęściem spełnienia się obietnic Bożych.
Symeon i Anna to patroni osób konsekrowanych; ludzi, którzy starają się nadać swojemu życiu podobny rys. Ich życie ma być wyczekiwaniem Pana. Każda i każdy z nich zna początkowy entuzjazm, który w miarę upływających dni, miesięcy i lat traci swój blask, jest oczyszczany w bolesnym, jak się wydaje, niespełnieniu. Czekanie wydłuża się i staje się krzyżem. I dopiero wtedy, gdy czas i sposób spełnienia obietnic zostają całkowicie oddane Bogu, przychodzi doświadczenie Symeona: oczy duszy zaczynają widzieć Boże zbawienie.