Miłosierni jak Ojciec

Dzisiejszy fragment Ewangelii Łukasza zawiera najbardziej radykalne przesłanie Jezusa. Trzeba pozbyć się złudzenia, że miłość bliźniego, o której mówi, może się ograniczyć do prostej gry wzajemnych przysług i uprzejmości. Jezus stwierdza trzeźwo: to potrafią robić również ludzie, którzy zupełnie się nie przejmują Bożymi przykazaniami, bo taka postawa się po prostu opłaca. Prawdziwa miłość bliźniego pokazuje się dopiero wtedy, gdy dokonuje się w relacji do kogoś, kto zachowuje się wobec mnie nieprzyjaźnie.

Pierwszym krokiem ku takiej prawdziwej miłości bliźniego jest świadome kształtowanie reakcji, która budzi się w obszarze naszych myśli i uczuć. Naturalnym odruchem wobec słownej agresji jest taka sama agresja albo przynajmniej ukaranie agresora w myślach i w sferze emocjonalnej. Mamy przecież na podorędziu całą gamę wyzwisk, włącznie z tymi najbardziej wulgarnymi. I nawet, jeśli ich nie wypowiadamy, przyzwalamy na to, by w myślach rzucić je agresorowi w twarz i podlać to jeszcze soczystą porcją gniewu. A Jezus mówi, że można i trzeba zareagować inaczej. Ta inna reakcja, chociaż na pierwszy rzut oka wygląda jak kapitulacja, jest w rzeczywistości wielkim zwycięstwem, bo nie pozwala, by agresja innych zainfekowała naszego ducha.

Swoje zalecenia Jezus podsumowuje ostrzeżeniem przed potępianiem drugich. Nie chodzi o to, by w ogóle nie osądzać czynów innych ludzi, gdyż jak wielokrotnie czytamy w Biblii, dobro trzeba nazywać dobrem, a zło – złem, bo bez tego stracimy orientację moralną i każde najgorsze nawet ludzkie czyny będziemy skłonni zbywać wzruszeniem ramion i fałszywą wyrozumiałością. Chodzi raczej o to, by nie wydawać ostatecznego osądu nie tyle o czynach drugich, ile o nich samych. Do takiego ostatecznego osądu ma prawo tylko Bóg, który zna tajniki serca i jako jedyny potrafi oddzielić osobistą winę grzesznika od winy tych, którzy krzywdząc go, uczynili z niego takiego samego krzywdziciela.

Przezwyciężenie fali zła, która mnie dotyka przez rezygnację z odwetu, jest nie tylko chwilowym zwycięstwem. Jak cierpliwe ruchy dłuta rzeźbiarza kształtuje ono ludzką duszę, czyniąc ją coraz bardziej podobną do Tego, który nie da się prześcignąć w miłosierdziu. I coraz bardziej zdolną do tego, by móc przebywać w Jego obecności przez całą wieczność.  

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama