Jezus używa często obrazów zaczerpniętych z życia. Inspiracją mogą być nawet dzieci bawiące się na podwórku. Zabawa czy gra potrzebują reguł, których nie wolno zmieniać w trakcie. Żadna zabawa się nie uda, jeśli kto nie poddaje się jej regułom, ale chce bawić się po swojemu. Żeby dobrze tańczyć trzeba nauczyć się kroków i podążać w rytmie muzyki. Inaczej można zadeptać partnera.
Dzieci bywają grymaśne i uparte. Łatwo wpadają w taki nastrój, że nic im nie pasuje, nie chcą się bawić z innymi, wszystko im przeszkadza. Jako dwulatki wszyscy byliśmy małymi terrorystami uważającymi, że świat ma się dostosować do naszych kaprysów. Z dorosłymi bywa podobnie, ale dojrzałość polega na czymś innym. Faryzeusze i uczeni w Piśmie odrzucili zarówno misję Jana Chrzciciela, jak i posłannictwo Jezusa. Byli tak bardzo przywiązani do swoich wizji i interpretacji, że pozostali zamknięci na Boga, który przyszedł do nich w innych sposób.
Adwent to czas otwierania serca na Boga przychodzącego. A On czasem przychodzi do nas z surowym słowem napomnienia. Takie było nauczanie Jana nad Jordanem. Kiedy indziej przychodzi z łagodnością baranka. On wie najlepiej, czego nam potrzeba w danym momencie do nawrócenia, odnowy życia i ostatecznie zbawienia. A jednak zachorujemy się często jak rozkapryszone dzieci. Potrafimy dorabiać teorie usprawiedliwiające nasze zamknięcie na łaskę. To za surowe, tamto za łagodne. To zbyt liberalne, to zbyt konserwatywne. To zbyt świeckie, to zbyt klerykalne. Po co się spowiadać z tych samych grzechów, a w ogóle to spowiednicy są beznadziejni. I tak dalej.
„Mądrość jest usprawiedliwiona przez swe czyny”. Chodzi tu o mądrość Bożą, która niezależnie od ludzkich ocen pozostaje mądrością. Boże działanie jest mądre, prawdziwe i skuteczne. Ale domaga się ze strony człowieka współpracy. Kto pozostaje zamknięty na mądrość przychodzącą „z góry”, kto ufa bardziej swojej mądrości niż Bogu, ten wchodzi na drogę głupoty. Faryzeusze mieli najlepszą wiedzę konieczną do tego, aby właściwie odczytać misję Jana Chrzciciela i rozpoznać w Jezusie Mesjasza. A jednak zatwardziałość ich serca zaćmiła ich umysły, uniemożliwiła rozeznanie. Jak czytamy w katechizmie Kościoła „tajemnica bezbożności” wyraża się między innymi w tym, że w miejsce wiary człowiek tworzy jakąś „oszukańczą religię, dającą ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy” (675). Bądźmy czujni i nie ufajmy zbytnio drodze, która wydaje się łatwiejsza. Droga do dobra na ogół jawi się jako trudniejszy wybór. Tańczmy do takiej muzyki, którą „nadaje” Bóg.