Piłsudski pełen sprzeczności - zapowiedź nowej biografii Marszałka

Przez jednych uważany za odważnego konspiratora, wręcz terrorystę. Przez drugich za tchórza, który jak ognia unikał niebezpieczeństwa. To on zapewnił kobietom w Polsce prawa wyborcze, choć dał się poznać jako mizogin i szowinista. Pełen sprzeczności obraz Piłsudskiego kreśli Maciej Gablankowski w biografii "Piłsudski. Portret przewrotny."

Piłsudski. Portret przewrotny

Fragmenty 

1893–1901

Parafianie niewielkiego zboru ewangelickiego w podłomżyńskiej Paproci Dużej są tylko lekko zaskoczeni, słysząc w zapowiedziach polskie nazwiska. Wiernym z protestanckiej parafii niewiele one mówią – Piłsudski, Koplewska i dlaczego Juszkiewiczowa? Dla społeczności tej niewielkiej gminy, w przeważającym stopniu posługującej się językiem niemieckim, decyzja o zorganizowaniu ślubu w ich kościele przez kogoś obcego musi być jednak czymś niecodziennym. Ale skoro ich pastor się na to zdecydował, znaczy, że wie, co robi. Ślub odbywa się bez przeszkód 15 lipca 1899 roku. Świadkami są Jan i Adam Piłsudscy. Młoda para – oboje z urodzenia katolicy – małżeństwo muszą zawrzeć w obrządku ewangelicko-augsburskim, gdyż Maria była już rozwódką. Decyzję o ślubie prawdopodobnie podjęli w początkach tego roku, ale sprawa przeciągała się, bo przyszły mąż musiał zmienić wyznanie.

Wzięcie ślubu „z otwartą przyłbicą” i pod własnymi nazwiskami, i na dodatek w zaborze rosyjskim, było albo szalonym aktem odwagi, albo liczeniem na łut szczęścia. Pewnie fakt, że uroczystość odbyła się w Paproci Dużej, zmniejszał prawdopodobieństwo reakcji władz, ale całkiem jej nie usuwał. Szczególnie że nazwisko pana młodego było znane carskiej ochranie aż za dobrze. Od roku 1893 – w lipcu wydano za nim pierwszy list gończy – Piłsudski prowadzi życie zawodowego rewolucjonisty.

Co to właściwie znaczy? Jak żyli ci rewolucjoniści? Z czego się utrzymywali? Jedno jest pewne: ich droga nie była prosta. Wymogi pracy partyjnej to zmiana nazwiska, kombinowanie lewych papierów i ciągłe wystawianie się na ryzyko – recydywistom takim jak Piłsudski groziły wyroki, bardzo surowe, z dożywotnią katorgą czy karą śmierci włącznie. Co prawda, nominalnie za tego typu przestępstwo zasądzano maksymalnie osiem lat katorgi, ale zwyczajowo dołączano do spraw także zarzuty kryminalne, kary administracyjne i inne restrykcje, które powodowały wydłużanie rzeczywistego wyroku.

Żeby wpaść, niewiele trzeba. Właściciele domu, w którym mieści się pierwsza drukarnia „Robotnika”, mają służącą. Oczywiście do składu pisma, oprócz redaktorów, potrzebny jest fachowy składacz. Młody, pełen zapału i buntowniczego uroku zecer mieszka na prowincji, nudzi się, oczekując na pracę przy kolejnym numerze. Wkrótce pomiędzy nim a służącą wybucha uczucie. A przynajmniej służąca zakochuje się w zecerze. Ten obiecuje jej nawet małżeństwo, ale chyba nie zamierza wywiązać się z obietnicy. W głowie służącej pojawiają się wątpliwości. Może ma kogoś innego na oku? Niestety, zecer zdążył niedoszłej narzeczonej wszystko wygadać. Dziewczyna, orientując się w niestałości uczuć swojego wybranka, grozi, że o wszystkim powie żandarmom. Co robić? Na szczęście zecer daje się przekonać i decyduje się na małżeństwo. Organizacja PPS tymczasowo umieszcza dziewczynę w Krakowie, a zecer dostaje posadę gdzieś na Uralu. Ostatnim etapem czyszczenia sprawy jest dostarczenie narzeczonej do Moskwy, skąd ma ją odebrać jej wybranek. Eskortująca dziewczynę kurierka martwi się, co się stanie, jeśli zecer nie pojawi się w umówionym miejscu i czasie, a dziewczyna się rozklei. Chwile niepewności ciągną się jedna za drugą. Na szczęście jest! Czeka na peronie moskiewskiego dworca. Czy nie zapomniał o kwiatach?

***

KIELCE 1914

Wojna przyszła dla wszystkich niespodziewanie. Gdy pod koniec czerwca Piłsudski ponownie został wybrany na Komendanta Sił Wojskowych przez Komisję Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych, już po zamachu na arcyksięcia Ferdynanda, zapytany o ocenę sytuacji, odpowiedział: „Na trzydzieści pięć procent wojna”. Czyli na sześćdziesiąt pięć procent pokój. Polskie stronnictwa niepodległościowe były zupełnie na to nieprzygotowane. Także Piłsudski, planujący od lat podjęcie czynnej akcji, gdyby wystąpiła taka sytuacja, nie jest pewien, co robić. Nie zrezygnowano nawet z wyjazdowych kursów szkoleniowych dla Strzelców w lipcu. Pod koniec miesiąca ani Piłsudski, ani Strzelcy nie wiedzą, co będzie z nimi dalej. Niektórzy z nich – austriaccy rezerwiści – dostają wezwania mobilizacyjne. Jak tak dalej pójdzie, to zamiast polskich założą c.k. mundury.

Tymczasem na świecie gęstniała atmosfera. Arcyksiążę Ferdynand zginął z ręki serbskiego radykała Gavrila Principa w Sarajewie, w stolicy anektowanej kilka lat wcześniej przez Austrię Bośni. Serbscy nacjonaliści uważali, że to terytorium należne ich krajowi. W odpowiedzi na zamach c.k. monarchia wystosowała do Serbii ultimatum, które Serbia właściwie zgodziła się wypełnić, z jednym drobnym wyjątkiem. Teraz jednak było to już tylko szukanie pretekstu do wojny. Niemcy wcześniej ogłosili poparcie dla Austriaków, Rosjanie zapowiedzieli obronę „bratniej” Serbii, a Francuzi zadeklarowali, że wypełnią sojusznicze zobowiązania wobec Rosji. Brytyjska inicjatywa zorganizowania konferencji pokojowej została odrzucona. Okazało się, że właściwie wszyscy tej wojny chcą. Austro-Węgry wypowiedziały ją Serbii 28 lipca 1914 roku. Pierwsza kostka domina została przewrócona i świat runął w czteroletnią rzeź. Zginą miliony.

Strzelcy nikogo nie obchodzili. Dopiero cztery dni po wypowiedzeniu wojny kapitan Rybak z austriackiego wywiadu skontaktował się z Piłsudskim i przekazał mu informację o zezwoleniu na mobilizację Strzelców. Przy okazji Komendant dowiedział się, gdzie najprawdopodobniej będą operować – nie, jak myślał dotychczas, w rejonie Zagłębia, ale w kierunku Miechowa i Kielc. O ile w Zagłębiu Piłsudski mógł liczyć na jakieś zasoby partyjne (dopiero później okazało się, jak niewielkie), to na kierunku kieleckim nie należało się raczej tego spodziewać. Mimo to Strzelców zaskakuje obojętność, czy wręcz otwarta wrogość, lokalnej ludności. Niektórzy, na przykład komendant żandarmerii Kostek-Biernacki, nie wahają się stosować wobec cywilów brutalnych represji.

Od czasu wymarszu z Krakowa 6 sierpnia dołączają do nich kolejne oddziały. Po drodze w Krzeszowicach uzbrojono ich w wycofaną już z użytku przestarzałą austriacką broń. Oddział Piłsudskiego posuwa się naprzód i 12 sierpnia jest już w Kielcach. W mieście dominuje raczej zaskoczenie niż wrażenie dziejowej doniosłości. Po drodze nie napotkano silniejszego rosyjskiego oporu. Zresztą te pierwsze dni bardziej niż wojaczką są politycznym happeningiem. Po drodze w miastach i miasteczkach mianuje się komisarzy Rządu Narodowego. O jego utworzeniu poinformował Komendant jeszcze w Krakowie. Rząd (tajny oczywiście) rzekomo ma swoją siedzibę w Warszawie, a funkcję Komendanta Głównego Wojska Polskiego sprawuje on sam. W rzeczywistości żadnego Rządu nie ma, a odezwę pisze w mieszkaniu Piłsudskiego Leon Wasilewski – pieczątkę wyryto w miękkim kamieniu scyzorykiem. W politycznym zamyśle ma to być fakt dokonany, w praktyce okazuje się ruchem ryzykownym, który omal nie zakończył kariery wojskowej i politycznej Piłsudskiego.

Przebywający już w Kielcach dowódca zostaje wezwany w trybie pilnym do Krakowa. Kapitan Rybak oświadcza mu, że zostaje przeniesiony na front, a kontakty z nim przejmie inny oficer. W każdym razie Strzelcy zostaną rozwiązani i wcieleni do austriackiego wojska. Piłsudski nie może uwierzyć w to, co słyszy. Jest załamany. Nie można dziwić się Austriakom: w świetle mniej niż mizernych efektów obiecywanej przez Piłsudskiego akcji powstańczej polityczne ryzyko zaangażowania w nią wydaje się zbyt duże. A jeszcze ten urojony Rząd Narodowy. Odezwa napisana na kolanie, kończąca się groźbą o „bezwzględności dla zdrajców”, zostaje źle przyjęta przez właściwie całą opinię publiczną. Wygląda na to, że w najbliższych dniach całe lata przygotowań do roli komendanta pójdą na marne. Nie wiadomo, jak poważnie traktował swoje słowa, ale mówił, że jeśli decyzje Austriaków wejdą w życie, strzeli sobie w łeb.

W tym samym czasie Strzelcy pod dowództwem Kazimierza Sosnkowskiego opuszczają Kielce. Rosjanie naciskają. Na szczęście udaje się zorganizować sprawny odwrót – co jest jednym z najtrudniejszych manewrów, jakie musi przeprowadzić armia. Spore znaczenie dla powodzenia odwrotu ma też wsparcie osłaniających Strzelców od południa oddziałów austriackich. Już sama obecność Rosjan krzyżuje plany Piłsudskiego, który spodziewał się, że będą się oni bronić dopiero na linii Wisły. Od Kielc do tej linii jest jeszcze kawał drogi. Rosjanie jednak nie zamierzali realizować tej koncepcji, a w szczególności oddawać bez walki Warszawy – ważnego miasta i strategicznie położonego węzła komunikacyjnego. Na razie Piłsudski martwi się, co dalej.

Pomoc przychodzi z niespodziewanej strony. Od sejmowego Koła Polskiego – czyli organizacji polskich posłów do austriackiego parlamentu. Pod ich patronatem oraz przy wsparciu KSSN powstaje Naczelny Komitet Narodowy, który uchwala powstanie Legionów Polskich opartych na organizacjach strzeleckich. Zgodę na taki ruch wywalczył w Wiedniu Juliusz Leo – konserwatysta i prezydent Krakowa. Nie ma wyjścia – wobec groźby pozostawienia za burtą Piłsudski zgłasza akces do NKN i otrzymuje komendę 1 Pułku Legionów. Dowódcą zostaje podstarzały generał c.k. armii Rajmund Baczyński, niedługo potem zastąpiony przez młodszego, ale niezbyt lotnego generała Karola Durskiego-Trzaskę. Za wszystkie sznurki pociąga jednak młody i ambitny kapitan Włodzimierz Zagórski. W ciągu następnych lat ten austriacki oficer stanie się znienawidzonym wrogiem Piłsudskiego.

fragmenty pochodzą z rozdziału 6. 'MARIA I KONSPIRATOR' i rozdziału 14. KIELCE książki Macieja Gablankowskiego "Piłsudski. Portret przewrotny", Wydawnictwo Znak

Więcej o książce "Piłsudski. Portret przewrotny", Wydawnictwo Znak

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama