Dotrzymali słowa! Papież pobłogosławił ich syna!

Izę i Grzegorza ucieszył fakt, że ich mały synek Dominik, nie mając jeszcze roku może uczestniczyć w tych bardzo radosnych wydarzeniach, na których przed laty jego rodzice się poznali. Dzięki temu, że Światowe Dni Młodzieży odbywały się w Polsce, Dominik

O Izie i Grzegorzu pisaliśmy już w artykule "Bóg napisał miłosny scenariusz na ŚDM". Iza i Grzegorz Mularczykowie wyznali wówczas, że zamierzają wybrać się do Krakowa na ŚDM ze swoim małym synkiem, Dominikiem. Choć nie była to łatwa wyprawa, to słowa dotrzymali!

Dotrzymali słowa! Papież pobłogosławił ich syna!
fot. Paweł Mularczyk

Kto przeczytał poprzedni artykuł o tej uroczej parze małżeńskiej, ten zna już ich niezwykłą historię związaną z ŚDM. Kto nie zdążył, to polecam nadrobić zaległości przed przeczytaniem tego tekstu. Iza i Grzegorz na cztery poprzednie wydarzenia Światowych Dni Młodzieży musieli jeździć czasem dość daleko. Zwiedzili Niemcy, Australię, Hiszpanię i Brazylię. Opatrzność Boża zadecydowała o tym, że Światowe Dni Młodzieży odbyły się w tym roku (2016) w Polsce. Mieli wreszcie możliwość poczuć się jak gospodarze. - Świat młodych miał zobaczyć Polskę jako wzór chrześcijańskiego kraju. Myślimy, że doskonale to zobaczył. Wszystko zaczęło się od etapu diecezjalnego. Niestety, z racji małego mieszkanka, nie byliśmy w stanie nikogo gościć, ale włączyliśmy się w rolę gospodarzy, towarzysząc Włochom, którzy zamieszkali u rodziców Izy. Byliśmy nieco podzieleni między wydarzenia w Żorach i Rybniku. W jeden dzień braliśmy udział w modlitwach i imprezach kulturalnych w Rybniku z racji tego, że aktualnie tam mieszkamy, a w drugi jechaliśmy do Żor, by móc uczestniczyć w międzynarodowym festiwalu młodych YAI - dzielą się młodzi małżonkowie.

Izę i Grzegorza ucieszył fakt, że ich mały synek Dominik, nie mając jeszcze roku może uczestniczyć w tych bardzo radosnych wydarzeniach, na których przed laty jego rodzice się poznali. Dzięki temu, że Światowe Dni Młodzieży odbywały się w Polsce, Dominik mógł być na nich już obecny. - Był to niesamowity czas, który przypominał nam o poprzednich ŚDM - mówią. Myśleli o tych, którzy ich gościli, o ludziach, których wtedy poznali. Wspominali miejsca, które zobaczyli. - Dominik był bardzo aktywny podczas koncertów, okazywał swoją radość skacząc i tańcząc, nie umiejąc jeszcze chodzić. Podczas koncertu w Żorach zostaliśmy wyłapani w tłumie przez ks. proboszcza Stanisława Gańczorza, który wracał ze sceny na żorskim Rynku z arcybiskupem Wiktorem Skworcem. Przedstawił nas metropolicie, który mógł zobaczyć nas w aktualnym wydaniu "Gościa Niedzielnego", gdzie na dwóch stronach mogliśmy się również podzielić naszym świadectwem i historią życia. Niezwykle wesoło się zrobiło, kiedy moja żona na początku otrzymała kwiaty od arcybiskupa Skworca, a Dominik uśmiechał się w czasie błogosławieństwa, którego mu udzielił.

Czas podczas etapu diecezjalnego dobiegał końca, a Iza i Grzegorz wciąż się zastanawiali, jak dotrzymać słowa , czyli móc wziąć udział w wydarzeniach centralnych w Krakowie. - Doszliśmy do wniosku, że z małym dzieckiem będzie poważny problem, żeby wziąć udział w sobotnim czuwaniu i niedzielnej Mszy posłania. Zdecydowaliśmy, że musimy choć przez jeden dzień być w Krakowie, do którego mamy przecież tak niewielki dystans. Tak blisko i tam ma nas nie być? Wybór padł na czwartek 28 lipca - mówią małżonkowie. Chcieli, żeby Dominik też miał to szczęście zobaczyć na własne oczy papieża. - Wymyśliłem, że staniemy na drodze jego przejazdu tramwajem na krakowskie Błonia. Do naszej podróży dołączył mój najmłodszy brat Paweł. Rankiem wyruszyliśmy pociągiem z Rybnika do Krakowa. Od Mysłowic, do wydłużonego składu, jak nigdy dosiadały się spore grupy pielgrzymów. Na myśl nam przyszły nasze podróże "rozśpiewanymi pociągami" w Kolonii, Sydney i Madrycie. Tak samo było w drodze do Krakowa. Klimat niesamowity. Kiedy dotarliśmy na miejsce i opuściliśmy dworzec główny, naszym oczom ukazało się radosne, powiewające wieloma flagami narodowymi, miasto oraz tłumy pielgrzymów, tłumy podążające na Błonia. My też chcieliśmy tam dotrzeć, lecz wśród tak wielkiego tłumu i pozamykanych ulic, z wózkiem, w którym leżało prawie siedmiomiesięczne niemowlę byłby to zbyt wielki wyczyn – dzieli się Grzegorz. Skupili się więc na odwiedzeniu kilku kościołów, wspólnej modlitwie oraz na znalezieniu odpowiedniego miejsca podczas przejazdu papieskiego tramwaju.

Dotrzymali słowa! Papież pobłogosławił ich syna!
Grzegorz z synem Dominikiem

- Udało nam się stanąć na trzy godziny przed planowanym przejazdem w jednej z wąskich uliczek tuż za barierką, za którą był już tylko tor tramwajowy na wyciągnięcie ręki. I tak w lekkim deszczu przeczekaliśmy ten czas. Tłum podążał na Błonia i gęstniał przy barierkach. Aż nadszedł ten czas, gdy dostaliśmy telefonicznie informację od rodziców, oglądających to wszystko w telewizji, że tramwaj z papieżem wyruszył . A my byliśmy przygotowani do powitania następcy św. Piotra w naszej Ojczyźnie. Dominik z poważną miną na moich rękach przyglądał się oczekującemu tłumowi ludzi. Aż w pewnym momencie, gdy na zakręcie pojawił się wyczekiwany tramwaj i rozpoczęły się wiwatujące okrzyki skupiliśmy się na tym, by pomachać Ojcu św. Przed tramwajem jechał wóz transmisyjny, operator kamery w ostatnim momencie widząc, że na ojcowskich rękach mały niemowlak macha papieżowi, szybko skierował na nas kamerę. Iza nie kryła wzruszenia, mój brat wszystko uwieczniał swoim aparatem, a my z Dominikiem radośnie machaliśmy w stronę papieża, który nas pobłogosławił – dzieli się dalej Grzegorz. Po przejeździe tramwaju, jego brat Paweł otrzymał telefon od taty. - Widział nas w telewizji wiwatujących, zwłaszcza małego Dominika – mówi Grzegorz. Wyruszył, co prawda, z Izą i Dominikiem w stronę Błoni, lecz po krótkim przejściu trasy zdał sobie sprawę, że z małym dzieckiem w wózku jednak tam nie dotrą. - Liczyliśmy na jakiś telebim w centrum miasta, lecz na próżno było go tam szukać. Obeszliśmy miasto i wróciliśmy na stację kolejową. Wielki tłum powracających pielgrzymów na peronie zwiastował możliwość tego, że nie uda się wsiąść do ostatniego pociągu do Rybnika. Gdy pociąg wjechał na peron tłum ruszył w stronę drzwi. Myśleliśmy, że nie uda się nam wsiąść – mówią. I co się stało? Oto grupa pielgrzymów z Panamy, widząc rodziców z małym dzieckiem w wózku otoczyła ich i kazała wsiadać. - To był niesamowity gest, który tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że to wyjątkowe dni i wyjątkowi ludzie – mówi Grzegorz. W pociągu chciał się zapytać pielgrzymów z Panamy, czy wiedzą, że w ich kraju odbędą się kolejne ŚDM (bo Grzegorz już się dowiedział), lecz zrezygnował z tego zamierzenia, żeby mogli usłyszeć to w niedzielę z ust papieża na zakończenie Mszy posłania.

- Wróciliśmy szczęśliwi do domu dopiero po północy. Pozostałe wydarzenia obserwowaliśmy już tylko w telewizji. Ale wdzięczni jesteśmy Bogu, że mogliśmy uczestniczyć choć w jednym dniu wydarzeń centralnych w Krakowie, a nasz mały skarb Dominik, nie mając jeszcze roczku zobaczył tak blisko Ojca św. i że stał się jednym z najmłodszych uczestników ŚDM w Polsce. Dzięki temu, choć może jeszcze „rozumowo” tego nie pojmuje, stał się świadkiem dni, które niegdyś umożliwiły poznanie i zakochanie się jego rodziców – podsumowują małżonkowie.

Dotrzymali słowa! Papież pobłogosławił ich syna!
- Odbijamy się w oknie tramwaju papieskiego po prawej, a papież nam błogosławi - opisują zdjęcie Iza i Grzegorz Mularczykowie

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama