Osoby próbujące zorganizować bądź idące na marsz równości w Budapeszcie muszą liczyć się z prawnymi konsekwencjami – oznajmił premier Węgier Viktor Orban.
W czerwcu policja zakazała organizowania tego wydarzenia, planowanego na sobotę.
„Jesteśmy dorosłymi ludźmi i sugeruje, aby każdy zdecydował, czego chce (...) Trzymajcie się reguł. W wypadku, gdy nie będą tego robić, będą musieli stawić czoła jasnym konsekwencjom prawnym” – ostrzegł Orban w swoim cotygodniowym wystąpieniu.
Premier zapowiedział, że w wypadku nielegalnego zgromadzenia, policja będzie mogła rozpędzić protest. Zarazem zaznaczył, że Węgry to cywilizowany kraj, a rolą policji jest przekonanie ludzi do stosowania się do regulacji prawnych.
W połowie marca br. parlament Węgier przyjął nowelizację ustawy o zgromadzeniach, która w praktyce delegalizującą parady równości. Projekt zmian złożyła rządząca partia Fidesz. Zakaz pozwala nakładać grzywny na organizatorów wydarzeń i zabrania „przedstawiania lub promowania” homoseksualizmu wśród nieletnich poniżej 18. roku życia.
Francja, Niemcy i Hiszpania znalazły się wśród ponad 20 krajów Unii Europejskiej, które w maju wezwały Budapeszt do zmiany przepisów zakazujących wydarzeń związanych z osobami LGBTQ+, wyrażając obawę, że jest to sprzeczne z podstawowymi wartościami – godnością, wolnością, równością i poszanowaniem praw człowieka – zapisanymi w traktatach UE.
Dziennik „Nepszava” poinformował w czwartek, że w marszu, mimo zakazu, weźmie udział m.in. ponad 70 europarlamentarzystów, a także przedstawiciele rządów i władz lokalnych państw UE. Unijna komisarz ds. równości Hadja Lahbib zamierza uczestniczyć w wydarzeniu, o ile będzie ono legalne – podał w piątek dziennik, powołując się na rozmowę z rzecznikiem Komisji Europejskiej.
Źródło: