Niezwykłe świadectwo

Zawsze jest nadzieja: Bóg potrafi wyprowadzić nawet z najgorszego upadku!

Ostatnie kilka dni spędziłem w Paryżu na długo wyczekiwanym urlopie. Mogłem podziwiać arcydzieła sztuki w muzeum Luwru, wieżę Eiffla, katedrę Notre Dame i wiele innych pięknych zabytków. Zupełnie niespodziewanie tym co najbardziej zapadło mi w pamięć było jednak świadectwo wiary i życia młodego Polaka, które usłyszałem zupełnie przypadkowo. Choć chyba w takich sprawach nie ma przypadków.

Koleżanka przebywająca na Erasmusie w Paryżu zabrała mnie i kilkoro naszych znajomych na spotkanie modlitewne w polskim Kościele. Traf chciał, że pojawił się na nim wspomniany chłopak, Konrad, który akurat też przyjechał do Paryża odpocząć.

Konrad opowiedział swoją niesamowitą, tragiczną, ale zarazem krzepiącą i dodającą wiary i nadziei historię. Jest on chłopakiem z Warszawy, który bardzo dużo przeszedł jako nastolatek — uzależnienie od narkotyków, tułanie się po kolejnych poprawczakach, mieszkanie w przyczepach kempingowych. Gdy wydawało się, że już nie ma dla niego ratunku, jego mama, która nie przestawała się modlić o to by jej syn wrócił do normalnego życia, usłyszała o spotkaniach wspólnoty Cenacolo — wspólnoty ludzi uzależnionych. Konrad jak sam wspominał na pierwsze spotkania wybierał się po to, bo była to dla niego okazja do wyjścia na przepustkę z poprawczaka i zaopatrzenie siebie i swoich kumpli w fajki i alkohol. Po pewnym czasie zaczął czuć w sobie, że w tych opowieściach chłopaków ze wspólnoty może coś być i nie mając zarazem żadnych perspektyw przed sobą postanowił spróbować z tą wspólnotą. Jej idea polega na tym, że osoby uzależnione żyją w jednym domu, razem pracują, a każda nowa osoba ma swojego anioła stróża, który cały czas przy niej jest.

Tak zaczęła się długa droga nawrócenia Konrada. Udało mu się wyjść z nałogu, po pewnym czasie sam stał się opiekunem dla kolejnych osób, które trafiały do wspólnoty, by w końcu wyjechać do Sao Paolo w Brazylii, gdzie wraz z innymi świeckimi misjonarzami opiekuje się dziećmi z ulicy, które doświadczyły jeszcze bardziej traumatycznych przeżyć niż on — nieraz były bite i wykorzystywane przez własnych rodziców, głodowały, brały narkotyki. Wspólnota prowadzi dla nich dom, dba o ich naukę, wyżywienie, pomaga wyjść na prostą, odnaleźć sens życia, a jak wydorośleją znaleźć pracę i wdrożyć się w dorosłe życie. Konradowi, przez to co sam przeszedł, łatwiej jest zrozumieć dzieci i znaleźć z nimi wspólny język. Cała opowieść Konrada była niesłychanie autentyczna i przepełniona głęboką wiarą w Boga i w moc jego działania.

Dla mnie było to niesłychane świadectwo działania Pana Boga, tego że nawet najgorszą historię jest w stanie całkowicie obrócić, uczynić zaletę z czyjeś największej słabości. Świadectwo tego, że nigdy nie możemy tracić nadziei, że nawet w beznadziejnej sytuacji może być dla nas ratunek.

Poczułem w sobie też to, że nie możemy pochopnie sądzić innych ludzi. Nawet w narkomanie, osobie z ulicy może kryć się niesłychane dobro.

W końcu co mi szczególnie zapadło w pamięć, jako osobie, która od kilku lat stara się jak najaktywniej działać na rzecz szerzenia wartości chrześcijańskich, Konrad opowiadał jak ważna jest modlitwa, zawierzanie Panu Bogu. Na misji, pomimo że wiąże się ona z wykańczającą pracą od rana do nocy, każdego dnia On i inni misjonarze starają się znaleźć jedną godzinę na modlitwę. Bo jak mówi: mają głosić Boga, a jeśli człowiek się nie modli, nie oddaje się Bogu, to może głosić innym co najwyżej siebie. A co może człowiek zaoferować sam z siebie drugiemu człowiekowi? Swoje słabości, wady, złe humory, zdenerwowanie. Sądzę, że tą prostą zasadę można zastosować nie tylko do działalności misyjnej czy ewangelizacyjnej, ale i do każdego innego obszaru swojego życia. Rodzina, miłość, przyjaźń z pewnością będą znacznie mocniejsze i piękniejsze jeśli będzie opierać się je na Bogu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama