• Echo katolickie

Z wielkiej potrzeby serca...

Artykuł z tygodnika Echo katolickie 16 (720)


Magdalena Szewczuk

Z wielkiej potrzeby serca...

Podążając przez życie, często nie zastanawiamy się, czy ktoś potrzebuje naszej pomocy, czeka na uśmiech, dobre słowo, pomocną dłoń. Zarabianie pieniędzy i dążenie do zdobywania kolejnych dóbr materialnych pochłania nas tak bardzo, że zapominamy o tym, co jest prawdziwą wartością. Nasz dzień rozpoczyna się wcześnie rano, a kończy, gdy zaczyna zapadać zmierzch. Szkoła, praca, zakupy, spotkanie ze znajomymi - tak zwykle wygląda plan naszego dnia. Nic nadzwyczajnego. Jednak nie wszyscy ograniczają się wyłącznie do takich, podstawowych dla większości społeczeństwa, czynności. Są też ludzie, którzy poza obowiązkami i odpoczynkiem angażują się jeszcze w wolontariat. Wiele osób powie z pewnością, że nie mają na tego rodzaju zajęcie czasu, że nie są w stanie pogodzić go z pracą zawodową, szkołą czy obowiązkami w domu. Jednak w niektórych przypadkach to jedynie wymówka. Właściwie wszyscy wolontariusze łączą nieodpłatną pracę na rzecz potrzebujących z pracą zawodową, studiami czy nauką w szkole i, jak zgodnie twierdzą, znalezienie czasu na pomaganie innym to kwestia dobrej woli oraz właściwego zaplanowania dnia. I wcale nie jest tak, że ochotnicy tylko dają, nie otrzymując nic w zamian. Tak wielkiej dawki miłości, wdzięczności i dobra, jaką otrzymują od podopiecznych, można im tylko pozazdrościć. Nie obawiajmy się podjąć wyzwania bycia lepszym. Wsłuchajmy się w słowa duszpasterzy, którzy przypominają nam o chrześcijańskim obowiązku miłosierdzia i postarajmy się włączyć w to piękne dzieło. Uwierzmy, że nawet, jeśli nie możemy codziennie poświęcić swojego czasu na pracę charytatywną, to i tak warto zapytać, czy ktoś nie potrzebuje naszej pomocy. Czasami wystarczy naprawdę niewiele, by zmienić czyjąś codzienność. Krótka rozmowa może dać nadzieję i spowodować, że ktoś zacznie się znowu uśmiechać...

Pomagają i nie oczekują nagrody

Nawet nie wiesz, ile dobrego możesz uczynić w ciągu godziny! 60 minut to czas, w którym jesteś w stanie pomóc odrobić lekcje dziecku mającemu zaległości w szkole, zrobić zakupy schorowanej sąsiadce, przygotować posiłek dla potrzebujących lub po prostu porozmawiać z kimś, kto czuje się samotny. Wystarczy naprawdę niewiele, aby na twarzach ludzi ponownie zagościł uśmiech...

Niesienie pomocy potrzebującym jest wpisane w życie każdego chrześcijanina, uczy nas tego najdoskonalszy z nauczycieli - Jezus Chrystus. Ludzie borykają się z wieloma trudnościami natury materialnej, ale również duchowej. Brak pieniędzy jest poważnym ograniczeniem w codziennym życiu, ale ubóstwo duchowe może być jeszcze trudniejsze do przezwyciężenia. Katolicy angażujący się w pracę na rzecz potrzebujących troszczą się zarówno o osoby wymagające pomocy materialnej, jak i te, którym brakuje duchowego oparcia, wlewając w ich serce wiarę i nadzieję. A z pozoru niewielki gest może okazać się nieocenionym wsparciem dla kogoś, kto znalazł się w trudnej sytuacji życiowej. Wystarczy rozejrzeć się wokół, aby dostrzec, ile dobra może uczynić każdy z nas.

Wolontariusz, czyli...

Z pewnością często spotykają Państwo na swojej drodze wolontariuszy. Zbierają pieniądze, pomagają w szpitalach i hospicjach, są też wolontariusze, którzy pracują w firmach i w ten sposób przygotowują się do wykonywania zawodu. Przed laty osoby zajmujące się pomaganiem ubogim nazywano „filantropami”- dziś to określenie stosuje się jeszcze na określenie ludzi sponsorujących działalność charytatywną. Zaś osoby angażujące się bezpośrednio w pomoc to wolontariusze. Kościół w dużej mierze korzysta z pracy wolontariuszy (ochotników). Jednak wymaga od nich większego zaangażowania od strony duchowej aniżeli ma to miejsce w przypadku osób działających w świeckich organizacjach. Przekazanie paczki z żywnością nie zawsze pomoże ubogiemu człowiekowi - bywa, że bardziej niż jedzenia potrzebuje on, aby ktoś przypomniał mu, że Bóg go kocha. Ale wolontariusze działający w organizacjach kościelnych pomagają nie tylko osobom wierzącym. Niosą pomoc wszystkim, którzy jej potrzebują. Niedoścignionym przykładem dla wielu wolontariuszy i osób zaangażowanych w działalność charytatywną jest matka Teresa z Kalkuty, która przez całe swoje życie zajmowała się ubogimi i ciężko chorymi.

Nie tylko dla młodych

Wolontariat to dobrowolna i bezpłatna służba na rzecz drugiego człowieka. Doskonale wpisuje się w chrześcijańską ideę życia, jest wyrazem naszej wrażliwości i miłości bliźniego, które nie pozwalają pozostawić bez pomocy osób cierpiących i samotnych. W pomoc drugiemu człowiekowi mogą angażować się ludzie w każdym wieku - zaczynając od dzieci, a na osobach starszych kończąc. To nieprawda, że wolontariuszem może być jedynie młody człowiek, chociaż wielu z pewnością tak się wydaje. Bo wolontariusze, których widujemy na ulicach czy przed kościołem, to zwykle uczniowie lub studenci. Ale osoby w średnim wieku oraz starsze mogą, a nawet powinny, angażować się w działania na rzecz innych. I całe szczęście, coraz częściej tak się dzieje. Przy parafiach powstają zespoły Caritas składające się z osób będących już na emeryturze, a ich członkowie włączają się w pomoc potrzebującym. Przygotowują posiłki i paczki żywnościowe. Duchowo wspierają chorych oraz cierpiących. Ich rola jest naprawdę nieoceniona.

Trudna, ale potrzebna

Często wydaje się nam, że otwarcie serca na drugiego człowieka jest bardzo trudne i nie będziemy w stanie sobie z tym poradzić. Ale, jeśli nawet nie podejmiemy takiej próby od razu, nie stoimy na straconej pozycji. Bardzo wiele osób obawia się, że nie sprosta zadaniom, jakie stawia się przed wolontariuszami. Strach przed widokiem chorego człowieka jest silniejszy niż wewnętrzna potrzeba pomagania. Należy jednak pamiętać, że wolontariusze mogą wykonywać bardzo różne zajęcia, nie zawsze pomagać chorym czy niepełnosprawnym. Ochotnicza praca polega też na obieraniu ziemniaków w kuchni, która wydaje posiłki bezdomnym i ubogim. Każdy może znaleźć taką formę wolontariatu, dzięki której wesprze potrzebujących, wystarczy rozejrzeć się dookoła. Aby pomagać, nie trzeba nawet należeć do żadnej organizacji. Nieraz warto zapytać sąsiadów, czy nie trzeba zrobić im zakupów lub podwieźć do lekarza. Wystarczy otworzyć serce na drugiego człowieka, a ono wskaże nam możliwości działania, należy się tylko odrobinę wsłuchać...

Pozwólcie młodym!

Bywa, iż rodzice nie chcą się zgodzić, aby ich dziecko uczestniczyło w akcjach organizowanych przez organizacje skupiające wolontariuszy. Obawiają się, że wyjście do domu opieki społecznej czy szpitala źle wpłynie na ich psychikę. Ale takie rozumowanie jest zupełnie pozbawione logiki. Stwarzanie dzieciom cieplarnianych warunków i odcinanie ich od osób chorych jest niczym innym, jak budowaniem w nich nierzeczywistego obrazu świata. Młodzi ludzie powinni mieć świadomość i akceptować fakt, że wśród nas żyją osoby wymagające leczenia czy opieki. Należy również wiedzieć, iż nastoletni ochotnicy mogą pomagać również w inny sposób - swoim kolegom w odrabianiu lekcji, prowadzeniu zbiórek funduszy na leczenie rówieśników, opieką w czasie letnich obozów. Osoby, które nie radzą sobie z widokiem ludzkiego cierpienia, nie będą zmuszane, by pracować w placówkach, gdzie są na to narażone. A młodzież, która np. odwiedza swoich chorych kolegów, jest wcześniej o tym informowana przez opiekunów. Wyjście do placówki zajmującej się niepełnosprawnymi zawsze poprzedza rozmowa, w czasie której wolontariusze są przygotowywani na kontakt z chorymi. Oczywiście, w każdej chwili mogą zrezygnować z wyjścia, a w czasie, gdy przebywają w placówce, pomocą i radą służą im zarówno pracownicy ośrodków, jak i opiekunowie.

Pomagają również sobie

Z pozoru wolontariusze pomagają słabszym, chorym, ale w rzeczywistości - najbardziej sobie. Zaangażowanie w działania na rzecz bliźnich jest doskonałą formą rozwijania własnej wrażliwości, uczy otwartości, akceptowania słabości i niedoskonałości, pozwala wyzbyć się nam ciągłego myślenia o osobistych problemach - wyolbrzymiania ich do granic możliwości. Młody człowiek, który angażuje się w pracę, bardziej niż jego rówieśnicy rozumie i docenia starania rodziców. Wolontariat może być również antidotum na nasze ludzkie słabości. Ochotnicy często wspominają, że zanim zaangażowali się w działalność świetlic czy stołówek i mieli bardzo dużo wolnego czasu, zdarzało im się spóźniać. Praca spowodowała, że muszą lepiej planować czas, czują się odpowiedzialni za innych i każdą chwilę potrafią wykorzystać w sposób niezwykle efektywny. Wolontariat nie zabiera im dzieciństwa ani młodości, wprost przeciwnie - pozwala znaleźć to, co w tym okresie życia jest najważniejsze - buduje relacje z rówieśnikami i otoczeniem, uczy odpowiedzialności, rozwija emocjonalnie. Wyjście na dyskotekę, spotkania z przyjaciółmi i zajęcia sportowe wcale nie są im obce, oni nadal mają na to wszystko czas i energię.

Nie bójmy się pomagać, a zobaczymy jak dużo zmieni się w życiu tych, którzy oczekują wsparcia i jak wiele światła wniesie to w naszą codzienność.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama