Jak zakończyć tę wojnę

Wojna na Bliskim Wschodzie widziana z bliska wygląda zupełnie inaczej niż jej medialny przekaz

Nie tak dawno w „Przewodniku” ukazał się mój reportaż o pobycie w Iraku. Długo pisałem ten tekst, ponieważ ten wyjazd wywrócił moje dotychczasowe wyobrażenia do góry nogami. Wcześniej myślałem dość schematycznie: prześladowani chrześcijanie, mała grupka jazydów oraz muzułmanie dżihadyści i pokojowo nastawiona większość wyznawców islamu.

Na miejscu zobaczyłem obraz bardziej złożony. Chrześcijanie bardzo ucierpieli, ale nie oni są dzisiaj najbardziej pogardzaną grupą religijną w Iraku. Mniejszością naprawdę zaniedbaną są niewykształceni i bardzo biedni jazydzi. Tysiące z nich wciąż tkwią w obozach dla uchodźców wewnętrznych. Chrześcijanie są zamożniejsi, bardziej wykształceni. Zorganizowali się. Większość wyjechała. Wreszcie sami muzułmanie. Podział na radykalnych i pokojowych okazał się konstrukcją bardzo teoretyczną. W rzeczywistości są biedni i bogaci, niewykształceni i ludzie elit, ci bez pracy i ci pełniący zaszczytne stanowiska. Ci biedni, niewykształceni i bez pracy, nawet jeśli wcześniej żyli w pokoju, łatwo dają się zmanipulować. Trafiają do grona wybranych, awansują społecznie i religijnie przez przynależność do grup terrorystycznych, żyją tanimi obietnicami lepszej przyszłości na ziemi i w raju, a wszystko za cenę mordowania. A komu na tych mordach zależy? I tutaj otwiera się prawdziwa puszka Pandory: wchodzimy w świat powikłanych relacji geopolitycznych, których wspólnym mianownikiem nie jest ta czy inna religia, ale ropa naftowa. A obniżeniu jej ceny i przejęciu rafinerii sprzyja konflikt. Najlepiej taki, który nie kojarzy się z ropą, czyli religijny.

Ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny „Przewodnika Katolickiego”


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama