Krok pierwszy: akceptować

Fragmenty książki "Fundamenty wiary"

Krok pierwszy: akceptować

Josh McDowell

Fundamenty wiary

ISBN: 83-7030-493-1

wyd.: 2007 Księgarnia św. Jacka



KROK PIERWSZY: AKCEPTOWAĆ

Weźmy za przykład Laurę. Czuje się oddalona od Boga i w ogóle nie rozumie, w jaki sposób przyjście Chrystusa na ziemię daje jej bezwarunkową akceptację. Czynnik, który wpływa na jej poczucie dystansu wobec Boga, to poczucie braku więzi rodzinnej, szczególnie z ojcem - jedyną akceptacją, jaką zna, jest ta, która wynika z właściwego zachowania. Nastolatka ma wrażenie, że porównuje się ją z młodszą siostrą i zawsze na tym tle wypada blado. Kiedy rozpoczęła naukę w szkole średniej, weszła w charakterystyczny cykl zachowań. Pragnąc akceptacji (i nie znajdując jej w domu), robiła rzeczy, które miały jej przynieść akceptację wśród rówieśników, co z kolei powodowało narastanie konfliktu z rodzicami i coraz większe poczucie odrzucenia przez nich. Wszystkie jej wysiłki oddalały ją zatem od doświadczania akceptacji, której pragnęła najbardziej: tej w domu.

Pierwszy rok na uczelni pogarsza tylko problem - dziewczyna zaczęła budować swoje własne poglądy o Bogu i Biblii, które nie zadowalają jej rodziców. Oczywiste jest, że chcą oni, aby wierzyła i żyła dobrze oraz że robią, co tylko mogą, aby tak się stało - lecz Laura nie czuje ich troski i opieki; czuje coraz większe odrzucenie i wyobcowanie. Jeśli ktoś nie wejdzie w świat Laury, by się z nią zaprzyjaźnić, prawdopodobnie dalej będzie się borykała z podobnymi problemami i być może nigdy nie rozwinie przekonań i wartości, które są dla niej dobre.

Jej rodzice nie uświadamiają sobie tego - tak naprawdę nawet sama Laura prawdopodobnie też sobie tego nie uświadamia - ale w głębi jestestwa mówi: "Proszę, pozwólcie mi wierzyć po swojemu, nie odrzucając mnie jako osoby. Może nie jestem doskonała, ale proszę, nie patrzcie tylko na moje porażki i niedoskonałości i zaakceptujcie mnie taką, jaka jestem". Pragnie doświadczyć w rodzinie bliskiej więzi, która mówi: "Nawet jeśli nic w tobie nigdy się nie zmieni, i tak zawsze będziemy cię kochali taką, jaka jesteś. Być może nie podzielamy twojego punktu widzenia na wiele spraw, ale jesteś naszą córką i zawsze będziemy ciebie kochać".

Niestety, rodzice Laury, podobnie jak wielu innych, popełnili ten sam błąd - łącząc akceptację z zachowaniem. Prawdziwa akceptacja dotyczy osoby, a nie jego czy jej zachowania. Prawdziwa akceptacja nakazuje kochać ludzi takimi, jakimi są. Laura oczekuje tego rodzaju akceptacji.

Właśnie tego rodzaju akceptację wyraził Bóg w Chrystusie. Kiedy przechodząc przez Samarię Jezus spotkał Samarytankę, spotkał osobę, która znajdowała się w społecznie gorszej pozycji w stosunku do Niego:

  • Była kobietą, czyli w tamtej kulturze kimś postrzeganym jako gorszy niż mężczyzna.
  • Była Samarytanką, znienawidzoną przez Żydów.
  • Źle się prowadziła, żyjąc z mężczyzną, który nie był jej mężem.

Chociaż Jezus nie akceptował grzechu kobiety, rozmawiał z nią bez oceniania czy potępiania. W wyniku tego Samarytanka przyjęła prawdę, którą podzielił się Jezus i jej życie odmieniło się.

W innym momencie, kiedy Jezus nauczał, przyprowadzono do Niego kobietę pochwyconą na cudzołóstwie. Jezus najpierw rozprawił się z mściwością oskarżycieli kobiety i ich pragnieniem przyłapania Go na złym czynie. Dopiero wtedy przemówił do kobiety, a słowa skierowane do niej są bardzo ważne. Mógł przecież powiedzieć lub zrobić różne rzeczy. Mógł obrzucić ją wzrokiem pełnym oburzenia i odejść. Mógł powiedzieć: "Wstydź się". Mógł zwrócić się do uczniów: "Widzicie, do czego prowadzi grzech?". Ale On nie zrobił żadnej z tych rzeczy. Posłuchajcie akceptacji brzmiącej w Jego słowach, dopiero po niej nastąpiło polecenie mające na celu ochronić tę kobietę: "I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz!" (J 8, 11)

Faryzeusze krytykowali Jezusa za bratanie się z celnikami i grzesznikami. Jezus im odpowiadał, "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają" (Mt 9, 10-12). W jaki sposób lekarz traktuje kogoś z chorobą lub zranieniem? Czy potępia pacjenta za jego dolegliwości, mówiąc na przykład: "Jakie to głupie! Jakie obrzydliwe! Jeśli chcesz, żebym ci pomógł, będziesz musiał przestać krwawić!". To oczywiście byłoby śmieszne, żeby nie powiedzieć: okrutne. Dobry lekarz akceptuje pacjenta w takiej sytuacji, w jakiej ten się znajduje i skupia się na zapewnieniu potrzebnego leczenia i ukojenia.

Dokładnie w ten sposób traktuje nas Bóg, kiedy coś nas boli, martwi lub kiedy mamy kryzys. Nie potępia nas ani nie krytykuje nawet, jeśli zawiniliśmy. Jednakże nie toleruje ani nie przymyka oczu na nasz grzech - lecz chce się nim zająć na swoich warunkach. Kocha nas za to, kim jesteśmy, akceptuje nas także w momencie porażki.

O to właśnie chodzi św. Pawłowi, kiedy nakłania nas byśmy "przygarniali siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was - ku chwale Boga" (Rz 15, 7). Chrystus nie czekał, aż zaczniemy właściwie wierzyć, czy właściwie żyć, żeby nas zaprosić do przyjaźni ze Sobą; "umarł za nas gdyśmy byli jeszcze grzesznikami" (Rz 5, 8). Jeśli mamy budować więź z młodymi ludźmi w naszym otoczeniu, musimy nauczyć się akceptować nasze dzieci, uczniów, członków grup młodzieżowych i wiernych w parafii takimi, jakimi są, bez względu na wszystko. Wtedy Bóg będzie uwielbiony i inni doświadczą z nami takiej więzi, jaka odzwierciedla bliskość Chrystusa wobec nas. Taki rodzaj bliskości pomoże im pogłębić własne przekonania, budować trwałe fundamenty wiary.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama