Dlaczego dziś tylu młodych ludzi boi się wstępować w formalne związki małżeńskie? Dlaczego mamy tyle rozwodów? Skąd się to bierze? Czasem warto poszukać głębszych odpowiedzi.
Młodzi ludzie coraz rzadziej decydują się na to, aby wstępować w związek małżeński. Czasem po prostu nie chcą, czasem nie mają wokół siebie dobrych przykładów, czasem są po prostu poranieni i zagubieni. Druga kwestia to taka, że jeśli już wchodzą w małżeństwo, nie zawsze dotrzymują słów przysięgi, że się nie opuszczą aż do śmierci. Pojawiają się kryzysy, wkrada egoistyczne podejście do życia, pojawiają się i zdrady a wówczas sprawy rozwodowe gotowe. Co jakiś czas robione są nowe statystyki, raporty, które mówią, że liczba rozwodów w Polsce znacznie się zwiększyła. Czy jednak możemy mówić, że to zaczyna być plagą? Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w naszym kraju rozpada się już co trzecie małżeństwo. Co istotne, najwięcej rozwodów zanotowano wśród ludzi, którzy zawarli związek małżeński już w XXI wieku. Prawie połowa rozwodów w naszym kraju to rozwody wśród par, które nie mają nawet 10 lat małżeństwa. Czy to właśnie sprawia, że coraz więcej osób boi się decyzji o małżeństwie? A z drugiej strony, czy młodzi małżonkowie naprawdę nie są świadomi tego, na czym polegać ma małżeństwo? A może przyczyn kryzysów należy poszukać gdzieś głębiej? Może trzeba na nowo odkryć… pewne wartości? Czy da się jeszcze odwrócić tę straszną statystykę rozwodów, która pogłębia się z roku na rok?
Wygórowane oczekiwania
Paulina Gryman-Lesisz działa na rzecz małżeństw wraz z parafialną, rodzinną grupą muzyczną Zjednoczeni w Duchu. Ostatnio zorganizowała w swojej parafii czuwanie modlitewne o małżeństwie, rodzinie i miłości. Spotkanie było zarówno dla osób, które boją się wejść w związek małżeński bądź się do niego przygotowują, jak i dla małżeństw – tych szczęśliwych, jak i tych przeżywających kryzys. Można było poznać doświadczenia innych. Bycie we wspólnocie pomaga czasem spojrzeć inaczej na swoje małżeństwo. Przykład innych może pomóc w spojrzeniu na siebie. Paulina pragnie, aby młodzi ludzie stawali w prawdzie i nie bali się walczyć o miłość. – Jestem po ślubie niespełna 16 miesięcy i zdaję sobie sprawę, że jeszcze sama niewiele wiem, ale jednego jestem pewna od początku bycia żoną, a mianowicie tego, że bez Boga nie bylibyśmy w stanie budować relacji – mówi Paulina, obecnie nie tylko młoda żona, ale świeżo upieczona mama. – Wiedziałam o tym przed ślubem, ale dopiero „w praktyce” okazało się to naprawdę niezbędne, ale zarazem niesamowicie trudne. Choć wydawało nam się, że dobrze przygotowaliśmy się do małżeństwa, bo byliśmy przecież na świetnym kursie przedmałżeńskim, to okazało się, że byliśmy bardzo niedojrzali, małostkowi, butni, opryskliwi, po prostu egoistyczni. Ja to w ogóle miałam całą listę oczekiwań, którym mój mąż nie był w stanie sprostać. A jedyne, czego powinnam oczekiwać to niewiadoma – mówi Paulina. Wchodząc w związek małżeński, co prawda z wielu rzeczy zdawała już sobie sprawę, jednak z większości zupełnie nie. – Odkrywałam, że ja jestem zupełnie inaczej wychowana. Odkrywałam sprzeczności na wielu płaszczyznach, prócz jednej – wiary i wartości.
Serce boli
Małżeństwo jest decyzją na całe życie i uważam, że tak powinno się do niego podchodzić. Widzę, że emocje bywają bardzo skrajne, uczucia mogą być negatywne i jedyne, co nas wtedy może ratować, to owa decyzja, postawa, wola. Nie potrafię myśleć o małżeństwie, wyłączając aspekt wiary. Dla nas to niemożliwe. I dlatego uważam, że to jest ten czynnik nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa. Bóg łączy mnie i mojego męża więzią nie do rozwiązania – dzieli się dalej Paulina, młoda żona i mama, dodając po chwili, że ostatnie wydarzenia w jej małżeństwie pokazały jej, że istotne jest stawanie w prawdzie przed sobą. – Relacja małżeńska jest jak lustro. Nie da się ukryć, udawać. Widać każdy najmniejszy błąd i niedociągnięcia, więc trzeba wciąż pracować nad swoimi słabościami i pokochać też nędzę współmałżonka. Przyjąć to. Myślę, że dzisiejszy problem i kryzys małżeństwa polega na tym, że ludzie czekają na odpowiedni moment, na idealną osobę – mówi Paulina. Chcą ideału? Tu znowu przemawia egoizm. Nie ma ideałów. Chce się dla siebie tego, co idealne, ale małżeństwo to zderzenie dwóch różnych osobowości, które mają zarówno zalety, jak i wady. – Moim ostatnim odkryciem było to, że usłyszałam, że małżeństwo nie jest dla mnie. Mój mąż ma się dla mnie liczyć bardziej niż ja sama, a ja dla niego. To jest jeden z gwarantów szczęścia, ale znowu trzeba wygrywać z egoizmem.
Paulinie serce się kroi, gdy słyszy od młodych ludzi o „wypróbowaniu siebie” przed ślubem. I tu nie chodzi już nawet o kwestię wiary, ale o uczucia tych osób, bo przecież człowiek nie jest rzeczą. – Jeśli ktoś „wypróbuje” partnera i okaże się, że nie spełnia jego oczekiwać, to co? Ma go wyrzucić na śmietnik? A gdzie emocje, gdzie uczucia, gdzie tożsamość i wartość tej osoby? Jakież to okropne kłamstwo powtarzane wśród ludzi. Bo prawda jest taka, że nigdy nie można sprawdzić się na tyle dobrze, by coś nas nie zaskoczyło. Całe życie się zmieniamy – mówi Paulina. – Tak, ludzi zmieniają doświadczenia przez lata. Z roku na rok stają się nieco inni. Życie jest nieprzewidywalne i załóżmy, że jest taka sytuacja: para się „wypróbowała”, świetnie się dogadują w kwestii intymnej, więc biorą ślub. Nagle współmałżonek ulega wypadkowi. Nie mogą przez długi czas współżyć. I co teraz? – pyta mocno Paulina. – Jeśli nie ma wspólnie budowanych wartości, jeśli małżeństwo nie jest decyzją opartą na miłości, to potem mamy plagę rozwodów, która może być gorsza od plag egipskich, bo niszczy w ludziach to, co najcenniejsze.
Pudrowanie
– Kiedy słucham znajomych po rozwodzie lub w separacji, to jedną z wielu rzeczy, które słyszę, w różnych sytuacjach, to to, że zaczęło się od zaniedbania relacji – mówi Paulina, dodając, że wkrada się taka zła rutyna, „niemiłość” w połączeniu z negatywnymi uczuciami. Nie ma pielęgnowania miłości, więc do głowy wkrada się zdrada, mająca różne oblicza. Oddalenie, separacja… – Widać następnie albo z jednej strony, albo z obu stron, brak zaangażowania, brak chęci w odbudowę związku. Niestety, to częsty scenariusz, który obserwuję – mówi młoda żona i mama. – I jeszcze opowiem o jednym, bardzo bolesnym scenariuszu z mojego otoczenia. Małżeństwo starało się o dziecko. Niestety, były poronienia, ciąża pozamaciczna, zabieg. Nie oddawali tego cierpienia Bogu i zaczęli obwiniać i ranić siebie nawzajem. Jestem przekonana, że małżeństwo bez Boga jest znacznie trudniejsze. Być może jest możliwe, ale trudniej jest naprawiać coś tylko i wyłącznie własnymi siłami. To takie przypudrowywanie problemów. Czasem pewne rzeczy trzeba w sobie „rozwalić”, by móc dalej razem budować swoje małżeństwo. I moim zdaniem tylko w trójkę tak się da. Bóg, mąż i ja – podsumowuje Paulina.
Współfinansowano ze środków Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest Minister Sprawiedliwości