O przywracanie nadziei i solidarność z potrzebującymi zaapelował abp Wojciech Polak w obchodzony 17 listopada III Światowy Dzień Ubogich.
Prymas postawił też pytanie o lęki, defetyzm i uprzedzenia współczesnego człowieka, które nie tylko utrudniają ale niekiedy wręcz paraliżują jego zdolność do dawania świadectwa wiary, także tego wyrażanego poprzez troskę o bliźnich.
Metropolita gnieźnieński odprawił Mszę św. w gnieźnieńskiej parafii pw. Matki Zbawiciela, podczas której dziękowano za zakończony niedawno remont dachu. W homilii, przypominając o obchodzonym tego dnia z woli papieża Franciszka Światowym Dniu Ubogich powtórzył za Ojcem Świętym, że to, czego oczekują i potrzebują ubodzy wykracza poza ciepły posiłek, którą im ofiarujemy.
„Biedni potrzebują naszych rąk, aby mogli się podnieść, naszych serc, aby czuć na nowo ciepło uczuć, naszej obecności, aby przezwyciężyć samotność. Potrzebują po prostu miłości” – wskazał za papieżem abp Polak.
Prymas postawił też pytanie o nasze świadectwo wiary w kontekście czytanej chwilę wcześniej Ewangelii, w której Jezus zapowiada koniec czasów i poprzedzające go znaki. Nie jest to – tłumaczył – ostrzeżenie przed tym, co nastąpi, ani scenariusz przyszłych zdarzeń, przed którymi człowiek może spróbować się jakość zabezpieczyć.
Jezus nie chce siać paniki i strachem zmuszać opornych czy ospałych do nawrócenia. Jego zapowiedź – wskazał abp Polak – ma nas skłonić do refleksji nad tym, co jest w naszym życiu najważniejsze i jaką postawę przyjmujemy wobec wszystkiego, co się wydarza, także wobec katastrof i klęsk, których doświadczamy – tych globalnych i tych osobistych, nie mniej przecież bolesnych.
„Co wówczas jest i co tak naprawdę w nas będzie: czy tylko lęk i przerażenie, czy wciąż jeszcze spokój ducha, w którym – jak mówił Jezus – przez swoją wytrwałość, ocalimy nasze życie” – pytał abp Polak, przyznając, że zachowanie tej drugiej postawy nie jest łatwe, bo wciąż wiele jest w nas lęków, uprzedzeń, grzechu i poczucia, że to, co się wydarza „nie jest po coś, ale za coś”.
„Co nas więc dziś zwodzi? – pytał Prymas. – Jaki rodzaj sensacji nas przyciąga? Przed czym czy przed kim próbujemy się zabezpieczyć? Jak szczelnie chcemy zamknąć się w sobie, by zbytnio nie cierpieć i nie wystawiać się na takie czy inne zranienia? Czy wierzymy, że nasze życie jest naprawdę okazją do dawania świadectwa?” – zastanawiał się abp Polak.
„A może – mówił dalej – wciąż się o to życie tak boimy, że zamiast o sposobności do tego, by dać świadectwo, wciąż myślimy, by nam włos z głowy nie spadł i byśmy się nie narazili na taki czy inny atak? Trudno wtedy uwierzyć, że wszystko, co się wydarza jest naprawdę okazją do składania świadectwa. Łatwiej przyjąć postawę kogoś, kto uważa, że wszystko się kończy, zmierza ku zagładzie, rozpada i ginie” – stwierdził Prymas podkreślając jednocześnie, że równie zgubne jak defetyzm jest lekceważenie i obojętność.
Chodzi o to – mówił – „aby usłyszeć Jezusowe wezwanie, nabrać ducha i podnieść głowę, ponieważ zbliża się nasze odkupienie. Odkupienie i zbawienie dotyczą bowiem zawsze naszej konkretnej sytuacji i naszego życia. One rozgrywają się tu i teraz. Naznaczone są zmaganiami i zanurzone pośrodku różnych naszych wyzwań i życiowych trudności.
bgk / Gniezno