Kiedyś Kościół w Polsce był postrzegany jako przestrzeń autentycznej wolności, a dziś może być przestrzenią prawdy, która niesie wolność – mówi abp Marek Jędraszewski w wywiadzie dla KAI. Zamieszczamy pierwszą część wywiadu z metropolitą krakowskim.
Abp Marek Jędraszewski, w 3 lata po swym ingresie na Wawelu mówi, że jego priorytetem jest troska o to, „aby chrześcijańska wiara, której jesteśmy spadkobiercami w Polsce od ponad 1050 lat jeszcze bardziej się pogłębiała”. Zauważa jednak, że pod tym względem jako Polska „znajdujemy się w jakimś momencie krytycznym”, w którym „ludzie zaczynają tracić jasne kryteria, pozwalające odróżnić prawdę od fałszu”. Dodaje, że pragnie podążać śladami nauczania Jana Pawła II. - Nie wolno mi patrzeć na świat inaczej, niż tak jak on to robił – deklaruje.
A oto pełen tekst pierwszej części rozmowy z abp. Markiem Jędraszewskim, metropolitą krakowskim:
OSOBY LGBT SĄ DLA MNIE BRAĆMI - DRUGA CZĘŚĆ WYWIADU Z ABP. JĘDRASZEWSKIM
Marcin Przeciszewski (KAI): Zbliża się 100-lecie urodzin św. Jana Pawła II. Na początek pytanie osobiste. Ksiądz Arcybiskup żyje w domu metropolitów krakowskich, gdzie żył i pracował Karol Wojtyła, modli się w kaplicy, gdzie został on wyświęcony. Jak Ksiądz Arcybiskup to przeżywa, co odczuwa?
Abp Marek Jędraszewski: Rzeczywiście, trudno tutaj nie oddychać atmosferą Jana Pawła II, ale także kard. Adama Sapiehy. Był on wielką postacią Kościoła, kimś kto miał olbrzymi wpływ na kształtowanie się przyszłego papieża. Zaczęło się to zwłaszcza od czasu, kiedy Karol Wojtyła jako kleryk przebywał w domu arcybiskupów krakowskich, gdyż właśnie w nim mieściło się tajne seminarium duchowne. Alumni mieli okazję do niemal codziennego kontaktu z kard. Sapiehą. Tutaj też w swej domowej kaplicy kard. Sapieha 1 listopada 1946 r. wyświęcił diakona Karola Wojtyłę na kapłana.
Trudno tu żyć i pracować bez świadomości duchowej obecności Karola Wojtyły – bez świadomości tych pięknych, wspaniałych lat, które tu spędził, najpierw jako młody alumn, a następnie jako arcybiskup i kardynał krakowski. Także bez świadomości tego, że jako papież Jan Paweł II przebywał tutaj podczas swych pielgrzymek do Polski, a z okna znajdującego się tuż obok salonu błogosławił i rozmawiał z młodzieżą. Rok temu, z okazji 40. rocznicy wyboru kardynała Wojtyły na papieża, okno to zostało wypełnione piękną mozaiką.
Natomiast w moim tutejszym mieszkaniu urządziłem swoją prywatną kaplicę dokładnie w tym pokoju, który kiedyś był sypialnią kard. Wojtyły. Mówi się tutaj, że kiedy rano wstawał z łóżka, to podchodził do okna i błogosławił Kraków, tak jak później błogosławił Rzym z okna Pałacu Apostolskiego. W tej kaplicy, w obecności relikwii krwi Jana Pawła II, znajduję moją przestrzeń dla modlitwy i osobistej medytacji.
KAI: Czy ta duchowa, wyczuwalna obecność Jana Pawła II dodaje skrzydeł Księdzu Arcybiskupowi i jest dla niego inspiracją?
- Czuję, że nie wolno mi patrzeć na świat inaczej, niż tak jak on to robił.
KAI: To znaczy jak? Czy się to udaje Księdzu Arcybiskupowi?
- Nie mnie to osądzać. Jan Paweł II z wielkim otwarciem i ogromną wrażliwością patrzył na sprawy człowieka, rodziny, małżeństwa, dzieci nienarodzonych. Podobnie wielka była jego wrażliwość na życie społeczne, na sprawy Ojczyzny i Kościoła w Polsce. Jan Paweł II był niezwykłym ucieleśnieniem tych wielu wrażliwości – i to wszystko tworzyło w nim jedną, wielką, prawdziwie harmonijną całość. Nie ośmielam się z nim porównywać, ale wiem, że będąc tutaj, muszę to dzieło kontynuować na miarę zarówno moich możliwości, jak i Bożych natchnień. Jest to wielkie zobowiązanie.
KAI: George Weigel nazywa Jana Pawła II „Wielkim” i twierdzi, że jego nauczanie będzie wyznaczać kierunki pracy Kościoła przez co najmniej 50 lat. Czy zgadza się Ksiądz Arcybiskup z tą tezą?
- Zgadzam się, by nazywać go Wielkim i sam to zresztą często czynię. Wcześniej było trzech papieży, którym nadano ten tytuł: Leon I Wielki, Grzegorz I Wielki i Mikołaj I Wielki. Warto podkreślić, że tytuł ten został im nadany nie przez Kościół hierarchiczny, tylko przez Lud Boży. Kimś takim jest i Jan Paweł II – co do tego nie mam żadnej wątpliwości. A to dlatego, że tak wiele wniósł on do doktryny Kościoła i do budowania relacji Kościoła ze światem.
KAI: Jego niezwykłe gesty i inicjatywy w relacjach ze światem czy innymi religiami są znane. A w jakich obszarach – zdaniem Księdza Arcybiskupa – Jan Paweł II wzbogacił doktrynę Kościoła?
- Podczas rozmowy z kard. Joachimem Meisnerem Jan Paweł II powiedział kiedyś, że chciałby przejść do historii jako papież rodziny. Rzeczywiście, w tej dziedzinie wniósł on duży wkład, szczególnie w sferze doktryny moralnej Kościoła odnośnie do życia małżeńskiego i rodzinnego. Przecież – jeszcze zanim został papieżem – kard. Wojtyła był istotnym inspiratorem encykliki Pawła VI „Humanae vitae”. Bez tej encykliki Kościół mógłby pójść w zupełnie innym, naprawdę niedobrym kierunku.
Kard. Wojtyła wraz z grupą swych bliskich współpracowników, duchownych i świeckich, przygotowywał wtedy Pawłowi VI materiały w sprawie opracowywanej przezeń encykliki nt. małżeństwa i prokreacji. Rzucały one nowe światło na kwestie odpowiedzialnego rodzicielstwa, szanując znaczenie wolnego wyboru małżonków przy równoczesnym sprzeciwie wobec antykoncepcji. Były to materiały, które pomogły Pawłowi VI w podjęciu ostatecznej decyzji o ogłoszeniu encykliki „Humanae vitae” w takim kształcie, w jakim ją znamy od ponad 50 lat.
Nie zapominajmy, że Paweł VI – upominając się tak wyraźnie o życie nienarodzonych i wyrażając sprzeciw wobec antykoncepcji – naraził się światu idącemu w zupełnie innym kierunku. Naraził się także wielu środowiskom w samym Kościele, domagającym się akceptacji dla antykoncepcji. Do momentu publikacji „Humanae vitae” Paweł VI był często nazywany „papieżem otwartym”, czy też „papieżem soborowym”, ale od jej ogłoszenia w 1968 r. zaczął być ostro, nieubłaganie krytykowany, i to zwłaszcza przez te same środowiska, które go dotąd głośno wychwalały. W drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku studiowałem w Rzymie. Pamiętam, że wtedy na ulicach Wiecznego Miasta były liczne plakaty, rozwieszane przez Partito Radicale, lewicową partię mającą za swój symbol pięść z różyczką. Na tych plakatach były karykatury Pawła VI z tą właśnie pięścią, która zbliżała się do jego oka i boleśnie je podbijała. Kard. Wojtyła doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo Paweł VI cierpiał z powodu tych ataków. Jako papież był jednak absolutnie przekonany, że jego pontyfikat musi iść również tą samą drogą, gdy chodzi o doktrynę Kościoła odnoszącą się do życia małżeńskiego. Dobrze wiedział, jakie cierpienie przyjmuje także na siebie. A jednak nigdy nie zwątpił w słuszność swojej postawy, a sprawy rodziny i małżeństwa traktował jako priorytet.
Jeśli mówimy o wkładzie Jana Pawła II w kształtowanie doktryny Kościoła, trzeba również podkreślić jego troskę o człowieka, jego wrażliwość na każdą ludzką osobę, jego zmagania o ochronę jej godności i praw. Są to centralne wątki nauczania Jana Pawła II, obecne już w pierwszej jego encyklice „Redemptor hominis”. Jan Paweł II mówił tam wyraźnie, że to właśnie „człowiek jest drogą Kościoła”.
Nie możemy zapominać, że źródła tej postawy i takiego myślenia Jana Pawła II znajdowały się tutaj, w Krakowie, w środowiskach, z którymi się spotykał i które były mu szczególnie bliskie. Jeśli chodzi o szacunek dla życia od chwili jego poczęcia, to warto wspomnieć o wpływie, jaki wywarła na niego bł. Hanna Chrzanowska, którą znał osobiście, czy później Wanda Półtawska, z którą przyjaźnił się do końca życia. Wrażliwość na człowieka wyrastała może i stąd, że Karol Wojtyła tak wcześnie stracił matkę – miał wtedy zaledwie 9 lat. Natomiast w wieku 12 lat przeżył śmierć starszego brata, Edmunda, który jako młody lekarz, pielęgnując chorych w szpitalu w Bielsku, zmarł zaraziwszy się śmiertelnym wirusem. Potem przyszła druga wojna światowa. Młody Karol Wojtyła widział, jak okupanci niemieccy traktowali ludzi. Przeżywał Holokaust w cieniu Auschwitz, które znajduje się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów stąd.
Karol Wojtyła był głęboko przekonany, że prawdę o godności człowieka należy głosić zawsze i wszędzie, gdyż został on stworzony na Boży obraz i Boże podobieństwo. Godność tę w sposób ostateczny i najwyższy potwierdził Jednorodzony Syn Boży poprzez tajemnicę swego Wcielenia. W skoncentrowaniu się na obronie godności osoby ludzkiej i jego praw z pewnością ułatwiła biskupowi, a potem kardynałowi Wojtyle konfrontacja z marksizmem na ziemi polskiej, dla którego jednostka – mówiąc językiem Majakowskiego – była „zerem” i „bzdurą”.
KAI: Jan Paweł II pozostawił po sobie bardzo ciekawy – jeśli można tak powiedzieć – model Kościoła. Kościoła przywiązanego do ortodoksji a zarazem otwartego na dialog ze światem; Kościoła zaangażowanego w dialog ekumeniczny, międzyreligijny i w dialog z niewierzącymi. Czy Kościół w Polsce realizuje dziś ten model, czy nie idzie w jakimś innym kierunku?
- Często dziś głosi się hasła otwartości Kościoła, krytykując go, że jest zbyt zamknięty na to nowe, które niesie ze sobą świat. A jednocześnie zapomina się o tym, że Jan Paweł II wyznaczył pewien sposób otwarcia Kościoła na świat, któremu powinniśmy pozostawać wierni. Chodziło mu przede wszystkim o ogromny dynamizm ewangelizacyjny. Dla niego najważniejszą sprawą było głoszenie Chrystusa na wszystkich areopagach świata, co nieugięcie, wręcz heroicznie czynił od samego początku, od słynnej homilii podczas Mszy świętej inaugurującej jego pontyfikat w dniu 22 października 1978 roku. Dla niego najwyższą prawdą o człowieku był sam Chrystus. Dlatego też w imię Jego Ewangelii ostrzegał przed cywilizacją śmierci, przed ideologiami skierowanymi przeciwko małżeństwu i rodzinie, przed zagubieniem wartości w systemie demokratycznym, w czym widział, i słusznie, zalążki nowych form totalitaryzmu. Nawet w ostatnich latach i miesiącach swego życia, kiedy był już ciężko chory, głosił Chrystusa swoim cierpieniem. W ten sposób pisał, jakże wymowną, swoją ostatnią encyklikę.
Podobnie jak my dzisiaj, Jan Paweł II spotykał się z wieloma wewnętrznymi problemami w Kościele. Ale to go nie paraliżowało. Nie zatrzymywał się na nich, ale podejmował je z odwagą. Boję się, że u nas dziś, w niektórych kręgach, jest za wiele skupienia wokół problemów dotykających samego Kościoła, co może sprawić, że zabraknie nam sił, by podjąć najważniejsze dla niego sprawy. Trudne problemy, oczywiście, są, nie chcę ich bynajmniej minimalizować. Co więcej, uważam, że trzeba je z odwagą i w prawdzie rozwiązywać. Ale Kościół istnieje przede wszystkim po to, aby głosić Chrystusa. Czy dla apostołów problem zdrady Judasza nie był ważny? Był ważny – i oni otwarcie się z nim zmagali. Każda Ewangelia pisze przecież o Judaszu. Ale ostatecznie nie są to Ewangelie o Judaszu i jego haniebnej zdradzie, ale jedna wielka Ewangelia, czyli Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie i dokonanym przez Niego dziele Zbawienia i Odkupienia. Kościół nie może zatrzymać swej refleksji na sobie samym. Koncentrujmy więc przede wszystkim uwagę na głoszeniu Chrystusa na wszystkich areopagach i skrzyżowaniach tego świata, bo właśnie to jest zasadniczą misją Kościoła. Temu ma też służyć szeroki program Nowej Ewangelizacji, tak silnie promowany przez Pawła VI, Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka.
KAI: Czy można zaryzykować tezę, że papiestwo nigdy w nowożytnej historii nie cieszyło się tak wielkim autorytetem jak za czasów Jana Pawła II?
- Od czasu upadku Państwa Kościelnego w 1870 r. to z pewnością Jan Paweł II wyniósł autorytet papiestwa na niespotykany dotąd poziom. A dokonał tego, idąc szlakiem swoich wielkich poprzedników. Proszę zauważyć, że wszyscy papieże XX stulecia – za wyjątkiem Piusa XI – to osoby wyniesione do chwały ołtarzy: święci lub błogosławieni. Z kolei Pius XI był papieżem, który miał odwagę jasno przeciwstawić się obydwom totalitaryzmom: nazistowskiemu i komunistycznemu. A ponadto ustanowił święto Chrystusa Króla jako przeciwwagę dla ateistycznych, wręcz neopogańskich tendencji, by z ludzi robić nowych, absolutnych władców świata: führerów bądź genseków. Pewnie za jakiś czas powróci myśl, aby również i jego wynieść do chwały błogosławionych i świętych Kościoła.
KAI: Polski episkopat – wobec zbliżającej się rocznicy stulecia urodzin – podjął inicjatywę, aby Ojciec Święty przyznał Janowi Pawłowi II tytuł „Doktora Kościoła”. Jak to Ksiądz Arcybiskup uzasadnia?
- Doktor Kościoła to, po pierwsze, nauczyciel. Ktoś, kto nie tylko wzbogaca doktrynę Kościoła, ale kto ma autorytet nauczycielski. W przypadku Jana Pawła II było i jedno i drugie. Bardzo mocno inspirował teologię, zwłaszcza gdy chodzi o problemy człowieka, jego godności i praw, seksualności, małżeństwa, rodziny. A także w zakresie zmagań o pokój. Wspomnijmy chociażby jego protesty po wybuchu wojny w Iraku. Był w tych wszystkich dziedzinach inspiratorem. Z kolei autorytet, jakim się cieszył, sprawiał, że jego nauczanie było powszechnie szanowane, pomimo wielu sprzeciwów.
Dowodem tego był jego pogrzeb. Wzięli w nim udział wszyscy wielcy tego świata, jedynie poza prezydentem Rosji. A z pewnością nie wszyscy spośród nich byli entuzjastami tego, czego nauczał. Jednakże autorytet, jakim się powszechnie cieszył, sprawił, że uważali, iż w momencie ostatniego z nim pożegnania, trzeba po prostu być na Placu św. Piotra.
KAI: W kinach wyświetlany jest film o dwóch papieżach, jego autorzy próbują przeciwstawić papieża Benedykta papieżowi Franciszkowi. Podobnie dzieje się przy innych okazjach. Czy rzeczywiście Franciszek dąży (w sposób mniej lub bardziej ukryty) do zmiany, liberalizacji doktryny Kościoła, jak zarzucają mu przeciwnicy?
- Podejrzenia Franciszka o chęć zmiany doktryny wysuwane są częstokroć po to, aby wykreować nowe podziały i napięcia w Kościele. Prowadzić to ma do wyhamowania tego apostolskiego dynamizmu, o który apelował Jan Paweł II. Tymczasem gdy spojrzymy na ważne autorytety w dzisiejszym Kościele – myślę o papieżu Benedykcie, ale także o kard. Robercie Sarahu – widzę, że wyrażając swoje zatroskanie o Kościół, zawsze deklarują wielkie zaufanie do Urzędu Piotrowego, który dziś pełni papież Franciszek. Głęboko wierzą, że jego działalność pozostaje pod głęboką asystencją Ducha Świętego. Ja podzielam tę wiarę.
Zapraszamy do przeczytania drugiej części wywiadu z Abp. Markiem Jędraszewskim, w której Abp Jędraszewski analizuje także kwestię nowych trendów i ideologii obecnych we współczesnym świecie. Pytany o swój stosunek do osób LGBT odpowiada, że „tak jak każdy inny człowiek są oni dla mnie braćmi” a skoro jest kapłanem i biskupem, nie zwalnia to go z obowiązku troski o ich zbawienie. Przypomina jednak, że elementem misji Kościoła jest ostrzeganie przez nowymi ideologiami. Mówi też o ekologii. - Nie ulega wątpliwości, że wszyscy – jako ludzie, a zwłaszcza jako chrześcijanie – jesteśmy odpowiedzialni za świat i za środowisko naturalne – zauważa. Wyjaśnia, że ekologia może być terenem współpracy z innymi wyznaniami a także z judaizmem. Krytycznie postrzega natomiast „ekologizm”, będący nurtem, który „neguje Boga i zadania, jakie Bóg powierzył człowiekowi wobec dzieła stworzenia”.
OSOBY LGBT SĄ DLA MNIE BRAĆMI - DRUGA CZĘŚĆ WYWIADU Z ABP. JĘDRASZEWSKIM
Rozmawiał Marcin Przeciszewski / Kraków
źródło: Katolicka Agencja Informacyjna