Uśmiechnięty krasnal z zaokrąglonym brzuszkiem, białą brodą i reniferami u boku, popijający znany napój, zrobił już sporą karierę na świecie. Czy jest jeszcze sens, aby święty biskup z nim walczył? Nawet jeśli świat promuje tego pierwszego, nie można zapominać o tym, który kiedyś naprawdę żył i roznosił po tym świecie dobro i miłość.
We współczesnym świecie chyba trudno znaleźć osobę, która nie słyszałaby o św. Mikołaju. Pytanie tylko, czy wszyscy słyszeli o prawdziwym świętym, czy może wiele z tych osób zna tylko i wyłącznie sympatycznego grubaska, który mknie po niebie w wielkich saniach, prowadzonych przez renifery z czerwonymi nosami? Mimo tego, iż gwiazda z reklamy zdaje się dominować, krzycząc głośno „ho! ho! ho!”, św. Mikołaj nadal pozostaje jednym z najbardziej popularnych świętych w Kościele. Bardzo dużo parafii przyjęło św. Mikołaja, biskupa, za swego patrona.
Co ludzie wiedzą o tym, który jest postacią historyczną, a nie przebierańcem? Kto mówi innym, jak dobrym, oddanym ludziom był biskupem? Św. Mikołaj pomagał tym, którzy byli spychani na margines. Nie bał się wychodzić do najuboższych. Oddawał im, co tylko mógł. Po śmierci rodziców, otrzymał znaczny majątek, który rozdał ubogim. Dlaczego to robił? Chciał pokazywać ludziom, że Bóg jest dobry, a on wykonuje tylko to, do czego Stwórca go powołał. Obecnie mało mówi się o tym, że miłość biskupa z Myry skierowana do biedniejszych od niego, miała początek w miłości Najwyższego. A to właśnie jest istota wspomnienia św. Mikołaja, które przypada w Kościele 6 grudnia. Św. Mikołaj to postać prawdziwa, a nie Santa Claus, jak się go często przedstawia. I nie można o tym zapominać.
Z kultem św. Mikołaja, biskupa z Myry, wiąże się powstały w średniowieczu zwyczaj obdarowywania bliskich, a w szczególności dzieci, różnymi prezentami. Wzmianki o pojawieniu się tej tradycji w Polsce, można odnaleźć w tekstach z XVIII wieku. Na samym początku dzieci dostawały jabłka, pozłacane orzechy, słodkie pierniczki i krzyżyki z drewna, które miały przypominać o drodze do świętości i bezgranicznej miłości Pana Jezusa. Skromne, piękne gesty, niosące to, co istotne, czyż nie?
Dziś każdy może być jak św. Mikołaj. 6 grudnia obdarowujemy się prezentami na pamiątkę dobroci świętego biskupa z Myry. I wtedy każdy może sprawić radość drugiemu. Tata nie znalazł stroju biskupa i przebrał się w strój, który był dostępny, żeby nie zawieść dziecka? Niech to wówczas będzie okazją, by powiedzieć dziecku, że jest tylko wysłannikiem tego prawdziwego, który był biskupem i czyni to na pamiątkę czynów świętego, znanego z otwartego serca na potrzeby innych ludzi. Dobrze też, by za rok zadbał wcześniej o odpowiedni strój dla zobrazowania postaci świetego, choć najważniejsza w tym dniu jest dobroć serca, do której uzdalnia Bóg. I nie warto straszyć dzieci św. Mikołajem. Nie warto mówić, że dostaną rózgą po nogach a z worka wysypią się obierki. To zaburza obraz świętego. Zamiast tego warto opowiadać dzieciom o dobrym Mikołaju, który naprawdę żył na tym świecie, a teraz żyje w niebie, wstawiając się i za dziećmi i za dorosłymi, gdyż Kościół zaliczył go do grona świętych. Ten prawdziwy nigdy nie pochwaliłby straszenia i oszukiwania dzieci. Całym swoim życiem głosił prawdę i dzielił się miłością.
Który Mikołaj wygra? Samo imię „Mikołaj” oznacza zwycięstwo. Wygrywa każdy człowiek, który tak, jak święty, dzieli się z innymi miłością. Dobrze jednak, jeśli zawsze będzie przy tym przypominał postać tego, od którego wszystko się zaczęło… Dobrze, aby wygrywał ten, który niesie światu Bożą miłość. Bo światu najbardziej potrzeba dziś Boga.