∎ Trwająca pandemia to dla ludzi religijnych czas radzenia sobie z różnymi niedostatkami i czas zmuszający do refleksji nad tym, co w życiu najważniejsze. ∎ Pandemia nie jest jednak karą za grzechy. ∎ Bóg jest obecny w chorych, lekarzach i wolontariuszach, a przed nami stoi wyzwanie w postaci solidarności z potrzebującymi.
Tak mówili uczestnicy pierwszego dnia międzynarodowej konferencji „Kościół w dobie koronawirusa”, organizowanej online na Uniwersytecie Szczecińskim. Patronem wydarzenia jest Katolicka Agencja Informacyjna.
Konferencja, choć koordynowana ze Szczecina, a organizowana przez Instytut Nauk Teologicznych Uniwersytetu Szczecińskiego, prowadzona jest zdalnie, gromadząc wykładowców rozsianych po całej Europie, w tym we Włoszech, Albanii, Austrii czy Hiszpanii. Jej celem ma być próba zmierzenia się, od strony pastoralnej i doktrynalnej, z problemami dotykającymi Kościół ogarnięty epidemią.
Epidemia - kara za grzechy?
Dr Paweł Milcarek, filozof i publicysta, redaktor naczelny kwartalnika "Christianitas" określił pandemię jako zjawisko rządzące się regułami natury. - Jednak, choć wywołany pandemią kataklizm jest złem, nie umyka Bożej Opatrzności, o której wiemy, że jest powszechna, bezpośrednia i szczegółowa. Zatem nie powinien być przez ludzi rozpoznających tę Opatrzność rozważany jako niekontrolowana erupcja zła. Z drugiej strony, pandemia nie jest dla nas otwartą księgą, z której czytamy losy świata i przyszłość Kościoła - mówił filozof.
Jego zdaniem, mimo że w ostatnich miesiącach słyszeliśmy rozmaite orędzia ogłaszające rzekome znaczenia prorockie pandemii lub zwiastujące koronawirusowy przełom w Kościele, nie posiadamy żadnej podstawy, by z zaistnienia pandemii i jej charakteru wydobywać wiedzę tajemną o woli Boga lub o nowej wizji Kościoła, które unieważniałyby starą.
Pandemia nie jest zatem żadnym "końcem świata", ani też "początkiem nowej ery", ani też przełomem, unieważniającym to, co zwyczajne. Wręcz przeciwnie, w nawiązaniu do myśli św. Ignacego Loyoli, prelegent wskazał, że czas obecnego kryzysu jest "czasem trudnym i złym, w którym nie należy podejmować nowych wiążących decyzji, lecz możliwie wytrwać w tym, co się ma, wykorzystując wszystkie zasoby lub szukając istniejących lecz zaniedbywanych".
Ks. prof. dr hab. Gabriel Witaszek z Accademia Alfonsiana w Rzymie omówił zagadnienie epidemii i zagrożenia epidemiologicznego z punktu widzenia przekazów biblijnych. Na podstawie poszczególnych ksiąg ze Starego Testamentu przedstawił rozumienie bólu, śmierci, choroby i cierpienia. Każde niepożądane wydarzenie, takie jak klęski żywiołowe traktowano jako przejaw kary za złe postępowanie.
Inne rozumienie tych zagadnień daje Nowy Testament. - Jezus przeciwstawiał się koncepcji sprawiedliwości rozdzielczej, według której choroba jest konsekwencją grzechu. Nie możemy patrzeć na działanie Boga w uproszczony sposób. Bóg, którego znamy w Jezusie Chrystusie, nie usuwa cierpienia z naszego życia jak za dotknięciem magicznej różdżki, ale wchodzi w te bolesne doświadczenia i pozostaje z nami w okresie próby. W pandemii Bóg jest w chorych, cierpiących, w lekarzach i wolontariuszach, w każdym z nas, bo objawia się jako miłość - mówił ks. prof. Witaszek.
Ks. dr hab. Damian Wąsek (Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie) przedstawił wypowiedzi sugerujące, że obecna sytuacja jest karą zesłaną przez Boga za dotychczasową postawę ludzkości, w tym niewierność i apostazję narodów, jak sugerował choćby włoski historyk Kościoła Roberto De Mattei. Formułowanie kary jako Bożej reakcji na ludzkie grzechy ma swoją długą tradycję w rozwoju teologii katolickiej, jak choćby u Bernardyna ze Sieny czy Anzelma z Canterbury, a nawet w nieuznanych przez Kościół objawieniach Matki Bożej z Trevignano Romano.
W nawiązaniu do tych wizji, prelegent omówił dwa obrazy Boga - karzącego i miłosiernego - jako przeciwstawne sobie w kontekście wypaczeń w teologicznych komentarzach do epidemii koronawirusa.
Wizja Boga karzącego oparta jest na modelu relacji: surowy władca - niewdzięczni poddani. Dąży do wywołania strachu i sprowokowania nieustannej ekspiacji, czyli przebłagania Boga za grzechy ludzi. Prelegent wskazał, że choć ten model nigdy nie został zdogmatyzowany, to jest bardzo mocno obecny w pobożności ludowej, ale też w samej liturgii.
"Ten model uważam za szkodliwy w obliczu takich wydarzeń, jak epidemie, gdyż sprawia, że niepotrzebnie Pana Boga oskarżamy za coś, czego autorem On nie jest. Gdyby był Bogiem brutalnym, byłby Bogiem, w którego nie wierzymy" - zaznaczył ks. prof. Wąsek.
Tej wizji przeciwstawia się obraz Boga miłosiernego, o którym współcześnie mówi przede wszystkim papież Franciszek. Jest on oparty na relacji dobry ojciec - dzieci, dąży do budowania relacji opartej na zaufaniu, a nie na strachu. Choć słabo wciąż obecny w recepcji wspólnoty wiernych, to jest dobrym kluczem do zrozumienia teologii papieża Franciszka, który wielokrotnie mówił, iż Jezus otrzymał od swego Ojca misję objawienia tajemnicy miłości, a Jego osoba jest niczym innym jak Miłością, którą dostaje się za darmo.
Kościół online i w realu
Ks. prof. dr hab. Janusz Szulist (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu) omówił relacje między wirtualnym a realnym kształtowaniem więzi we wspólnotach Kościoła w czasie pandemii.
Prelegent wskazał, że nadejście pandemii stało się swego rodzaju momentem granicznym dla wspólnoty wiernych w próbie odnalezienia się między światem realnym a wirtualnym.
Czas tych ponad trzech miesięcy w życiu Kościoła, zdaniem wykładowcy minął pod znakiem "niesamowitego dowartościowania technik informatycznych w różnych formach duszpasterstwa". Przed pandemią przeciętna kościelna aktywność w internecie ograniczała się uaktualniania stron parafialnych czy diecezjalnych. Nadejście pandemii pokazało, że internet stał się koniecznością. Sposobem szerokiego dotarcia do wiernych jest tylko łączność w sieci.
W tym duchu ruszyła pełną parą organizacja nabożeństw online, katechizacja, kursy przedmałżeńskie czy kontakt z wiernymi w celu podtrzymania materialnego wsparcia parafii. Mimo poluzowania obostrzeń niektóre formy duszpasterstwa online, raz wprowadzone, jednak pozostały, a zainwestowanie przez parafie w komunikację online będzie rozwiązaniem, które posłuży także w przyszłości po pandemii.
Z kolei wierni uświadomili sobie, jak bardzo ważna jest realna obecność w Kościele. Ogłoszenie dyspensy od uczestnictwa w mszach świętych, dla wielu osób, w całym przedziale wiekowym wiernych, ta decyzja była niezrozumiała, co może wynikać z silnego zakorzenienia w pobożności tradycyjnej. U wielu osób doszło też w tym czasie do weryfikacji własnego doświadczenia wiary, a przy tym racjonalizacji realnego uczestnictwa w życiu Kościoła w czasie zagrożenia sanitarnego.
o. dr Paweł Sambor OFM (Papieski Uniwersytet Antonianum w Rzymie) zastanawiał się czym jest msza online, która w czasie pandemii stała się nierzadko jedyną formą udziału w liturgii i czy wierny może w niej uczestniczyć, a jeśli tak, to na jakich warunkach.
Zdaniem wykładowcy, wydaje się, że istnieje różnica w przeżywaniu takiej mszy wedle miejsc, z których jest ona transmitowana. Polega ona na szczególnych warunkach relacji między człowiekiem na miejscem transmisji.
"Nasz sposób zamieszkania przyczynia się do sposobu przeżywania liturgii online: im mniejszy związek z miejscem, tym bardziej będziemy mówić o uczestnictwie wirtualnym" - uważa prelegent.
Jak wytłumaczył, udział w transmitowanej w sieci liturgii z miejsca, do którego wierny przynależy i które jest częścią jego przestrzeni życiowej, zwłaszcza z miejsca, z którym się utożsamia - nie będzie tylko zwykłym "oglądaniem", ale będzie sytuowało człowieka w przestrzeni wobec miejsca. Przywołał konieczną w tym kontekście definicję przestrzeni liturgicznej, która odnosi się do wspólnoty Kościoła zgromadzonego wokół Stołu Pańskiego i umożliwia godne sprawowanie sakramentów.
Jeśli przestrzeń liturgiczna oznacza najpierw żywą przestrzeń jaką jest lud Boży, to uczestnictwo we mszy świętej z miejsca, z którym się utożsamiamy, nabiera szczególnego znaczenia, ponieważ kształtuje lub podtrzymuje, nawet jeśli w sposób niepełny, nasze bycie Kościołem w jej konkretnym, lokalnym wyrazie. Nawet zatem jeśli uczestnictwo online z oczywistych względów pozostaje niepełne, opierając się na przynależności do konkretnej wspólnoty podtrzymuje i karmi nasze bycie częścią ludu Bożego - wyjaśnił o. dr Paweł Sambor.
Zdaniem dr. Pawła Milcarka, ograniczenie dostępu do liturgii w czasie pandemii oznaczało pozbawienie wiernych szczególnie obecności Chrystusa, manifestującej się w ofierze mszy świętej, w sakramentach, w odczytywanym Słowie i modlitwie. W tej sytuacji Kościół i wierni zaczęli szukać remediów. W przypadku niedostępności sakramentów, zdaniem filozofa doszło do ich "bypassowania" w postaci żalu doskonałego "suplementującego sakrament pokuty" oraz komunii duchowej mającej zastępować komunię sakramentalną.
Pojawiły się też próby przenoszenia elementów celebracji eucharystycznej do przestrzeni domowej. Niektóre z nich prelegent określił jako ryzykowne, inne jako pod pewnymi warunkami autoryzowane w Kościele. Było to m.in. nabożeństwo niedzielne bez obecności kapłana, próba dołączania się do transmisji mszy celebrowanej gdzie indziej czy "próby konstruowania własnych liturgii według danego przepisu".
Tym praktykom towarzyszyły zachowania z punktu widzenia poprawności celebracji eucharystycznej i udziału w niej wątpliwe, jak częściowe lub szczątkowe uczestnictwo w liturgii, zjawisko "oglądania zamiast uczestniczenia" czy też przywołany z nauczania kard. Josefa Ratzingera "syndrom tańca wokół złotego cielca", polegający na dążeniu do postrzegania Boga takim, jakiego Go ludzie potrzebują i jak Go sobie wyobrażają. Uwielbienie Boga przeradza się wtedy w zaspokajanie swoich potrzeb, zatem opowieść o złotym cielcu z Księgi Wyjścia jest "ostrzeżeniem przed samowolnym i samolubnym kultem".
Misjonarz o. dr Kasper Kaproń OFM (Katolicki Uniwersytet Boliwijski, Cochabamba), choć sam żyje od trzech miesięcy w wymuszonej pandemią kwarantannie, zaprzeczył, jakoby był to czas wyjątkowy lub awaryjny. - To jest normalny czas, ludzie przez dłuższy czas żyją w swoich środowiskach bez żyją bez obecności kapłana, ta codzienność dosięgła teraz innych - powiedział.
Zdaniem franciszkanina, jest czymś wygodnym ograniczyć się do odprawienia mszy w internecie lub przeprowadzić adorację online, ale "pokazuje to naszą duszpasterską bezradność, a nawet oderwanie duszpasterzy od realnego życia".
"Ludzie są w Amazonii na wioskach, w domach, i to tam muszą odnaleźć to wszystko, co pomoże im poczuć, że Bóg ich kocha; że dotyka ich tam, gdzie są, z taką samą mocą jak w sakramencie" - dodał o. Kaproń OFM. Ograniczenie się do przekazu internetowego to zdecydowanie za mało.
Może zatem lepszym rozwiązaniem na czas pandemii w Polsce, gdzie wiadomo, że ludzie wrócą do normalności - wskazał - byłoby potraktowanie tego okresu jako postu eucharystycznego, zarówno dla świeckich, jak i duchownych.
Zakonnik przytoczył propozycję młodych francuskich księży, aby w czasie pandemii nie sprawować Eucharystii, a zamiast tego celebrować liturgię Słowa, ponieważ "dopóki wszyscy nie będziemy mogli zgromadzić się na Eucharystii, to taka Eucharystia jest wypaczeniem nakazu Chrystusa: 'To czyńcie na Moją pamiątkę'".
Zaangażowanie religijne pomaga
W czasie konferencji przedstawiono wyniki międzynarodowej ankiety, której celem było zbadanie, w jaki sposób ludzie bardziej związani z Kościołem przeżyli pandemię koronawirusa. Socjologowie z Międzynarodowego Towarzystwa Badań Empirycznych w Teologii (ISERT) przy wsparciu Uniwersytetu Antonianum w Rzymie przeprowadzili ankietę w okresie od końca marca do końca kwietnia, gdy gwałtownie pogorszyła się sytuacja epidemiczna we Włoszech i Hiszpanii.
Badaczy ciekawiło, w jaki sposób osoby znajdujące się w zamknięciu znalazły sens i rolę wiary w tych wyjątkowych okolicznościach. W jaki sposób ludzie odkrywali tę kryzysową sytuację, jak radzili sobie z trudną sytuacją wynikającą z antyepidemicznych ograniczeń oraz czy i jaki jej sens postrzegali w swoim życiu.
W szerszym kontekście chodziło o zbadanie, w jakim stopniu obecność w Kościele i uczestnictwo w liturgii są ważne i wpływają pozytywnie na życie wierzącego oraz czy zaangażowanie religijne może być związane ze sposobami radzenia sobie w codziennym życiu.
Ankieta ujawniła, że deklaracja częstego uczestniczenia we mszy świętej i uroczystościach religijnych jest silnie związana z postawami wyrażającymi religijne zaangażowanie i wyraźne odniesienie do Boga - "Modlitwa za siebie przynosi mi pocieszenie podczas pandemii", "Żyję w tym całym kryzysie z nadzieją, ponieważ łaska Boża jest bardziej odczuwalna w czasach cierpienia" czy "Wiem, że inni modlili się za mnie podczas pandemii i jest to pocieszające".
Dane pokazały także, w jakim stopniu wiara wyrażana we wspólnocie ma wpływ na radzenie sobie w trudnym czasie izolacji. Ankietowany wyrażali np. radość, że wspólnota religijna, której są członkami, znalazła w okresie epidemii nowe sposoby kontaktu i że jest to pocieszające. "Dane potwierdzają tezę, że poziom zaradności osób zaangażowanych religijnie jest wyższy, gdy są one wspierane przez Kościół jako instytucję oraz więź wspólnotową, niż gdy działają w sposób niezależny" - stwierdzili badacze.
Zachowania prospołeczne osób bardziej zaangażowanych religijnie ujawniły się w silnym związku dwóch deklarowanych postaw. Osoby twierdzące, że "jedną z rzeczy, która ma największy sens w moim życiu jest pomaganie innym ludziom" to te, które deklarowały równocześnie, że chodzą do kościoła "bardzo często".
We wnioskach badacze stwierdzili, że umiejętność radzenia sobie w niepewnym czasie pandemii zależy oczywiście nie tylko od wiary, ale od wielu czynników indywidualnych, społecznych i ekonomicznych. Wskazują m.in. na jakość relacji osobistych i rodzinnych, zdrowie psychiczne i fizyczne oraz zainteresowania intelektualne. Nie da się ich odizolować od wiary i praktyk religijnych.
Czas na solidarność
Prof. Gaetano Dammacco z Uniwersytetu im. Aldo Moro w Bari zauważył, że koronawirus okazał się zjawiskiem, którego nikt się nie spodziewał, swego rodzaju wypadkiem, ale jednocześnie już wiadomo, że zostanie ona z nami na dłużej. Pandemia nie jest zjawiskiem obcym współczesnej kulturze, nie jest też nieznana Kościołowi. Szczególne było natomiast pojawienie się koronawirusa w okresie dla Kościoła wyjątkowym, jakim był Wielki Post, dla chrześcijan czas wstrzemięźliwości i zadumy.
Okres trwającej pandemii, zdaniem naukowca, to czas zderzania się przeciwieństw rozumianych także w znaczeniu duchowym: izolacji i wolności, przygnębienia i nadziei, oszczędności i rozpasania, skupienia i niepamięci. Pandemia ponadto uwolniła dawno nie widziane w wielu społeczeństwach pokłady solidarności i braterstwa między ludźmi, do czego od dawna nawoływał papież Franciszek. Solidarność nie jest jakimś pustym abstraktem, ale namacalną rzeczywistością, która na naszych oczach tworzy więzy między ludźmi.
Jego zdaniem, takiej solidarności potrzeba teraz na poziomie całej cywilizacji europejskiej, szczególnie w duchu powrotu do wartości, które stały u podstaw stworzenia wspólnoty Starego Kontynentu po II wojnie światowej. Jak przypomniał prof. Dammaco, to był właśnie fundament, który tworzyli ojcowie założyciele Unii Europejskiej: Alcide De Gasperi, Jean Monnet, Robert Schuman i Konrad Adenauer. - Nie przypadkiem są wśród nich kandydaci na ołtarze - zaznaczył włoski prelegent.
Organizatorzy konferencji zapowiedzieli, że jesienią planują jej drugą odsłonę. Patronem medialnym wydarzenia była Katolicka Agencja Informacyjna.
źródło: Katolicka Agencja Informacyjna