Sprawa McCarricka nie powinna wpływać na postrzeganie św. Jana Pawła II

W rozmowie z KAI ks. Andrzej Dobrzyński z Ośrodka Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, skomentował reakcje na raport dotyczący byłego kard. Theodore'a McCarricka. Czy opublikowany raport daje prawo do oceniania Papieża Polaka?

Fakt tej nominacji, która okazała się promocją niegodnej osoby na ważne stanowisko, nie powinien wpływać na sposób postrzegania św. Jana Pawła II, na jego świadectwo wiary i umiłowania Chrystusa i ludzi. Biskup Rzymu jest następcą Piotra, a nie doskonałym zarządcą wielkiej korporacji (...) Na tym przykładzie lepiej rozumiemy, dlaczego papieża należy wspierać modlitwą i wypraszać dla niego światło Ducha Świętego na każdy dzień - mówi w rozmowie z KAI ks. Andrzej Dobrzyński z Ośrodka Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, komentując reakcje raport dotyczący byłego kard. Theodore'a McCarricka.

KAI: W ostatnich dniach w mediach pojawił się szereg komentarzy mówiących o tym, że sprawa byłego kard. T. McCarricka rzuca cień na św. Jana Pawła II. Czy według Księdza opublikowany raport daje prawo do oceniania Ojca Świętego?

Ks. Andrzej Dobrzyński: Wielu wyraża opinię, że Jan Paweł II powinien wziąć pod uwagę istniejące wątpliwości, co do kandydata na biskupstwo w Waszyngtonie, którym była McCarrick. Były ona oparte na pogłoskach i zarzutach (rumors and allegations). Trzeba to podkreślić, że nie było wtedy dowodów niemoralnych czynów biskupa. Sprawa była dogłębnie studiowana, jak ujawnia raport, i wielu hierarchów watykańskich było w tę nominację włączonych. Faktycznie przełomowe znaczenie miał list McCarrika do bp. Dziwisza z początku sierpnia 2000 r., który został przekazany Ojcu Świętemu, a także do Kongregacji ds. Biskupów i do nuncjatury w Waszyngtonie. Stał się dokumentem w sprawie tej nominacji. Po lekturze tego listu papież uwierzył w zapewnienia McCarricka o jego niewinności i polecił, by włączyć jego osobę do przygotowanej terny. Liczyła ona wtedy czterech kandydatów, a nie jak zwykle trzech. Dla gremium, które decydowało, kandydatura McCarricka wydawała się najlepsza i została przedstawiona Ojcu Świętemu. Raport ukazuje zatem, że nominacja ta nie było zwykłym „widzi mi się” papieża , lecz procesem wyboru z jego ostateczną aprobatą.

Czy fakt, że Jan Paweł II pomylił się, co do byłego hierarchy, powinien zmienić coś w naszym postrzeganiu papieża Polaka i jego pontyfikatu?

Fakt tej nominacji, która okazała się promocją niegodnej osoby na ważne stanowisko, nie powinien wpływać na sposób postrzegania św. Jana Pawła II, na jego świadectwo wiary i umiłowania Chrystusa i ludzi. Biskup Rzymu jest następcą Piotra, a nie doskonałym zarządcą wielkiej korporacji. Sprawując ten urząd może dochodzić do pomyłek w kwestiach ludzkich, zwłaszcza, gdy zostało się okłamanym. Oczywiście, z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że brakło czujności w tamtej chwili. Być może zbytnio chciano zachować wolność Kościoła w wyborze kandydata. Choć w tym przypadku, niestety, plotki okazały się być gorzką i smutną prawdą. Na tym przykładzie lepiej rozumiemy, dlaczego papieża należy wspierać modlitwą i wypraszać dla niego światło Ducha Świętego na każdy dzień.

Co, w Księdza opinii, jest dziś największą trudnością w recepcji nauczania Jana Pawła II? Zgadza się Ksiądz z twierdzeniem, że "sprowadziliśmy je" do przysłowiowych kremówek? A może przeciwnie: dobrze wiemy, czego nauczał, ale to nauczanie jest dla wielu, także katolików, niewygodne?

Nie zgodzę się z tym twierdzeniem, że Jana Pawła II sprowadziliśmy do roli „ozdobnika” ścian naszych domów i skwerów. Recepcja jego nauczania przebiega na różnych poziomach, przechodzić będzie przez kolejne etapy. Nie twórzmy sobie jakiegoś złudzenia, że młodzi i dorośli, świeccy i duchowni będą wczytywali się codziennie w encykliki i przemówienia papieskie, powtarzali jego słowa. Nie chodzi o częstotliwość i intensywność powoływania się na papieża. Chodzi przede wszystkim o to, by sięgając do jego nauczania i przykładu życia, dojrzewać w wierze i wzrastać w człowieczeństwie osobiście, a także jako wspólnota polskiego Kościoła i jako społeczeństwo. Sądzę, że obecnie stanęliśmy w jakimś momencie przełomowym. Powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie: jeśli Jan Paweł II nie jest dla nas przewodnikiem i autorytetem, to kto nim jest?

Mam nadzieję, że wielu pozostanie przy Janie Pawle II, wiedząc dobrze, dlaczego to czyni, za co go cenni. Jego nauka jest gruntownie ewangeliczna i katolicka, a jednocześnie otwarta na dialog z ludźmi inaczej myślącymi. Papież wymagał od nas wysiłku, zwłaszcza w sferze moralnej, ale również w zaangażowaniu na rzecz dawania świadectwa wierze. Warto przypomnieć sobie, co pisał na ten temat choćby w encyklice Redemptoris missio, opublikowanej 30 lat temu, a tak aktualnej dzisiaj.

Czy według Księdza św. Jan Paweł II może stać się na powrót autorytetem, który zjednoczy Polaków?

Myślę, że jest dalej autorytetem, pewnie nie dla wszystkich, ale dla wielu. Podziały społeczne i ideologiczne są coraz głębsze w naszym kraju. Przychodzą mi na myśl jego słowa, że „łatwo jest zniszczyć, a trudno odbudować”. Pozostaje jednak pamięć o tym, że Ojciec Święty potrafił wydobyć z nas, Polaków, to, co najlepsze.

W połowie lat 80., kiedy byłem licealistą, przyszedł do zakrystii kościółka wizytek w Krakowie pewien pan, i mówi tak do księdza: „żebyśmy wyszli na swoje to potrzebne są dwa cuda. Pierwszy, że ten system się rozleci, a drugi, że jak my wyjdziemy na swoje, to się nie pokłócimy”. Pamiętam te słowa to dziś. Wtedy wydawało mi się, że problemem będzie ten pierwszy cud… Ufam, że Jan Paweł II wyprosi u Boga, że staniemy się dla siebie bardziej życzliwi, wyrozumiali, szanujący się wzajemnie, korzystający mądrze z daru wolności. Tak, kolejny „cud”…, ale możemy mu w tym pomóc studząc emocje i budząc ze snu zdrowy rozsądek, wracając do tego, co mówił o wolności i odpowiedzialności, o solidarności.

Trwa rok 100. rocznicy urodzin Karola Wojtyły. Na początku tego jubileuszu wielu publicystów katolickich z zagranicy mówiło że przed Polakami czas dawania świadectwa. W ostatnich dniach jeden z rzymskich watykanistów, śledzący uważnie polskie media, zapytał, czy nadal jesteśmy krajem katolickim. Według Księdza "zmarnowaliśmy" ten jubileusz?

Trzeba przyznać, że nikt się nie spodziewał takiego przebiegu jubileuszu. Epidemia spowodowała, że wiele wydarzeń się nie odbyło, ale też przyspieszyła proces sekularyzacji. Bardzo zasmuciła mnie fala protestów antykościelnych i dewastacji kościołów, również pomników św. Jana Pawła II. Co Bóg chce nam przez to wszystko powiedzieć?

Myślę, że jeśli odpowiemy sobie na to pytanie, nie zmarnujemy tego jubileuszu, wręcz przeciwnie, staniemy mocniej na ziemi, zrozumiemy lepiej, że Jan Paweł II nie ma być świętym z obrazka, lecz winien być naszym przewodnikiem do Chrystusa. Z jego pomocą, wsparci jego przykładem wiary i nauczaniem, w tym trudnym czasie damy konkretne świadectwo wierności Ewangelii, odpowiedzialności za życie i zdrowie oraz chrześcijańską odpowiedź na przejawy agresji i wandalizmu, czyli działania według zasady: „zło dobrem zwyciężaj”. Być może trzeba ostrożniej używać sformułowania o Polsce jako „narodzie czy kraju katolickim”. Ale nie można popadać też w drugą skrajność, ponieważ jest wiele przykładów ludzi świadomych, dlaczego wierzą i mądrze oceniających to, co się dzieje w kraju i na świecie. Życzyłbym sobie, by ich głos, a nie „etatowych ekspertów od Kościoła”, był coraz lepiej słyszalny.

źródło zdjęcia

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama