Podczas spotkania wspólnoty Wojowników Maryi Wojciech Modest Amaro podzielił się świadectwem zaufania Bogu. Jak powiedział, jego historia to przykład, że jeśli zaprosimy Boga w nasze lęki i zranienia, On jest w stanie je zmienić i wlać w serce pokój.
Znany kucharz opowiedział, jak zareagował na wiadomość o ciąży swojej żony. Powiedział, że „ta radosna nowina o poczęciu dziecka była podszyta strachem”. Wynikało to z niepokoju związanego z przebiegiem poprzednich ciąż.
„Wszystkie trzy ciąże mojej żony były z punktu widzenia ludzkiego fatalne. Same porody ekstremalnie trudne. Przy pierwszym porodzie żona miała śmierć kliniczną (…) Przy drugim porodzie miała potężną infekcję łożyska i sepsę, zagrożenie życia. Przy trzeciej ciąży lekarz dał mi do podpisu takie oświadczenie, że żona chyba nie przeżyje, ale syna może uda się uratować. W trakcie tej ciąży miała dwie operacje na otwartym brzuchu. I teraz radosna nowina o kolejnym poczęciu…” – opowiadał.
Żona zadzwoniła z informacją, kiedy restaurator przebywał w San Fransisco. Wiadomość wywołała skrajne emocje.
„Emocje zaczęły we mnie buzować. Z jednej strony ogromna radość za dar życia, a z drugiej ten gigantyczny lęk, który był bardzo uzasadniony. Wtedy wybiegłem na ulicę, zapytałem, gdzie jest najbliższy kościół i pokazano mi katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Pobiegłem tam i otwierając drzwi tej katedry, oniemiałem. W ołtarzu bocznym był gigantyczny obraz Matki Bożej z Guadalupe. Rzuciłem się na kolana i powiedziałem prosto z serca: jak tu się cieszyć? Pierwsze, co przychodzi do głowy to ogromny stres, problemy, jak to wszystko pogodzić. Po kilku minutach takiej modlitwy sercem, zobaczyłem przed sobą kamień, na którym był zbudowany ten ołtarz”.
Jak opowiadał, na kamieniu był prawie niewidoczny napis:
„Posłuchaj, mój synu, co mam ci do powiedzenia. Nie martw się, nie pozwól, by cokolwiek zmąciło twój umysł. Nie bój się żadnej choroby, żadnych przykrych zdarzeń ani bólu. Czy ja nie jestem Twoją matką? Czy ja nie jestem życiem i zdrowiem? Czy ja nie posadziłam cię na moich kolanach, nie wzięłam odpowiedzialności za twoje życie? Czy jeszcze czegoś ci potrzeba?".
Te słowa zrobiły na nim ogromne wrażenie i natychmiast uspokoiły.
„W jednej sekundzie cały strach zniknął. Wybiegłem z kościoła, zadzwoniłem do żony i powiedziałem: Nic się nie stanie! To będzie najbardziej bezproblemowa ciąża i poród. Nie będzie nic złego” – wspominał. Tak właśnie się stało.
Zaufanie, które obudziło się w tamtym kościele, całkowicie zlikwidowało strach i niepewność.
„To jest właśnie przykład na to, kiedy w strach, w jakiekolwiek emocje czy zranienie które mamy, zapraszamy Boga. Z pełną odpowiedzialnością, że On to zmieni. Przecież nie my” – podsumował Modest Amaro.
Źródło: YouTube / Wojownicy Maryi