Marcello Bedeschi, przyjaciel św. Jana Pawła II podkreśla, że duszpasterstwo osób starszych nie może ograniczyć się tylko do świętowania jednego dnia w roku. Potrzebne jest odbudowanie więzi międzypokoleniowych, a także budzenie świadomości, że starość nie oznacza marginalizacji
Spotkania z dziadkami i osobami starszymi powinny stać się stałym elementem codziennej działalności Kościoła, także po to, aby uczyć młodych wdzięczności wobec osób starszych, a całemu Kościołowi przypominać, że wszyscy wierni zmierzają do tego etapu życia – mówi w rozmowie z KAI Marcello Bedeschi, przyjaciel św. Jana Pawła II, od początku zaangażowany w tworzenie Światowych Dni Młodzieży.
KAI: Czy kiedy usłyszał Pan o ustanowieniu przez papieża Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych, był Pan zaskoczony tym wyborem?
Marcello Bedeschi: Od początku śledziłem z dużą uwagą tego, w jaki sposób papież Franciszek odwołuje się do osób starszych. I nie jest to temat, który pojawił się teraz, ale już dawno temu i nie może zostać sprowadzony tylko do dorocznych obchodów. Pamiętam, że już podczas przygotowań do Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro papież mówił, że młodzi ludzie powinni brać przykład z tych, którzy mają odpowiedzi na ich pytania i doświadczenie, które może im posłużyć. Zwracał uwagę zwłaszcza na postać dziadków, którzy, jako członkowie rodziny, dają tej rodzinie wieloraką pomoc, a przede wszystkim przekazują swoją mądrość, i doświadczenia, zdobyte także poprzez trudności i cierpienie. Dla mnie to docenienie przez Ojca Świętego każdego etapu ludzkiego życia jest bardzo ważne, jestem mu za to wdzięczny, podobnie jak moja żona.
Spotkania z dziadkami i osobami starszymi powinny stać się stałym elementem codziennej działalności Kościoła, także po to, aby móc kontynuować te doświadczenia, które dotąd zdobyliśmy, ale też po to, aby uczyć młodych wdzięczności wobec osób starszych, a całemu Kościołowi przypominać, że wszyscy wierni zmierzają do tego etapu życia.
KAI: Co konkretnie osoby starsze mogą dziś zaoferować Kościołowi, poza wytrwałą modlitwą?
- To, co teraz powiem nie wynika z mojego doświadczenia dziadka ośmiorga wnucząt, ale z tego, co sam zawdzięczam mojemu dziadkowi. Myśląc moim dzieciństwie, czuję ogromną wdzięczność względem moich dziadków od strony mamy, gdyż tylko tych zdążyłem poznać. Miłość i doświadczenie, jakim się ze mną dzielili pomagała mi po latach, kiedy podejmowałem najważniejsze decyzje mojego życia. Dziadkowie mają zdolność bycia bardzo uważnymi wobec swoich wnuków i pomagania im w trudnościach – i ja sam staram się zachowywać podobnie w stosunku do moich wnuków.
Byłem malutki, to były czasy II wojny światowej, bombardowań, przesuwania się frontu w pobliżu Ankony, skąd pochodzę. To, co pamiętam, to bliskość dziadków i ich uważność wobec mnie, a także poczucie bezpieczeństwa, jakie mi dawali. Dosłownie i w przenośni pamiętam silne objęcia mojego dziadka i tę bliskość w dzień i w nocy. Dziś, choć sam jestem osiemdziesięciolatkiem, w trudnych momentach życia czuję to objęcie moich dziadków.
Kolejna rzecz, którą pamiętam i próbuję powtarzać w relacji z wnukami, to nieustanny dialog. Bezinteresowność dziadków, którzy zawsze są gotowi wysłuchać, porozmawiać. Powtarzam moim wnukom to, co sam słyszałem przed laty: w razie trudności, masz mnie. Dopóki będę w stanie, jestem gotów ci pomagać, jeśli tylko będziesz tego potrzebować. Ale pamiętaj, by tego nie nadużywać!
KAI: Biegle posługuje się Pan internetowymi komunikatorami i portalami społecznościowymi, ale czy czuje się Pan gotów do prowadzenia rozmów z młodymi ludźmi językiem, który jest dla nich zrozumiały?
- Sekretem udanej komunikacji jest miłość i konkretne proste gesty, które ją wyrażają. A także wyrazy poświęceń i trudów podejmowanych z miłości. Oczywiście, język zmienia się niezwykle prędko, dlatego trzeba wciąż uczyć się rozmowy w sposób nowoczesny, odpowiedni do tego, czym żyją młodzi ludzie. Ale powtarzam: fundamentem rozmowy musi być miłość, a nie próba narzucenia czegokolwiek. Czasem trzeba być surowym, kiedy jest to potrzebne, ale i ta surowość musi być zrozumiana. Wtedy staje się narzędziem dialogu.
KAI: Spotkaniem opartym w dużej mierze na dialogu są Światowe Dni Młodzieży, w których organizację i przebieg jest Pan zaangażowany nieprzerwanie od samego początku w 1984 r. Świętuje Pan bardziej spotkania młodych czy te z udziałem dziadków?
- Czuję się głęboko związany ze Światowymi Dniami Młodzieży, z wielu względów, także mojej przyjaźni ze św. Janem Pawłem II. Ale nie udaję młodzieniaszka. Staram się, by moja dusza była młoda, choć ja sam mam już swoje lata. Do ŚDM-ów podchodzę z zasłuchaniem, staram się obserwować to, co wyłania się z przygotowań i samych spotkań. I widzę, że młodzi ludzie są bardzo hojni, chętnie odpowiadają, jeśli tylko znajdzie się drogę, by do nich przemówić. Z drugiej strony, czasy są bardzo szybkie, młodzi ludzie podejmują decyzje bardzo szybko i już w młodym wieku mają ogromne doświadczenia – to jest ryzyko, o którym trzeba im mówić. Trzeba ich przestrzegać, ale też stwarzać im możliwość do tego, by przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji mieli czas na zatrzymanie i refleksję, a nie działali impulsywnie.
Bardzo się cieszę, że w przeddzień I Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych, kiedy telefonowano do mnie z Watykanu, z pytaniem, czy będę na uroczystościach z udziałem Ojca Świętego, mogłem powiedzieć: jestem w Krakowie! I jako dziadek, spotykam się tu z młodzieżą, która świętuje 5. rocznicę ŚDM. To był najlepszy prezent, jaki mogłem otrzymać!
KAI: Dużo mówi się dziś o tym, jak szybko zmieniają się kolejne pokolenia młodych ludzi. A co z pokoleniami osób starszych? Czy dzisiejsi osiemdziesięciolatkowie są podobni do tych, których pamiętasz ze swojej młodości?
- Oczywiście, pokolenia osób starszych też się zmieniają, ale mają pewne cechy wspólne, do których dochodzą z wiekiem, jak zdolność przekazywania miłości, prowadzenia dialogu, bycie cierpliwym w słuchaniu – to cechy, które nie są powierzchowne, ale są pewnym fundamentem dla kolejnych pokoleń osób starszych, zwłaszcza dla relacji dziadków względem wnuków. Tę relację ponownie dla nas odkrywa papież Franciszek, zachęcając młodych ludzi, by zwracali się do dziadków – i to jest stale aktualne wezwanie, powtarzane przez papieża. Przygotował on także pewne magisterium poświęcone osobom starszym, napisał na ten temat całkiem sporo. A Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych był niezwykłym gestem, który wpisuje się w to szersze nauczanie.
KAI: Co konkretnie zrobić, by w duszpasterstwach nie ograniczyć się jedynie do dorocznych obchodów?
- Wiele już zostało zrobione w ostatnich latach. Ale bardzo wiele zależy od owoców tego pierwszego święta, od tego jaka wizja towarzyszyła przygotowaniom do tego pierwszego dnia. Osobiście chciałbym, żeby nie był to dzień dziadków – ale dziadków i wnuków, nawet jeśli nie łączą ich więzy krwi. To dałoby zupełnie nowy wymiar naszym duszpasterstwom.
KAI: Czy także w duszpasterstwo dzieci i młodzieży powinniśmy bardziej zaangażować osoby starsze?
- Oczywiście! Dziecko w naturalny sposób ma szacunek i miłość do osób starszych. Problem i dystans pojawia się w latach młodości, kiedy pojawia się konflikt poglądów, postaw. To delikatny moment, w którym należy zatroszczyć się o budowanie dialogu. Jak to zrobić? Od lat powtarzam, że pięknie by było, aby wydarzenia takie jak ŚDM tworzyli wraz z młodymi ludźmi także starsi. A z kolei młodzi angażowali się w przygotowania wydarzeń dedykowanych osobom starszym.
KAI: W czasie, gdy papież prosi o szacunek dla osób starszych i pokorę wobec ich życiowego doświadczenia, niektórzy z nich stają się obiektami zarzutów, i – słusznych lub nie – oskarżeń, czasami bardzo poważnych i bolesnych. Jak połączyć te dwie rzeczywistości i nie utracić szacunku wobec osoby starszej, nawet winnej?
- Wszystko to jest kwestią rozeznawania i zdolnością do ocenienia sytuacji, w jakiej znalazł się konkretny człowiek, bez gwałtownego osądzania czy odrzucania osoby ludzkiej. Kościół zawsze miał tę zdolność dostrzegania wartości każdego człowieka, niezależnie od tego, kim był. Ocalenie jednej osoby, jest ocaleniem całego świata – dlatego musimy szanować siebie nawzajem, świadomi, że wszyscy mamy swoje ułomności i ograniczenia, wynikające z grzechu pierworodnego.
KAI: Łatwo uznać to za usprawiedliwianie winnych.
- Nie, nie. Nie można usprawiedliwiać. Trzeba uczyć się tej zdolności pokazywania ludziom ich błędów, ale bez doprowadzania kogokolwiek do agonii. I szukać dróg odkupienia. Kościół jest w tym mistrzem, bo w wielu sytuacjach udaje się mu zachować ten priorytet godności osoby ludzkiej, nie usprawiedliwiając jej win. Grzech i zło muszą być nazwany po imieniu.
KAI: Wiele mówi się o młodych świętych, którzy mogliby być wzorem dla współczesnej młodzieży. A co z osobami starszymi? Jest jakiś święty, który inspiruje Pana, właśnie jako dziadka?
- Bardzo się cieszę, że coraz więcej się mówi o rodzicach i dziadkach młodych świętych, jak np. rodzice św. Tereski. Że pokazuje się, że przyczynili się w pewien sposób do wzrostu świętości tych młodych. Alcide de Gasperi powtarzał, że za każdym wielkim kapłanem stoi zawsze ktoś wielki duchem: rodzice albo dziadkowie.
KAI: W wieku 81 lat podróżuje Pan po świecie, uczestniczy w Światowych Dniach Młodzieży, zajmuje się działalnością samorządową i charytatywną, a do tego poświęca czas swojej rodzinie – zwłaszcza wnukom. Jaki jest sekret tak wielkiej energii?
- Sekret? (śmiech) Staram się robić to, co mogę zarówno w Kościele, jak i w moim zawodzie, świadomy tego, co mogę jeszcze dać z siebie. Bo wolę dawać, niż otrzymywać. Choć otrzymywanie też jest ważne, bo nas wzbogaca. Myślę, że fundamentalne jest dla mnie doświadczenie, które zdobyłem, jeżdżąc po świecie przy okazji Światowych Dni Młodzieży. Zrozumiałem wówczas, że ludzkość naprawdę jest rodziną. I jak każda rodzina, ma przeróżnych członków. Druga rzecz, to staram się nie nadużywać: być obecnym tam, gdzie to konieczne i przeżywać moje życie w prostocie i cieszyć się czasem, którem spędzam z żoną i wnukami. Oni dają mi zawsze nowe siły do życia!
KAI: Dziękujemy za rozmowę.
azr (KAI) / Kraków