Jak bezpiecznie oszczędzać na „czarną godzinę”?

Tak jak w gospodarce występują cykle koniunkturalne, tak w życiu każdego człowieka zdarzają się okresy bardziej lub mniej pomyślne finansowo. Warto wykorzystać te bardziej pomyślne do gromadzenia oszczędności na gorsze czasy.

Już w Starym Testamencie możemy przeczytać o Józefie, który interpretując sny faraona o tłustych i chudych krowach oraz pięknych i zeschłych kłosach, zasugerował władcy, żeby w latach „tłustych” gromadził nadwyżki żywności na lata „chude” – głodu. Historia pokazuje, że warto mieć różnego rodzaju zasoby, w tym oszczędności, aby móc je wykorzystać w czasach, w których będą występowały niedobory. Przyczyny deficytów mogą być złożone. Część z nich, jak nieurodzaj, klęski naturalne, niekorzystne zmiany klimatu, jest związana ze środowiskiem, w którym żyjemy. Inne są pochodną zjawisk społecznych i politycznych, takich jak wojny, migracje, zmiany demograficzne. Istnieją także przyczyny natury ekonomicznej, przede wszystkim cykl koniunkturalny, w którym na zmianę występują kilkuletnie, zazwyczaj, okresy prosperity i depresji. Dochodzi do tego indywidualna sytuacja życiowa, obejmująca zarówno naturalny cykl życiowy, jak i zdarzenia trudne do przewidzenia, takie jak choroba czy wypadek. Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, dla własnego bezpieczeństwa warto przeznaczyć nadwyżki finansowe na oszczędności, pozwalające przetrwać trudniejsze czasy.

Jak jednak bezpiecznie oszczędzać? Osoby ze starszego pokolenia zapewne pamiętają książeczki mieszkaniowe i książeczki oszczędnościowe, na które systematycznie wpłacały pieniądze, mając nadzieję na zabezpieczenie przyszłych potrzeb – czy to własnych, czy swoich dzieci. Tymczasem zawirowania gospodarcze lat 80. i 90. XX w. doprowadziły do niezwykle wysokiej inflacji, na skutek której oszczędności te, gromadzone nieraz wielkim wysiłkiem przez długie lata, utraciły większą część swojej wartości. Rzecz jasna, te same okoliczności, związane ze schyłkiem gospodarki socjalistycznej i transformacją gospodarczą, nie powtórzą się w przyszłości, ale warto wyciągnąć z nich wnioski.

Jednym z celów polityki finansowej banków centralnych i rządów państw zachodnich jest utrzymywanie możliwie niskiej inflacji. Zawsze jednak istnieją czynniki pozostające poza kontrolą władz, a mające istotny wpływ na gospodarkę, co pokazuje choćby pandemia COVID-19. Wysoka inflacja oznacza zmniejszającą się siłę nabywczą pieniądza. Myśląc o oszczędzaniu, musimy więc brać pod uwagę nie tylko nominalną wartość odłożonych pieniędzy, ale także ich przyszłą realną siłę nabywczą.

Lokata, konto oszczędnościowe i rozliczeniowe

Zastanawiając się nad gromadzeniem oszczędności musimy podjąć decyzję, w jakiej formie chcemy to robić. Jeśli decydujemy się przechowywać oszczędności w formie gotówki, powinniśmy wziąć pod uwagę kilka okoliczności. . Oczywiście wygodnie płacić gotówką, ale jej przechowywanie w domu niekoniecznie jest dobrą metodą oszczędzania, jeśli myślimy o oszczędnościach w kategoriach długoterminowych. Zaletą gotówki jest jej natychmiastowa dostępność, co może mieć znaczenie w sytuacjach awaryjnych, które trudno przewidzieć, na przykład stłuczenie okna, popsucie się sprzętu AGD czy awaria samochodu. Mając na uwadze takie zdarzenia, warto mieć pod ręką pewną sumę pieniędzy. Przechowywanie dużych kwot w gotówce wiąże się jednak z pewnym ryzykiem.. Po pierwsze, trzymając gotówkę w domu, narażamy się na to, że może ona paść łupem złodzieja. Gotówka jest „anonimowa”, więc szanse jej odzyskania w przypadku kradzieży są niewielkie. Po drugie, przechowując gotówkę w domu, musimy brać pod uwagę inflację. Oprocentowanie „depozytu” trzymanego pod materacem czy w szufladzie wynosi zero. Mówiąc dokładnie, zero plus inflacja. Oznacza to, że trzymane w „bieliźniarce” czy „skarpecie” zasoby z roku na rok się kurczą, spada bowiem ich realna wartość nabywcza. Z tego powodu warto rozważyć założenie lokaty, wpłatę na konto oszczędnościowe czy nabycie innego produktu oszczędnościowego.

I tu jednak należy brać pod uwagę m.in. bieżące warunki ekonomiczne i oprocentowanie lokat. Jeszcze kilka lat temu nie trudno było znaleźć w ofercie banków propozycje lokat o oprocentowaniu przewyższającym inflację. Czasem były one przeznaczone dla nowych klientów, czasem wiązały się z koniecznością założenia rachunku bieżącego w danym banku, zazwyczaj jednak dawały ochronę przed inflacją. Ostatnie dwa lata to jednak okres oprocentowania lokat spadającego już poniżej inflacji. Obecnie w polskich bankach oprocentowanie standardowych lokat mieści się w przedziale 0,01–0,05 proc., podczas gdy, jak podaje GUS, w lipcu 2021 inflacja CPI liczona rok do roku wyniosła 5 proc. Znalezienie więc lokaty dającej tak wysokie oprocentowanie jest w praktyce niemożliwe. Podobnie ma się sprawa z oprocentowaniem kont oszczędnościowych.

Przy okazji warto wyjaśnić, czym różni się lokata od rachunku oszczędnościowego oraz bieżącego. Ten ostatni służy przede wszystkim do regulowania bieżących płatności. Zazwyczaj jest to rachunek, na który wpływa nasze wynagrodzenie. Jest on jednak niskooprocentowany, a w praktyce w ostatnich latach oprocentowanie wynosi zero procent. Nie służy więc do przechowywania większych sum pieniędzy. Większe oprocentowanie oferuje rachunek (konto) oszczędnościowy, który różni się od lokaty tym, że nie jest ograniczony terminowo. Możemy więc wpłacać i wypłacać z niego środki w dowolnym momencie. Lokata oferuje zazwyczaj nieco wyższe oprocentowanie, warunkiem jest jednak „zamrożenie” oszczędności na czas określony w warunkach umowy danej lokaty. Szczegółowe warunki konkretnych lokat mogą jednak określać nieco inne zasady, na przykład oprocentowanie rosnące w kolejnych miesiącach.

Fundusze inwestycyjne

Biorąc pod uwagę obecnie niską atrakcyjność lokat, warto zwrócić uwagę na inne formy oszczędzania, które lepiej uchronią nasze oszczędności przed inflacją. Mogą nią być fundusze inwestycyjne, oferowane przez biura maklerskie, a także własne punkty sprzedaży Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych. Kupując jednostki uczestnictwa TFI bezpośrednio w punkcie obsługi klienta danego funduszu (lub przez jego serwis internetowy), ponosimy zazwyczaj najniższe opłaty. Warto jednak zapoznać się także z ofertą platform inwestycyjnych banków, które oferują wiele różnych funduszy, ułatwiając dywersyfikację naszego portfela inwestycyjnego, a opłaty/prowizje są porównywalne jak w przypadku bezpośredniego zakupu w TFI.

Należy pamiętać, że istnieją różne rodzaje funduszy, mających różną strategię inwestycyjną. Najbezpieczniejsze są te inwestujące w papiery wartościowe o określonym z góry dochodzie (m.in. obligacje Skarbu Państwa lub przedsiębiorstw), które w zależności od towarzystwa mogą się po prostu nazywać funduszami obligacji lub przyjmować równoznaczną nazwę. Wydaje się, że takie fundusze można w pierwszej kolejności polecić tym, którzy pragną ochronić swoje oszczędności przed inflacją i nie oczekują wysokiego zysku. Zakup ich jednostek uczestnictwa należy jednak traktować jako inwestycję długoterminową. Na drugim krańcu skali, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, znajdują się fundusze akcji. Są one przeznaczone dla osób mających wiedzę na temat inwestowania i skłonnych do ponoszenia ryzyka, gotowych zaakceptować ewentualną stratę. Średni poziom ryzyka oferują fundusze stabilnego wzrostu oraz – nieco wyższy – zrównoważone. Istnieją także fundusze pieniężne, o niskim poziomie ryzyka, zbliżonym do funduszy obligacji, jednak obecnie nie zapewniają ochrony przed inflacją.

Co zyskujemy, inwestując za pośrednictwem TFI? Po pierwsze, oddajemy swoje środki finansowe w ręce specjalistów od inwestowania. Jeśli nie mamy wiedzy inwestycyjnej, pozwalającej samodzielnie podejmować złożone decyzje, jest to dobre rozwiązanie. Po drugie, zakup i sprzedaż jednostek uczestnictwa nie są nadmiernie skomplikowane i nie wymagają jednorazowej wysokiej wpłaty. Jednostki można dokupywać i sprzedawać w dowolnym momencie. Wadą funduszy mogą być opłaty, które musimy ponosić, nawet gdy fundusz przynosi straty. Zanim więc zdecydujemy się na zakup jednostek udziału, warto uważnie przeczytać tabelę opłat danego funduszu.

Obligacje

W jednym z poprzednich artykułów pisaliśmy szczegółowo o tym, czym są obligacje. Mogą być one emitowane przez Skarb Państwa (obligacje skarbowe), samorządy (obligacje komunalne) lub przedsiębiorstwa (obligacje korporacyjne). Należą one do najbezpieczniejszych form inwestowania. Mogą wzbudzić zainteresowanie tych, którzy nie spodziewają się wysokich zysków, a pragną po prostu zaoszczędzić środki finansowe na przyszłość. W szczególności warto zaznaczyć, że chcąc nabyć obligacje Skarbu Państwa, możemy to zrobić bezpośrednio w oddziałach PKO Banku Polskiego, przez internetowy serwis www.obligacjeskarbowe.pl oraz telefonicznie. Zakup obligacji nie jest tym samym, co zakup jednostek obligacyjnego funduszu inwestycyjnego. Kupując samodzielnie obligacje, nie narażamy się na dodatkowe opłaty, sami także decydujemy o tym, jakie konkretnie obligacje nas interesują. Jeśli zależy nam na ochronie realnej wartości naszych oszczędności, rozsądnym wyborem wydają się obligacje indeksowane inflacją, m.in. obecnie oferowane obligacje 4-letnie, 10-letnie oraz rodzinne 6-letnie.

Złoto, sztuka, numizmaty…

Niejedna osoba nie ufa produktom finansowym i woli inwestować w „coś”, co postrzega jako wartościowe. Tym „czymś” może być sztuka, biżuteria, złoto inwestycyjne lub inne produkty z metali szlachetnych, numizmaty, antyki, stare samochody i wiele innych produktów. Oczywistym atutem inwestycji tego typu jest ich namacalność. Oprócz tego, że stanowią ewentualne zabezpieczenie na przyszłość, cieszą unikalnością, pięknem czy użytecznością.

Czy jest to właściwa i bezpieczna forma oszczędzania? Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Wartość wszelkich przedmiotów i produktów zależy od wielu czynników. To, co dziś uważane jest za cenne, za kilka lub kilkanaście lat może być postrzegane jako zwyczajne i nieatrakcyjne, trudno przewidzieć przyszłe trendy. W niemal każdej dziedzinie pojawiają się mody, które sprawiają, że rynkowa wartość pewnych produktów nagle wzrasta, by po kilku latach spaść do znacznie niższego poziomu. Inwestowanie wymaga więc specjalistycznej wiedzy i znajomości rynku. Jeśli je mamy, to ulokowane oszczędności przyniosą nam zyski. Pamiętając jednak o zasadzie dywersyfikacji, nie powinniśmy wszystkich swoich środków lokować w jeden produkt, ani nawet w jeden typ produktu. W tym kontekście pojawia się dodatkowo problem zbywalności tego rodzaju dóbr. Może się okazać, że w razie potrzeby nie będziemy w stanie szybko sprzedać takiego produktu, a nasze pieniądze pozostaną zamrożone.

Trzeba także brać pod uwagę wszelkie dodatkowe koszty i ryzyko związane z przechowaniem i zabezpieczeniem przedmiotów materialnych. Zabytkowe meble wymagają sporo miejsca, trzeba je także właściwie konserwować. Jeszcze więcej wysiłku wymaga właściwe zabezpieczenie i konserwacja dzieł sztuki. Przechowywanie jakichkolwiek wartościowych przedmiotów we własnym domu oznacza wystawianie się na ryzyko ich utraty, na przykład na skutek zalania, pożaru lub kradzieży. Można się oczywiście ubezpieczyć od takich zdarzeń, ale im bardziej wartościowy przedmiot, tym droższe ubezpieczenie. Koniec końców może się okazać, że koszty związane z tego rodzaju inwestycją przewyższą ewentualny zysk. Alternatywą jest przechowywanie cennych przedmiotów w sejfie bankowym. Jest to rozsądne rozwiązanie zwłaszcza w przypadku złota inwestycyjnego, monet czy biżuterii, które nie zajmują wiele miejsca, a skrytka bankowa jest z pewnością bezpieczniejszym miejscem niż nasz własny dom.

Polisolokaty i inne złożone produkty oszczędnościowo-inwestycyjne

Kilka lat temu w ofercie towarzystw ubezpieczeniowych pojawiły się polisolokaty. Oferowały one potencjalnie znacznie wyższy zysk niż tradycyjne lokaty. Produkt ten przyciągnął wielu klientów. Szacuje się, że około 5 milionów Polaków ulokowało w polisolokatach aż 56 miliardów złotych. Tymczasem, jak wskazał raport rzecznika finansowego z marca 2016 r., były one „pułapką inwestycyjną drenującą kieszenie klientów” i „systemowym wprowadzaniem w błąd”. Nie wchodząc w szczegóły, problemem były zapisy niezwykle długiej umowy, które sprawiały, że bardzo trudno było klientowi dotrzymać jej warunków. To zaś wiązało się z wysokimi opłatami likwidacyjnymi, które w skrajnych przypadkach sięgały nawet 100 proc. wpłaconego kapitału. Wprawdzie od 2014 r. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydawał kolejne decyzje wiążące się z karami dla towarzystw ubezpieczeniowych oferujących polisolokaty (w sumie zarzuty postawiono blisko 20 TU), jednak odzyskanie środków zainwestowanych przez ich klientów wiązało się z długotrwałymi procesami sądowymi.

Jaki wniosek możemy wyciągnąć z tej stosunkowo niedawnej historii? Przede wszystkim taki, aby nie inwestować swoich środków w produkty finansowe, których nie rozumiemy, i nie ufać doradcom finansowym, zgodnie z zasadą caveat emptor („niech kupujący się strzeże”) znaną już w czasach starożytnych. Im bardziej skomplikowana umowa, im więcej warunków zawiera, tym większa powinna być nasza czujność. Każdą tego rodzaju umowę należy uważnie przeczytać, skonsultować z fachowcem, do którego mamy zaufanie, i podpisywać dopiero wtedy, gdy mamy pewność, że każdy warunek umowy jest dla nas jasny i możliwy do zrealizowania.

Nie oznacza to jednak, że musimy unikać wszelkich złożonych produktów oszczędnościowo-inwestycyjnych. Przykładem może być oferta „lokaty z funduszem”, która zawiera w sobie dwa produkty: tradycyjną lokatę o korzystnym oprocentowaniu oraz nabycie jednostek wybranego przez klienta funduszu inwestycyjnego. Jest to właściwie forma promocji funduszy inwestycyjnych, w której premią jest podwyższone oprocentowanie lokaty. Jeśli rozumiemy, jak działają TFI i świadomie podejmujemy decyzję o nabyciu jednostek uczestnictwa, „lokata z funduszem” nie zawiera w sobie ukrytego zagrożenia.

Nie sposób przewidzieć wszelkich opcji inwestycyjnych, które pojawiają się i mogą się pojawić na rynku pieniężnym. W ostatnich latach duże zainteresowanie wzbudzają takie produkty jak kryptowaluty czy NFT (tzw. non-fungible token, niezbywalny token cyfrowy). Pisaliśmy już o nich w poprzednich tekstach, warto jednak przypomnieć, że są to bardzo ryzykowne formy inwestycji, a z pewnością nie produkty, które mogą zapewnić bezpieczeństwo naszym oszczędnościom. Istnieją one w rzeczywistości wirtualnej, a ich rynek nie jest uregulowany ani nadzorowany przez instytucje państwowe. Tego rodzaju instrumenty stwarzają olbrzymie pole do spekulacji, stąd ich szybkie i spektakularne wzrosty wartości. Wiąże się to jednak z olbrzymim ryzykiem powstania bańki spekulacyjnej. Zamiast więc ochronić czy pomnożyć nasze oszczędności, produkty te mogą doprowadzić do ich utraty. Roztropność nakazuje unikać takich instrumentów. Znacznie lepiej wyrobić w sobie nawyk regularnego oszczędzania, czyli świadomie odkładać co miesiąc pewną część własnych dochodów. Trzeba to, oczywiście, robić z głową. Umiejętnie planując budżet domowy, możemy, nie rezygnując z tego, co istotne, zaoszczędzić na tym, co jest tylko zbędnym luksusem albo z czego korzystamy jedynie sporadycznie. Jak uczy przysłowie: „ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka” – i jest to z pewnością mądrzejsza strategia oszczędzania niż poszukiwanie oferujących nieprzeciętnie wysokie zyski, ale ryzykownych produktów inwestycyjnych.

Projekt realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej

Masz pytania lub uwagi do tego tekstu? Przekaż je nam poprzez poniższą ankietę lub przez e-mail

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama