Polska branża turystyczna znakomicie rozwijała przez wiele ostatnich lat. Jednak epidemia koronawirusa rzuciła ją na kolana. Jak najlepiej jej pomóc? Dobrym rozwiązaniem może być ulga turystyczna.
Przez ostatnie lata obserwujemy dynamiczny rozwój szeroko rozumianej branży turystycznej. Zmiany w tym sektorze zauważalne są gołym okiem. Obserwujemy te małe i wielkie inwestycje w zaplecze hotelowo-restauracyjne, jak również nieustanny przyrost nowoczesnych pensjonatów i domów gościnnych. Polacy pokochali małe miejscowości turystyczne oferujące niezapomniany klimat, przestrzeń i pyszną lokalną kuchnię. Coraz częściej korzystamy również z usług hoteli o podwyższonym standardzie. Rynek wciąż rośnie i zmiany zachodzące w nim powodują coraz to nowe przedsięwzięcia spełniające oczekiwania najbardziej wymagających turystów, również tych zagranicznych.
Jeszcze niedawno normą były stare zaniedbane ośrodki przejęte po zakładach pracy, które swoją świetność mają dawno za sobą. Dziś posiadamy nowoczesną bazę noclegową na europejskim poziomie.
Liczby mówią dużo
Jednak należy również pokazać kilka liczb, by lepiej zobrazować rynek. Całkowity udział turystki w latach 2018-2019 to ponad 4 proc. PKB. Lokalny rynek turystyczny (turyści rodzimi) utrzymuje się już od dłuższego czasu na poziomie: 50-53 proc. z łącznej liczby osób wyjeżdżających wybiera Polskę. Rodzimy turysta zaczyna wydawać coraz więcej; w 2018 r. osiągamy prawie 28 mld PLN i w kolejnym roku poziom jest podobny z tendencją wzrostową. Ponad 28 mln turystów krajowych w 2019 r. skorzystało z bazy noclegowej w Polsce. Jeśli chodzi o główne miesiące turystyczne, czyli wakacje, to zaledwie 28 proc. ruchu turystycznego odbyło się w tym okresie. Warto również pokazać nakłady bezpośrednie sektora publicznego na turystykę, które w roku 2018 przekroczyły wartość 800 mln.
Z wyliczeń Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że w 2018 r. branża turystyczna wygenerowała łącznie 140,92 mld PLN wartości dodanej. Z całości wygenerowanej wartości dodanej 19 proc. stanowił wpływ bezpośredni (26,65 mld PLN), 61 proc. – wpływ pośredni (86,02 mld PLN), a 20 proc. – wpływ indukowany (28,24 mld PLN). Efekt mnożnikowy wyniósł 5,3, co oznacza, że każda złotówka, którą wytworzyła w ubiegłym roku branża turystyczna, przyczyniła się do generowania dodatkowych 4,3 PLN wartości dodanej w całej gospodarce.
Turystka na kolanach
Od wybuchu pandemii COVID-19 w marcu 2020 r. i zamknięcia w związku z nią gospodarki branża turystyczna mierzy się z niespotykanymi problemami. W kwietniu zeszłego roku ruch turystyczny w Polsce prawie zamarł. W obiektach oferujących noclegi zatrzymało się 86,4 tys. turystów. Rok wcześniej było ich 28 razy więcej. Maj był tylko nieznacznie lepszy, czerwiec, w którym turystów było o prawie 64 proc. mniej niż przed rokiem, delikatnie mówiąc – również nie należał do udanych. Później kolejne odmrażania i zamknięcia szarpały branżą. W tym miejscu chcę zadać pytanie, co zrobić i jakie zastosować narzędzia, aby w korzystny dla wszystkich sposób najszybciej podnieść sektor z kolan.
Rozwiązanie ulgi turystycznej powszechnie stosowane za granicą naszego państwa zawsze pobudzało branże. Czy w polskim scenariuszu będzie tak samo? Rozwiązanie jest bardzo proste, pozwólmy społeczeństwu tak mocno stęsknionemu zmiany otoczenia, kiedy już nastanie teoretyczna normalność rozliczyć ich koszty poniesione na turystykę krajową od zeznania podatkowego. Czy to możliwe? Tak, wystarczy meldując się w hotelu lub pensjonacie poprosić o fakturę kosztową, a wysyłając dzieci na kolonie czy ferie zrobić to samo.
Jak to będzie działać?
Można wykorzystać dwa kryteria: dochodowe lub przychodowe albo zbudować hybrydę obu, czyli dochodowo-przychodową i ta wydaje się najrozsądniejsza. Oczywiście istnieje długa droga od inicjatywy do wdrożenia. Pojawia się też zasadnicze pytanie, czy rządzący zechcą dostrzec zalety takiego rozwiązania. Wydaje się, że nie powinno to być trudne. Pobudzenie w sektorze zawsze daje widoczny wzrost przychodów do budżetu państwa. O kwotach trudno dyskutować, ale można oprzeć założenie na prognozach.
Przychody do 85 528 PLN – możliwość odliczenia do 25% kosztów kwalifikowanych, nie więcej niż 1000 PLN na członka rodziny, a na 3 i kolejne dziecko do 1500 PLN.
Przychody powyżej 85 528 PLN – możliwość odliczeń do 15% kosztów kwalifikowanych, nie więcej niż 800 PLN na członka rodziny.
Miara dochodowa jako uzupełnienie – jeśli dochód na członka rodziny jest niższy niż 674 PLN, wówczas gospodarstwo domowe może rozliczyć do 50 proc. kosztów kwalifikowanych bez kryterium kwotowego.
Czy ta prosta konstrukcja spełni oczekiwania rynku?
Zapewne tak. Każdy turysta chce oszczędzać. W tym przypadku nie musi – oszczędności namacalnie zobaczy podczas rozliczania rocznego zeznania podatkowego.
Powyższe rozwiązanie jest również nadzieją dla branży, która w rzeczywistości covidowej najbardziej jest dotknięta widmem bankructwa, a walka o przetrwanie toczy się codziennie. A bankructwo to utrata miejsc pracy i tysiące polskich rodzin pozbawionych dochodu. Ale są jeszcze inne argumenty, które powinny skłonić rządzących do przyjęcia proponowanego rozwiązania. Pierwszym elementem jest zmniejszenie się szarej strefy, kolejnym – wzrost procentowy turysty krajowego. A za tym wzrostem zwiększone o ok. 500 mln PLN wpływy do budżetu przy koszcie obsługi wynoszącej niespełna 100 mln. Okazuje się, że rozwiązania stosowane w innych krajach nadają się do wprowadzenia również na krajowy rynek, pobudzając przy tym ruch turystyczny w momencie, kiedy jest wskazane, by ratować branżę.