Lubimy stawiać się w roli sędziego. Oceniać, wydawać wyroki na sąsiadów, polityków, ludzi Kościoła. Najchętniej jednak „osądzamy Boga”, obwiniając Go o zło na świecie i o własne niepowodzenia. W najlepszym wypadku zarzucamy mu „jedynie” bezczynność. A Bóg? Jak wtedy, na przesłuchaniu u Heroda, milczy... i kocha.
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Gdy Pocieszyciel przyjdzie...
Przekona świat o grzechu. O grzechu? W XXI wieku? Dzisiaj o grzechu się śpiewa, opowiada, z grzechu się żartuję. A jeśli już jest jakiś grzech, to grzech innych: rodziców, nauczycieli, wychowawców. My ponosimy tylko konsekwencje: winy nigdy. Społeczny wymiar grzechu, bo coś takiego naprawdę istnieje („Gdy grzeszysz trzęsie się cały wszechświat” – mówiło się kiedyś), zamieniony został na jakiś ogólny, niezidentyfikowany „grzech społeczny”, ogólny, czyli niczyj. W ostatnim czasie, owszem, można jeszcze mówić o „grzechu ekologicznym” i to wszystko, ale „moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”, znikła już nawet z obrzędów mszy świętej w niektórych katolickich kościołach. „Grzechem naszych czasów – przestrzegał papież Pius XII – jest utrata poczucia grzechu”, a dzieje się tak wtedy, gdy człowiek zaneguje istnienie sprawcy zła – szatana, i gdy odejdzie od Boga. „Jeśli usuwa się Boga z widnokręgu świata, nie można mówić o grzechu. Gdy zasłoni się słońce, znikają cienie, cień ukazuje się tylko wtedy, gdy jest słońce; podobnie – przesłonięcie Boga pociąga za sobą nieuchronnie zasłonięcie grzechu” (Benedykt XVI) .
O sprawiedliwości. Przestaliśmy się bać Bożej sprawiedliwości. I od jansenistycznej wizji Boga bezwzględnego i surowego, który „rozgniewany [rózgą surowości] siecze” (jak w tej pieśni „Serdeczna Matko”), zbyt łatwo przeszliśmy do obrazu Boga tak miłosiernego, że właściwie nie musimy już robić nic, co najczęściej oznacza, że możemy robić wszystko. Warto więc przypomnieć słowa wielkiego mistyka i świętego XX wieku – o. Pio, który mawiał, że „bardziej boi się Bożego miłosierdzia niż Bożej sprawiedliwości, ponieważ sprawiedliwości nie można nadużyć, a miłosierdzia, owszem”.
O sądzie. Lubimy stawiać się w roli sędziego. Oceniać, wydawać wyroki (najczęściej surowe) na sąsiadów, polityków, ludzi Kościoła. Najchętniej jednak „osądzamy Boga”, obwiniając Go o zło na świecie i o własne niepowodzenia. W najlepszym wypadku zarzucamy mu „jedynie” bezczynność. A Bóg? Jak wtedy, na przesłuchaniu u Heroda, milczy ... i kocha. I będzie tak, aż do dnia żniwa, gdy powie swoim żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza (Mt 13, 30).