Kościół znajduje się dziś na pewnym rozdrożu i trzeba podjąć decyzję, w którą stronę iść. Rozstrzygającą okaże się decyzja, czy zamierzamy być dla tego świata solą, jak chciał Chrystus, czy słodzikiem – powiedział ks. Robert Skrzypczak.
W rozmowie z Goranem Andrijanićem (wpolityce.pl) poruszył m.in. temat drogi synodalnej w Niemczech.
Jak zaznaczył, próba dostosowania nauczania Kościoła do współczesnej mentalności nie jest niczym nowym.
„Kościół niemiecki podejmuje próbę narzucenia katolikom pewnego dyktatu w odniesieniu do kierunku, w którym powinien podążać Kościół powszechny. Według pasterzy w Niemczech winniśmy przede wszystkim zająć się tym, jak Kościół katolicki dostosować do współczesnych czasów i mentalności współczesnego człowieka. Jest to dylemat zgłaszany przez niektóre środowiska wcześniej, przynajmniej od sześćdziesięciu lat”.
Podkreślił, że „Kościół znajduje się dziś na pewnym rozdrożu i trzeba podjąć decyzję, w którą stronę iść”.
„Rozstrzygającą okaże się decyzja, czy zamierzamy być dla tego świata solą, jak chciał Chrystus, czy słodzikiem. Czy mamy dzisiaj starać się przypaść do gustu współczesnemu człowiekowi, stać się czymś w rodzaju «fajnego» katolicyzmu, który niczego nie wymaga? Czy chcemy być Kościołem praktykującym religijność karnawałową? (…) Czy mamy zrobić z naszej wiary coś lekkostrawnego, przyjemnego, zabawnego, jednocześnie przestając zajmować innych sprawami fundamentalnymi, dotyczącymi sensu życia, zbawienia duszy i wieczności? Religia nabierze wówczas cech terapeutycznych, jako przydatny instrument do walki ze zmęczeniem i stresem, mobilizując dodatkowo siły do tego, by zadbać o klimat i zdrowie” – tłumaczył ks. Skrzypczak.
Jak dodał, ucieszył się listem abp. Gądeckiego do biskupów niemieckich, w którym skrytykował założenia drogi synodalnej.
Odniósł się także do ataków na Benedykta XVI.
„Napaść na papieża emeryta miała na celu zmuszenie Ojca Świętego do tego, żeby wreszcie zamilknął, żeby mu odebrać moralny autorytet i prawo do zabierania głosu w jakiejkolwiek sprawie. Benedykt XVI w odniesieniu do wielu środowisk występuje w roli katechonu. To greckie słowo, użyte przez św. Pawła w Drugim Liście do Tesaloniczan, oznacza kogoś, kto powstrzymuje bądź też opóźnia pojawienie się człowieka nieprawości, innymi słowy Antychrysta”.
Jak tłumaczył, atak na papieża emeryta przypuszczony przez kancelarię adwokacką, „odsłonił metodę, którą posługują się dziś środowiska nastawione na rewolucję obyczajową i eklezjalną, które nie znoszą żadnego sprzeciwu i nie wyobrażają sobie, by ktoś miał im przeszkodzić w dopięciu celu. Jeśli staniesz nam na drodze, to cię załatwimy pedofilią”.
Podkreślił, że takie ataki na Benedykta XVI nie opierają się na żadnych prawdziwych zarzutach. Chodzi tylko o uciszenie papieża seniora.
„To nie sąd cywilny czy kościelny, tylko prywatna kancelaria rzuca fatwę na Benedykta. Natychmiast cały świat i media kreują newsy i komentarze niechętne Benedyktowi, próbując zrobić z niego zwolennika wyciszania sprawy pedofilii, choć fakty pokazują coś kompletnie innego. Trzeba pamiętać, że to właśnie Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, na prośbę Jana Pawła II podjął się zmiany procedur w Kościele, postawił na jawność i szybkie reagowanie w sprawach księży pedofili”.
Źródło: wPolityce.pl