Ks. Wojciech Szychowski prowadzi rekolekcje dla rodzin, które doświadczyły straty dziecka. „To nie jest tak, że to dziecko jest stracone, że go nie ma. Ono jest, czeka na ciebie. To jest realna strata, ale ono jest, bo to życie powstało. Pan Bóg dał to życie, duszę. Ten człowiek jest w niebie i on będzie z nami, kiedy tam się już udamy” – mówił.
W rozmowie z Salve Net opowiedział swoją historię, która doprowadziła go do towarzyszenia rodzinom po stracie dziecka.
Ks. Wojciech porzucił seminarium z powodu wielkiej miłości. Związek się nie udał, został sam i rozpoczął studia psychologiczne, po czym został psychoterapeutą. Na Światowych Dniach Młodzieży ponownie poczuł powołanie i po raz kolejny wstąpił do seminarium. Dziś jest księdzem psychoterapeutą i pomaga ludziom radzić sobie ze stratą. Jest autorem książki „Pożegnać nieprzywitanych” i prowadzi rekolekcje, które pomagają rodzicom poradzić sobie ze stratą nienarodzonego dziecka.
Jak przyznaje, jego droga do towarzyszenia rodzinom po stracie dziecka zaczęła się od osobistego doświadczenia.
„W najbliższej rodzinie doświadczyliśmy takiego momentu i dla mnie jako brata to było tak mocne i ogromne doświadczenie. Kiedy dowiedziałem się, że coś się dzieje, pojechałem od razu do szpitala, spotkaliśmy się z moją siostrą. Przed wejściem ona słaniająca się pokazała mi w pudełeczku to malutkie dziecko. I dla mnie to był obraz, którego nie zapomnę. Pracowałem jeszcze w szkole. Zamykałem się kolejne dni na przerwach i płakałem. Nie byłem w stanie tego zatrzymać. To było tak intensywne i tak traumatyczne dla mnie. Z jednej strony widzieć to maleństwo, nóżki, rączki, a z drugiej strony widzieć własną siostrę w tak ogromnym cierpieniu. I później, już parę dni po tym, załatwialiśmy kwestie związane z pogrzebem, też jej towarzyszyłem, wybieraliśmy razem urnę, te wszystkie różne trudne momenty”.
Niedługo po tym doświadczeniu, zdarzyło się kolejne związane ze stratą dziecka. Wcześnie rano przyszedł do ks. Wojciecha człowiek, który powiedział, że do kościoła nie chodzi, ale w nocy on i narzeczona stracili dziecko. Nie wiedział, gdzie ma pójść ani co robić. Ks. Wojciech porozmawiał z tym człowiekiem i wytłumaczył mu sprawy związane z pogrzebem i formalnościami. Wtedy proboszcz zachęcił ks. Wojciecha, żeby zrobić rekolekcje dla rodzin po stracie dziecka, bo temat jest bardzo ważny i trudny. Tak narodziły się rekolekcje, które w tym roku miały czwartą edycję.
Jak podkreśla ks. Wojciech, są to rekolekcje dla osób, które straciły dziecko w okresie płodowym i okołoporodowym. Drzwi są otwarte dla wszystkich, nie tylko tych, u których nastąpiło poronienie, ale też dla tych, którzy dokonali aborcji.
„Czy ty jesteś winien tej straty? To jest twoja odpowiedzialność, to zostawiam. To jest kwestia konfesjonału, spowiedzi. Ale to jest rzeczywista strata. Nawet jeżeli to było dziecko, które może nie było wyczekiwane, to to jest twoje dziecko, które będzie zawsze twoim dzieckiem i które w niebie też przyzna się do ciebie jako do rodzica, bo nie ma innego. Ma ciebie” – tłumaczy ks. Wojciech.
Podkreślił, że bardzo ważne dla rodziców jest pożegnanie dziecka.
„To daje przestrzeń na to, żeby otwierać się na nowe i witać nowe. W perspektywie oczywiście dzieci, ale nie tylko, w perspektywie w ogóle życia. Jeżeli my się zatrzymamy i będziemy cały czas rozpamiętywać, nie będziemy chcieli puścić” – mówił. Dodał, że to często traumatyczne przeżycie, które powoduje poczucie wielkiej straty.
„Cały czas żyłem nadzieją spotkania, a ono nigdy się nie odbyło. To tak jak czekać na ukochaną osobę, która w trakcie przyjazdu do nas ulega wypadkowi i umiera. To mniej więcej jest podobne uczucie. Czekam na kogoś intensywnie i ta osoba nie dociera do mnie” – tłumaczył.
Powiedział, że pożegnanie dziecka następuje w różnym czasie. Niektórzy są gotowi szybko, inni dopiero po latach. „Nie ma ograniczeń. Może przyjść na rekolekcje ktoś, kto stracił dziecko miesiąc temu. Może przyjść ktoś, kto to stracił dziecko 40 lat temu, bo to jest cały czas ta sama strata. Czas nie ma znaczenia w tym momencie” – zaznaczył ks. Wojciech.
Jak tłumaczył, najważniejsze w towarzyszeniu rodzicom po stracie dziecka są obecność i zrozumienie potrzeb takich osób. Czasami będą potrzebować fizycznej obecności czy pomocy, a czasami będą chciały pobyć same. Trzeba pozwolić na przeżycie emocji i być obok w razie potrzeby.
Często osoby, które straciły dziecko, zadają pytanie, dlaczego Bóg na to pozwolił, gdzie wtedy był.
„To jest pytanie, które zostaje bez odpowiedzi, bo ja nie jestem Bogiem, ja nie jestem też Jego jakimś mecenasem. Ja nie jestem od tego ani jako kapłan, ani jako psychoterapeuta, bo ja nie wiem. O to trzeba pytać Pana Boga. Natomiast wiem jedno, że my jesteśmy mocno osadzeni w doczesności, bardzo mocno. Nie myślimy o wieczności w żadnych perspektywach. I dobrze tak jest, tego nie oceniam. Natomiast chodzi o to, żeby też zobaczyć, że pewne wydarzenia mają głębszy sens. To nie jest tak, że to dziecko jest stracone, że go nie ma, ono jest, czeka na ciebie. Jego tu z tobą nie ma i to jest do przeżycia i to jest strata, realna strata, ale ono jest, bo to życie powstało. Pan Bóg dał to życie, duszę. Ten człowiek jest w niebie i on będzie z nami, kiedy tam się już udamy”.
Ks. Wojciech zwrócił uwagę, że doświadczenie straty dziecka jest za mało obecne w przestrzeni medialnej. Co więcej za mało jest miejsc, gdzie rodziny mogą otrzymać pomoc w takiej sytuacji. Wyraził jednak nadzieję, że będzie ich coraz więcej, „bo codziennie tyle kobiet dowiaduje się, że utraciło dziecko. Codziennie tyle małżeństw, tyle rodzin nie może, a bardzo chciałoby pożegnać swoje dziecko” – mówił ksiądz.
Jak poradzić sobie ze stratą dziecka? - świadectwo WojciechaŹródło: Salve Net