„Tam, gdzie wybucha wojna, zanim dotrą ciężarówki organizacji humanitarnych, jest już obecny Kościół. Pierwszymi, którzy niosą realną pomoc, są siostry zakonne, księża, organizacje kościelne” - podkreśla ks. prof. Waldemar Cisło z PKWP
„Ewangeliczna przypowieść o bogaczu i Łazarzu wskazuje na rolę Kościoła wobec dramatu wojny. Psy liżą rany Łazarza. To obraz Kościoła stającego się szpitalem, noclegownią, kuchnią. Taki Kościół nie dezerteruje, nie wątpi, nie zraża się!” – podkreślił ks. prof. Waldemar Cisło w wykładzie, który był częścią Kongresu Ruchu „Europa Christi” w Wigrach.
W dyskusji poświęconej edukacji i wychowaniu ks. prof. Waldemar Cisło sięgnął po przykłady z Syrii i Ukrainy. Przywoływał doświadczenia Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, które w obu tych krajach realizowało projekty humanitarne.
„Jako chrześcijanie nie jesteśmy obojętni wobec cierpienia” – wyjaśnił wykładowca UKSW. Zaznaczył, że Ewangelia wskazuje Kościołowi, jaką postawę powinien przyjąć wobec dramatu wojny. Sięgnął po obraz z 16. rozdziału Ewangelii wg św. Łukasza, gdzie Chrystus posługuje się przypowieścią o bogaczu i Łazarzu.
„Podczas gdy ubrany w purpurę i bisior bogacz dzień w dzień świetnie się bawił, u bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami. Tam, gdzie jedni wolą odwracać wzrok od bólu i ludzkich dramatów, Kościół pochyla się nad cierpieniem. Kiedy człowiek zaślepiony własnym bogactwem staje się obojętny, potrzebującemu Łazarzowi przychodzą z pomocą psy. One liżą jego rany” – zauważył ks. prof. Cisło.
Dodał, że taką rolę – w słowach skierowanych do inteligentów polskich – wyznaczył sobie i innym bł. ks. kard. Stefan Wyszyński. „Psy, które liżą wrzody, to faktyczny obraz Kościoła stającego się szpitalem, noclegownią, kuchnią. Taki Kościół nie dezerteruje, nie wątpi, nie zraża się. Ale z odwagą podejmuje słowa Chrystusa z 25. rozdziału Ewangelii wg św. Mateusza: +Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie+” – zaznaczył dyrektor sekcji polskiej PKWP.
Na przykładzie inicjatyw humanitarnych podejmowanych przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie ks. prof. Cisło wskazywał na kolejne uczynki miłosierdzia względem ciała. Przypomniał, że po trzęsieniu ziemi, jakie w lutym nawiedziło Syrię, Papieskie Stowarzyszenie i Fundacja Przyjaciel Misji wysłały do potrzebujących kilkadziesiąt ton żywności, odzieży i środków czystości.
„Musieliśmy zareagować na realne potrzeby. Ludzie zostali pozbawieni możliwości przygotowywania posiłków, dlatego trzeba było dostarczyć im gotowe produkty, aby mogli je wykorzystać bez konieczności gotowania” – podkreślił wykładowca UKSW. Dodał, że najmłodsi zostali przyzwyczajeni do jedzenia ryżu, który na noc był zostawiany w wodzie, aby rozmiękł. Później był mieszany z sosem lub kefirem. Rozdzielanie pomocy, jaka dotarła do Aleppo, rozpoczęło się od śniadania poprzedzonego modlitwą w intencji Polski i Polaków. Dzieci mogły zjeść płatki zbożowe z mlekiem.
Ks. prof. Cisło zwrócił uwagę, że realizując uczynki miłosierdzia PKWP sięga po współpracę z miejscowymi parafiami, księżmi i siostrami zakonnymi. „Według Fundacji Kościoła Grecko-Melchickiego ICARE, jeszcze w trakcie naszego pobytu na Bliskim Wschodzie przed Świętami Wielkanocnymi, tysiące osób wciąż chroniło się w kościołach. Przed tymi, którzy nie mieli dokąd się udać, swoje drzwi otwierały klasztory, także te klauzurowe, i plebanie” – wyjaśnił dyrektor sekcji polskiej Pomocy Kościołowi w Potrzebie.
Przywołał świadectwo z Latakii, gdzie osoba, która do tej pory sama przychodziła po pomoc, zaoferowała swoje wsparcie innym, będącym w jeszcze gorszej sytuacji. „Byliśmy głęboko poruszeni, gdy jeden parafianin, któremu to my zwykle pomagamy, przyszedł z kilkoma bochenkami chleba, by ofiarować je innym” – brzmi jedna z relacji, jaka dotarła do PKWP.
Wykładowca UKSW zaznaczył, że „tam, gdzie wybucha wojna, zanim dotrą ciężarówki organizacji humanitarnych, jest już obecny Kościół”. „Pierwszymi, którzy niosą realną pomoc, są siostry zakonne, księża, organizacje kościelne. Gdy znikną kamery, z kraju wyjadą dziennikarze, a dramat wojny przestanie być +atrakcyjny+ dla mediów, Kościół pozostanie” – podsumował.
Obrazując te słowa przykładem z Ukrainy, powołał się na słowa ks. bp. Edwarda Kawy ze Lwowa. „80 proc. pomocy humanitarnej, jaka trafia na Ukrainę, pochodzi z Polski i organizacji kościelnych” – zauważył.
Biuro Prasowe PKWP Polska