Wchodząca dziś na Polski rynek książka Ekke Overbeeka „Maxima Culpa. Jan Paweł II wiedział”, zawiera mocne i w dużej mierze nieuprawnione oskarżenia wobec papieża Wojtyły.
Wątek kard. Adama Sapiehy
Jedna z podstawowych tez jakie formułuje Overbeek brzmi, że Jan Paweł II najprawdopodobniej w swej młodości, jeszcze w okresie kiedy studiował w tajnym seminarium mieszczącym się w pałacu kard. Adama Sapiehy przy Franciszkańskiej 3, poznał tam otaczane głęboką tajemnicą homoseksualne praktyki molestowania młodych księży ze strony swego pryncypała. A następnie tę linię – ukrywania w Kościele spraw trudnych, a szczególnie tych o podtekście seksualnym – kontynuował przez resztę życia, jako metropolita krakowski a później jako papież. Co więcej, autor książki wysuwa wręcz hipotezę, że ‘jeśli prawdą jest, że arcybiskup Sapieha molestował kleryków i młodych księży, to nie sposób nie zadać sobie pytania, czy można było być jego wybrańcem, nie doznając molestowania z jego strony”.
Swą narrację dotyczącą seksualnej dewiacji kard. Sapiechy Overbeek buduje na jednym źródle, którego nie poddaje żadnej weryfikacji i uznaje za wiarygodne. A są nim donosy ks. Anatola Boczka, który był działaczem księży patriotów i aktywnym tajnym współpracownikiem bezpieki. Pozostawił po sobie niemały zbiór materiałów denuncjacyjnych. Często zmieniał parafie, popadał w konflikty i skandale na tle obyczajowym. Po jednym z takich incydentów, w 1949 r. został współpracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa. Przybrał pseudonim "Luty", po kilku latach zmienił pseudonim na "Porwa".
Dr Marek Lasota przez wiele lat stojący na czele krakowskiego IPN przyznaje, że treści, które przekazywał ks. Boczek, a dziś wywołujące publiczne poruszenie, nie spotkały się z żadnym zainteresowaniem ze strony samej bezpieki. “Najprawdopodobniej tę sprawę uznano za kompletnie bezwartościową i niewiarygodną” - stwierdza historyk.
Krytyczną opinię o publikacji Overbeeka ma także inny badacz krakowskich archiwów, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. W rozmowie z KAI podkreśla, że ks. Boczek był “kompletnym degeneratem”.
Działania ks. Boczka – jego zdaniem - noszą znamiona zemsty na kard. Sapieże za to, że ten nakazał mu zerwanie z ruchem “księży patriotów”. Zwraca też uwagę na fakt, że UB w 1956 r. zerwała współpracę z tym tajnym współpracownikiem i wyrejestrowała go uznając za alkoholika i osobę niewiarygodną. Ponadto nigdy pozyskanych od niego treści nie wykorzystała przeciwko Kościołowi.
W związku z tak niefrasobliwym i naiwnym sposobem podchodzenia do źródeł SB przez Overbeeka, tezę o tym, że z kulturą milczenia wokół seksualnego molestowania w Kościele, Wojtyła zetknął się jeszcze w seminarium, co miało silnie wpłynąć na dalsze jego dalsze życie i linię postępowania jako papieża - należy potraktować jako pozbawioną jakiejkolwiek wiarygodności. A biorąc pod uwagę całkowity brak krytyki źródeł, z których korzysta, możemy mówić o świadomej manipulacji z jego strony.
Ponadto – na co zwraca uwagę w rozmowie z KAI historyk dr Marek Lasota – Overbeek będąc stosunkowo młodym Holendrem, słabo zna realia PRL-u, czyli kontekst, w którym działał Wojtyła. Przyznaje, że w bibliografii zaskoczyła go skąpość opracowań, zwłaszcza dotyczących relacji państwo - Kościół w Polsce komunistycznej czy dziejów Kościoła w latach 1945–1990. „Takich opracowań z ostatnich lat mamy naprawdę dużo, a wiedza w nich zawarta jest pominięta. Owszem, jeden rozdział w książce ukazuje te relacje ale mogę go skomentować tylko tak: jest on nad wyraz powierzchowny” – mówi Lasota. A „jeżeli sięga się do konkretnego źródła, trzeba mieć świadomość, że ono zostało wytworzone w określonym momencie historycznym. Warto byłoby wiedzieć, co takiego dzieje się w kraju, kiedy te wydarzenia, które są relacjonowane w dokumentach mają miejsce” - dodaje.